Pomniki grubo ciosane

z publikacjami na temat Szajny od dawna mamy problem

Nowe publikacje na temat Józefa Szajny rozczarowują. Brak analizy w zderzeniu z nabożną fascynacją czyni z nich przysłowiowy kamień u szyi

Z publikacjami na temat Szajny od dawna mamy problem. Nieliczne przyczynki monograficzne, kilka albumów, może nieco więcej komentarzy i felietonów poświęconych konkretnym realizacjom – to wszystko nie wystarcza, nie daje satysfakcji. Wciąż wydaje się, że wiele pozostało do napisania o twórcy, który, choć niewątpliwie jest znany, to jednak pozostaje nierozpoznany.

Nie sposób też oprzeć się wrażeniu, że owa „wybitność” – pojawiająca się niczym etykieta – nijak się ma do prób opisu, które nie radzą sobie z analizą, nie potrafią wytłumaczyć wyjątkowości tej sztuki ani, tym bardziej, pomyśleć o niej jako o pewnej całości obejmującej przeplatające się gęsto płaszczyzny plastyki, teatru, działań performerskich oraz uwzględniającej projekt filozoficzny leżący u podłoża tych struktur.

Tym bardziej obiecujące było ukazanie się dwóch książek, których już same tytuły pozwalały mieć nadzieję na coś istotnego. Pierwsza z nich, napisana przez wieloletniego komentatora Szajnowskich poczynań – Zbigniewa Taranienkę –  dodatkowo kusi przyjemnym designem zaprojektowanej zresztą przez syna bohatera książki. Nie mniej zachęcający jest tytuł: sięgając po „Przestrzenie Szajny”, można myśleć, że celowo przywołana została tu ta dwuznaczna kategoria – z jednej strony kluczowa jako idea filozoficzna i teatralny konkret, z drugiej jako figura, celowo pomnożona, sugerująca odwagę w eksplorowaniu i poddawaniu refleksji co najmniej kilku obszarów twórczości artysty. Dalej, niestety, jest już tylko gorzej.

Książkę otwierają trzy rozmowy z Szajną – wszystkie obszerne i sprawnie zredagowane. Dziwi jednak to, co następuje w kolejnej części. Autor, prezentując na początku swe założenia i tłumacząc się z obranej optyki, porównuje strukturę swej narracji do kolażu – ulubionego zresztą gatunku Szajny. Deklaracja ta okazuje się jednak niczym więcej jak gestem asekuracji i usprawiedliwieniem dla niespójności tekstu. Całość wydaje się pozszywana z dosyć przypadkowo skonstruowanych kawałków, z których trudno  wyłuskać jakiekolwiek węzłowe idee.

Niby pojawiają się kategorie zaznaczone przez samego Szajnę w przedrukowanych na początku rozmowach z autorem, nie zostają one jednak wykorzystane jako soczewki, przez które można by ową twórczość obejrzeć, które sprowokowałyby głębszą analizę. Zamiast tego mamy serię słów kluczy, niczego nie otwierających, mnożących powierzchowne tezy. Takim kluczem jest tytułowa przestrzeń, wciąż wracająca jako ważna, zdaniem Taranienki, kategoria w teatrze Szajny. Nie dowiadujemy się jednak, czym owa przestrzeń miałaby dla Szajny być, jak autor opracowania proponuje ją rozumieć, jaką filozofię znajduje w przestrzennych konstrukcjach wznoszonych przez twórcę „Repliki”.

Taranienko rzuca wciąż te same hasła, roztapiając je w magmie nieznośnie emocjonalnego języka, w potoku pustych słów. Rozczarowanie jest tym silniejsze, że materiał zgromadzony przez autora jest ogromny, a jego znajomość przedmiotu – niewątpliwa i budząca podziw. Szkoda, że to wszystko pozostaje niewyzyskane. Konstrukcja tekstu, z siermiężnymi cięciami i koślawymi szwami, potwierdza intuicję, że w książce zawarte zostały fragmenty pisane w różnym czasie, niespójne, nieprzynoszące żadnej świeżej, wyrastającej z głębszego namysłu odpowiedzi na pytanie o sztukę Szajny.

Nie przynosi jej zresztą i druga książka. „18 znaczy życie. Rzecz o Józefie Szajnie” Jerzego Fąfary to gatunkowa hybryda, w dodatku o podobnie mylącym tytule. Rzecz bowiem wcale nie traktuje o Szajnie. W każdym razie: nie o nim przede wszystkim. Ów nietypowy wywód, rozpięty między reportażem i pamiętnikiem, najtrafniej można określić mianem dokumentalizowanej powieści. Problem tylko w tym, jak rozumieć ów pojawiający się na horyzoncie dokument.

W opowieść wplecione zostają na przykład fragmenty autentycznych listów; gdzie indziej znów akapit kończy się umieszczonym w nawiasie komentarzem, z którego dowiadujemy się, że dialog został zrekonstruowany na podstawie wywiadów z bohaterami – Szajną i jego kolegami z czasów wojny. Figura Szajny pojawia się jednak w jakimś dziwacznym odbiciu – jego życiorys jest tu jakby nie do końca koniecznym pretekstem dla historii snutej przez Fąfarę. Historii fikcyjnej, choć próba uzyskania formalnego podobieństwa do języka dziennika jest w jego przedsięwzięciu wyraźna.

Pomysł, aby rozbić gatunkową spójność, wydaje się nawet dość ciekawy. Podobnie jak zabiegi inkrustowania opowieści wypowiedziami Szajny pochodzącymi z jego tekstów programowych lub bezpośrednio komentującymi teatralne i plastyczne koncepty.

Nieliczne momenty, gdy wizja teatralna oświetla czy wchodzi w dialog z kolejnymi wątkami podejmowanymi w narracji, to jedyne usprawiedliwienie dla obecności Józefa Szajny w tym dziwacznym projekcie. Ale jego podstawowym celem jest budowa pomnika – grubo ciosanego, postawionego na fundamencie bezkrytycznej fascynacji. I nie jest to fascynacja teatrem, czy wyobraźnią twórczą, ale życiem.

Do katalogu tekstów o Szajnie dołączają więc dwa kolejne, ale pytanie o jego sztukę wciąż pozostaje bez echa.

Zbigniew Taranienko .„Przestrzenie Szajny”. Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu
Jerzy Fąfara, „18 znaczy życie. Rzecz o Józefie Szajnie”. Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu


Dotrota Piwowarska, doktorantka w Zakładzie Teatru i Widowisk IKP UW.

Dorota Piwowarska
dwutygodnik.6/09
3 sierpnia 2009
Portrety
Józef Szajna

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia