Popłoch

"Udręka życia" - reż: Jan Englert - Teatr Narodowy w Warszawie

Pewnej nocy Jona Popoch budzi się ze świadomością, że jest zgubiony, że prawdziwe życie jest gdzie indziej (te słowa Milana Kundery padały już w dramacie "Krum"). Po 40 latach małżeństwa postanawia opuścić żonę Lewiwę (imię znaczące, po hebrajsku: naleśnik). Gdy w atmosferze oskarżeń i wyrzutów ma dojść od rozstania, niespodziewanie w nocy odwiedza ich sąsiad Gunkel pod pozorem poszukiwania tabletki na ból głowy. Ale to strach, zazdrość i osamotnienie przywiodły go do Popochów w przemoczonym płaszczu. Małżonkowie na moment się jednoczą, odmawiając Gunklowi ciepła rodzinnego ogniska. Kiedy po nocnym gościu pozostaje tylko mokra plama (dosłownie), nawet przez chwilę tańczą, a Jona wyznaje żonie strach przed śmiercią. Ale poczucie zawodu wraca - Gunkel jedynie uświadomił mu, że nie ma żadnej ucieczki. Jona umiera, a Lewiwa wyrzuca mu po śmierci, że nie wytrwał z nią w udręce życia

Ten stan popłochu, zagubienia, próby desperackiej ucieczki, maskowanej ironią, wyniosłością i bezwzględnością odmalowuje na scenie Janusz Gajos. Ukazuje obrzydzenie i znużenie, niechęć do Lewiwy, ale i zagubienie starzejącego się mężczyzny, kiedy szuka w ramionach żony pociechy. Wszystko i tak na nic: "Udało mi się bardzo źle w życiu", powie już po śmierci.

Lewiwa Anny Seniuk to mieszanka siły i słabości, gama środków, które mają sprawić, że zatrzyma zbuntowanego Jonę. Wybucha, wyrzucając z siebie skargi opuszczanej żony, ale też próbuje uwodzić albo zalotnie zaprasza męża do tańca. Każdy jej gest ujawnia poczucie przegranej, ale i zmysł praktyczny: ktoś to wszystko musi trzymać w garści. Przez chwilę triumfuje, kiedy uzyskuje w pojedynku z Joną przewagę, aby na koniec szukać choćby najlichszego śladu nadziei.

Gunkel Włodzimierza Pressa wnosi do świata walki Popochów moment równowagi. To ktoś, kto jest tak bezbrzeżnie osamotniony, że w Popochach odnajduje dla siebie wzorzec prawdziwego życia. To figura przestrogi - tacy możemy być, jeśli nie zatroszczymy się o dom. Kiedy Gunkel odchodzi, długo jeszcze dobiega małżonków jego tragiczne wycie bezdomnego psa.

Sztuka Levina to swoisty seans psychoterapeutyczny. Nie dla bohaterów, oni są już zgubieni i nic nie zdoła ich uratować. Levin nie daje recept, nie poucza, jedynie ostrzega przed życiem we wrogim osamotnieniu.

Tomasz Miłkowski
Przeglad
13 stycznia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...