Poprawiamy cały czas tą samą lekcję

"Wesele. Poprawiny" - reż. Marcin Liber - Polski Teatr Tańca - Balet Poznański

Od roku 2016, kiedy to Iwona Pasińska objęła stanowisko dyrektora Polskiego Teatru Tańca, jednym z jego głównych celów jest nawiązanie dialogu z polską kulturą i sztuką. Nic więc dziwnego, że dość szybko przyszedł czas na spotkanie z „Weselem" Wyspiańskiego. Ten dramat jest symbolem narodu polskiego, jego korzeni, doświadczeń i charakteru.

„Wesele. Poprawiny" miało swoją premierę 13 października 2017 roku. Za reżyserię odpowiedzialny był Marcin Liber, który wcześniej już spotkał się z tym tematem w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Tym razem wprowadza różne pokolenia Polaków, aby zmierzyć się ze zbiorową pamięcią Polaków. Używa wyrywkowo tekstu Wyspiańskiego i dodaje do niego swoje części. Są to wspomnienia, dialogi i monologi oparte na doświadczeniach aktorów. Postacie z dramatu pojawiają się właściwie tylko jako nadrukowane twarze na obcisłych kostiumach tancerzy, zaprojektowanych przez Mirka Kaczmarskiego.

Oczywiście nie zabrakło Chochoła. Jego taniec wśród aktorów ubranych w przeciwdeszczówki z godłem Polski rozpoczyna akcję. Niedługo potem wchodzą na scenę tancerze i słyszymy muzykę. Powtarzane sekwencje inspirowane tańcami ludowymi zostały zestawione z elektroniczną muzyką RSS B0YS. W tym samym czasie aktorzy podają daty i miejsca najważniejszych premier „Wesela" zaczynając od pierwszej z nich, w 1901 roku w Krakowie. Pojawia się pytanie czy da się więc jeszcze coś "wycisnąć" z Wyspiańskiego? Podane informacje o premierach mówią nam, że pomysły na interpretacje bywały różne, zmieniały się wraz ze zmieniającymi się czasami i z sytuacją w Polsce, ale zawsze pokazywano polskie społeczeństwo jako lekko uśpione i podzielone.

W końcu rozpoczyna się wielka weselna zabawa. Picie z kieliszków bez użycia rąk, nalewanie z butelki wsadzonej w spodnie, zgniatanie balona położonego na męskim kroczu czy przekazywanie butelki ściśniętej między udami. Wszytskie zabawy są przaśne i wulgarne. Aktorzy wychodzą z kieliszkami do publiczności przy piosence "A kto się w styczniu urodził...". Na scenie pojawiają się oczywiście zauroczenia, bijatyki i refleksyjne rozmowy o czasach, które ukształtowały dzisiejsze pokolenie. Pierwsze narkotyki, Grono, Nasza Klasa, podróże bez paszportu, Facebook, mp3, fast food. Całe "dobrodziejstwo" zachodu, które przyszło do Polski po '89. Pierwsza część kończy się wielkimi tańcami do których publiczność zostaję także zaproszona. Wspólna zabawa kończy się słowami piosenki: "... bo Polak w potrzebie przytuli do siebie.", a następnie słyszymy kłótnie żony i agresywnego męża.

Druga część jest bardziej refleksyjna. Słuchamy wspomnień o śmierci męża w II wojnie światowej, ukrywaniu się przed partyzantami czy niechcianym ślubie. Wprowadzenie seniorów do spektaklu daje przekrój doświadczenia różnych pokoleń. Jest też scena gdzie pada pytanie "Czego się boisz?". Każdy z aktorów siada na krześle, na środku sceny i opowiada o swoich lękach. Padają takie odpowiedzi jak: ludzie pod sklepem, komplementy, konstytucja, pobicie czy kolega. Czy na tytułowym weselu bawimy się ze sobą w najlepsze, a tak naprawdę najbardziej obawiamy się siebie nawzajem i swoich czynów ?

Choreografia autorstwa Iwony Pasińskiej jest nieoczywista i naturalnie komponuje się ze scenami mówionymi. W przeważającej części choreografii możemy zobaczyć inspiracje polonezem czy oberkiem, lecz ich wydanie nie razi folklorystycznym zakurzeniem. Uwspółcześnienie odbyło się na poziomie ruchowym, muzycznym i scenograficznym. Wszelkie partnerowania, podrzucanie partnerek i popisy tancerzy nie są wykonywane z taką lekkością jak przez tancerzy ludowych, mimo to cieszą oko i przypominają nam o elementach polskiej kultury.

Wkrada się czasem wrażenie chaosu narracyjnego, który jednak jest kontrolonowany. Po obejrzeniu całości, z wszystkich puzzli wyłania się obraz. Marcin Liber proponuje spojrzeć na naszą historię, społeczeństwo i nas samych, z punktu widzenia różnych pokoleń. Zastanawia się co nas ukształtowało, jacy jesteśmy, czego się boimy i gdzie nas to zaprowadzi. Porusza kwestię rasizmu i tolerancji. Pokazuje, że lubimy myśleć o wielkiej i bohaterskiej historii Polski, ale wystarczy popatrzeć z poziomu jednostki, aby obalić ten mit. Konflikty wewnętrzne przysłaniają nam dążenie do wspólnego dobra. Mamy nadzieję, że jednak potrafimy tworzyć jedność jako naród i stanowić wspólny front. Jednak kolejne punkty graniczne w naszej historii pokazują, że często sami do nich doprowadzamy. Potem przytomniejemy i po chwili refleksji zaczynamy powtarzać ten sam błąd.

Wesele jest lekcją, którą powtarza się od stu siedemnastu lat , ale czy czegoś się uczymy?

Natalia Machowicz
Dziennik Teatralny Poznań
30 stycznia 2019
Portrety
Marcin Liber

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...