Pomiędzy tajską zupą numer 6 a smażonym makaronem ryżowym

"Złoty Smok" - reż. Redbad Klijnstra - Teatr Praga w Warszawie

1 grudnia tego roku, na mokotowskiej scenie Przodownik (należącej do Teatru na Woli), odbyła się polska prapremiera sztuki pod tytułem "Złoty smok", spektaklu teatrpraga.pl MCKiS. Teatr ten, zgodnie z założeniami dotyczącymi specyficznej działalności, tworzy scenę impresaryjną dla niezależnych grup teatralnych oraz teatrów pozainstytucjonalnych. Tym razem do współpracy zaprosił znanego aktora i reżysera pochodzenia holenderskiego, Redbada Klijnstrę, który przygotował sztukę Rolanda Schimmelpfenninga, jednego z najbardziej znanych i grywanych na świecie współczesnych dramatopisarzy niemieckich. Jego dramat "Złoty smok" , którego tytuł nawiązuje do nazwy sieci barów serwujących potrawy orientalne, szybko zyskał uznanie publiczności i krytyków, a czasopismo "Theater Heute" uznało go za sztukę 2010 roku.

"Złoty smok", to tajsko-chińsko-wietnamska restauracja szybkiej obsługi gdzieś w Niemczech. W kuchni, na kilku metrach kwadratowych, w ciasnym, dusznym pomieszczeniu, pięcioro Azjatów szykuje orientalne dania. Wśród patelni, garnków, woków rozlegają się krzyki Małego. Chiński chłopiec skręca się bólu. Dokucza mu zepsuty ząb. Ponieważ nie ma żadnych dokumentów, pozwolenia na pracę ani ubezpieczenia zdrowotnego, nie może pójść do lekarza. Przyjechał do nieznanego kraju, aby odnaleźć siostrę, a także by szukać lepszego życia zarobku. Nie ma żadnego kontaktu z rodziną w Chinach, czuje się samotny i zagubiony. U Schimmelpfenniga chory ząb bohatera urasta do rangi symbolu wielokulturowości, problemów z różnorodnością etniczną w granicach współczesnych państw, historią przegranych emigrantów, traktowanych niemal jak niewolnicy i pozbawionych praw. Warto zwrócić uwagę na ciekawy pomysł autora, który zaadoptował znaną bajkę o pracowitej mrówce i świerszczu - próżniaku, przekształcając ją i zmieniając jej wydźwięk tak, by pokazać ludzką nędzę i podkreślić bliską człowiekowi, pierwotną tęsknotę za miłością i bezpieczeństwem.

Pytanie, czy w naszej polskiej rzeczywistości temat emigrantów może stać się tak ważny i nośny, jak na przykład w Niemczech? Wiadomo, że na terenie całej Unii Europejskiej żyje 32,5 miliona cudzoziemców (czyli 6,5 procent całej populacji Unii Europejskiej). Jednak w Polsce odsetek obywateli innych krajów wynosi jedynie 0,1 procenta populacji i jest on najmniejszy w całej Unii Europejskiej. Sam reżyser przyznaje, że "pierwotnym pomysłem na prezentację "Złotego smoka" (z którego potem zrezygnowano) było nie tylko to, żeby grać ten spektakl w jednym z takich barów, ale i to, żeby jednocześnie w kuchni, na zapleczu, prawdziwi Azjaci gotowali posiłek dla nas i dla widzów, który wspólnie zjemy tuż po spektaklu". Klijnstra chciał w ten uwypuklić dramatyczne warunki codziennego życia Azjatów, mieszkających poza swym krajem rodzinnym, a oprócz tego zwrócić uwagę na wartość kultury i tradycji przybyszów, którzy szykują dla Europejczyków dania z tradycją, nawet tysiącletnią. Niestety, sztuka nie drażni, nie pobudza do głębszej refleksji i jest nużąca . Większa część tekstu to nie dialog, lecz opowiadanie. Aktorzy wypowiadają kwestie, ale również opisują to, co robią. Może właśnie dlatego nie udaje się przykuć uwagi widza, zaangażować go w to, co się dzieje na scenie? Codzienne życie ludzi nękanych przez los, w sytuacji bez wyjścia, w której dobrowolne niewolnictwo jest koniecznością, miało stać się metaforą. Nie jest ona czytelna, mimo iż aktorzy grają doskonale, dając popis swoich umiejętności technicznych i warsztatowych. Uwypuklając humor i absurdalność całej sytuacji opowiadają swoją dramatyczną historię gdzieś pomiędzy tajską zupą numer 6, z kurczakiem, trawą cytrynową i liśćmi limonki, a ostrym, smażonym makaronem ryżowym. Towarzyszą im ciągle kołowrotki zamówień i nieustanny ruch. Ewa Dałkowska, Zdzisław Wardejn, Elżbieta Kwinta, Konrad Bugaj, Maciej Kowalik wcielają się w różne role. Raz starca, raz młodej, seksownej kobiety, a zaraz potem tłustego sklepikarza czy młodego Chińczyka. Mężczyźni odgrywają postacie kobiece, kobiety męskie. Elżbieta Kwinta jest bezradnym chłopcem, jednak za chwilę zmienia się w pijanego mężczyznę, w koszuli w paski. Trzeba przyznać, że owa żonglerka zróżnicowanymi rolami stawia wysokie wymagania aktorom, ale nie zmienia faktu, iż spektakl jako całość widza nie porusza.

Anna Czajkowska
Teatr dla Was
10 grudnia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...