Polska piwnica

"Emigranci" - reż. Wiktor Rubin - Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie

Wiktorowi Rubinowi i Jolancie Janiczak w „Emigrantach" udaje się rzecz trudna – uczynienie adaptacji dramatu Mrożka nieoczywistą. Mimo powszechnej znajomości tekstu, jego (re)interpretacja sprawia, że widz nie otrzymuje „bryka" lektury, lecz skłaniany jest do refleksji. Nie tylko nad tym, co Mrożek powiedział, ale i tego, co teatralny duet ma do powiedzenia, choć czasami za pomocą zbyt nachalnej symboliki. Słowem: wędka zamiast ryby.

Twórcy „Emigrantów" ostatnio zasłynęli demitologizującymi biografiami. W Łaźni Nowej abstrahowali od konkretnych postaci, ale w uniwersalnej formie wciąż z pasją walczą z nadal obecnymi w naszej rzeczywistości mitami. Bo Mrożkowy tekst nie stracił na aktualności, uciekając równocześnie i od ogólników, i od taniej publicystyki losów na obczyźnie. Rubin i Janiczak podkreślają dodatkowo, że w XXI wieku hierarchia społeczna wciąż jest obecna – na poziomie mentalnym, co ujawniają kalekie próby dialogu chłoporobotnika z inteligentem, XX z AA. Tak naprawdę żaden z nich nie chce rozmawiać – uniemożliwia to nie tylko kompromis, ale i w ogóle porozumienie.

W tym celu w spektaklu zastosowane zostały proste, ale znaczące chwyty podkreślające umowność, językową konstrukcję tego świata. W czasie demaskacji peronowej przygody XX przez AA wyświetlone zostaje nagranie z przygotowań Cichońskiego do roli robotnika. Mężczyzna, nowohucki naturszczyk, posiada biografię pokrywającą się z pochodzeniem i społeczną rolą jego bohatera. Ten autentyzm i prostota kontrastuje zresztą z kabotyńską rolą (oraz grą) Krzysztofa Zarzeckiego. Kiedy dochodzi do zamiany rolami, żaden z aktorów nie przystaje do nowej postaci – język podbudowujący konstrukcję mentalną dominuje nad osobą, determinuje jej rolę i odindywidualizuje. Czysta podmiotowość, bycie „po prostu" człowiekiem okazuje się utopią, naiwnym projektem egalitarnym. To podkreśla także monolog suflerki – (w mało subtelny sposób) ukazuje rozchwianie ról, pozorną demokratyzację.

Te chwyty zwracają spektakl w kierunku widzów, usadzonych w kręgu na jutowych workach. Tak skonstruowana scena akcentuje pozór wolności i równości, wprowadzonych nie tylko w porządku legendarnym – na dworze awiniońskim, lecz także odnoszący się do symboliki Okrągłego Stołu z 1989 roku, który to kształt miał być znakiem dobrej woli i ułatwić porozumienie. Widzowie mogli zatem obserwować nie tylko spektakl o egalitarnej deziluzji, ale również przyjrzeć się sobie nawzajem – usadzonych w niedzielnych perłach i wyprasowanych koszulach na wypchanych workach. Uczestnicząc w paternalistycznym pędzie, który wygnał Pana Młodego na Bronowice. Tym samym okrąg staje się co najmniej ambiwalentny – nie tylko otwiera scenę, włącza widownię, tworząc atmosferę współuczestnictwa, ale także symbolizuje błędne koło. W dyskursie społecznym poczucie wspólnoty jest tylko gładkim frazesem, a przywiązanie do „ziomków" zastępuje poczucie przynależności do klasy – narzucającej kalki i kategorie myślowe, poglądy i cele, a także konstruującej określone typy zachowania.

Dlatego w spektaklu podkreślona zostaje jego umowność. Okalające widzów białe ściany z dykty przypominają kartki papieru, po których nawet w belferskim uniesieniu pisze AA. Finałowy demontaż tej ściany odnosi się do nieprzystawalności dwóch narracji, ale także do wzajemnego konstytuowania się. Nie ma inteligenta bez robotnika i na odwrót – toksyczna relacja nie prowadzi do pogodzenia odrębnych języków, zamkniętych jednak nierozerwalną więzią: polskością. Rozłam wewnątrz narodu to zarazem wzajemna niewola: egoizmu i krótkowzroczności oraz pasywności i arogancji – zamkniętych w mitach klasowych. Duet Rubin-Janiczak spowiada Polaków z tego „grzechu narodowego".

Konceptualny z ducha spektakl – choć czasami operujący zbyt nachalnymi symbolami – pokazuje, że nie trzeba kierować tekstu Mrożka do sytuacji ludzi przebywających za granicą. Wielka Emigracja jest tak naprawdę stanem wewnętrznym, nieustającą mentalną wojną domową między dwiema grupami społecznymi, oddzielonymi przepaścią nie do przeskoczenia. Choć ostatnio – jak w „Podróży zimowej" Kleczewskiej – eksplorowaliśmy austriackie piwnice, polskie wciąż mają wiele mrocznych zakamarków.

Marta Stańczyk
Dziennik Teatralny Kraków
11 października 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...