Posiedzieć nie zaszkodzi

Paweł Głowacki: Wyznania szczerego entuzjasty teatru

Starszy, elegancki pan z dobrego domu, nieskazitelnie wychowany, o dyskretnie egzotycznym obliczu faraona, we wtorek wieczorem przez czterdzieści pięć minut usiłował wiarygodnie oszaleć. Mówię o Jerzym Zelniku. Na scenie Śródmiejskiego Ośrodka Kultury monodramem "Idę z daleka, nie wiem, z piekła, czyli z raju" zamykał IX Przegląd Teatrów Jednego Aktora. Pogoda była średnia. Ani za zimno, ani za upalnie. Nie indyjska duchota i nie norweska rześkość.

W wywiadach elegancki pan wyznał, że inspiracją była dlań książka Jeana Charlesa Gille0Marsaniego "Adam Mickiewicz" - studium psychologiczne nieuchronnego szaleństwa. Nieuchronnego, bo jeśli Bóg wcisnął w śmiertelne ciało nieśmiertelne moce językowe - dysonans ten nie mógł elegancko suchymi wargami kończyć się zawsze. Więc co? Sina piana niepoczytalnej furii na ustach? Może nie aż tak, lecz z drugiej strony - gdy się nie wie, że mistrz Adam Wielką Improwizację noc całą pisał raczej przy niepełnym udziale świadomości, rozsądniej jest nie zakładać, że gdy go rankiem na podłodze nieprzytomnego znaleziono - to twarz miał gustownie suchą.

Nie wprost, milcząco, na dnie oficjalnych zdań, ale jednak wyraźnie właśnie to nieskazitelnie wychowany pan sugeruje. Zatem - opowieść jego, przez niego samego uszyta z fragmentów wierszy i ballad wieszcza, z wyimków z "Dziadów" i akapitów z listów do przyjaciół, miała być opowieścią, a raczej unaocznieniem tej nici czarnej, co życie całe żyłami wieszcza się snuła wte i wewte, wciąż puchnąc, wciąż kując i spokoju nie dając. Miała być. I co?

Są takie dobre wychowania, takie elegancje i smaki tak nieskazitelne, że ich nawet z moździerza nie dobijesz. Niestety. Otóż, gdyby w kulminacji wieczoru, w trakcie recytowania kolosalnej furii Wielkiej Improwizacji, Zelnik jednak cudem jakimś wypuścił na doskonale skrojone wargi kulkę śliny - to przecież bąbelki i tak ułożyłyby się w coś wysoce arystokratycznego i rzadkiej urody, w jakiś mebel epoki Ludwika XIV, na ten przykład - w miniaturową sofę albo w sekretarzyk, pełen sekretnych szufladek na miłosne liściki od skłonnych do pochopności dam dworu.

By zamysł Zelnika mógł się udać, Zelnik najpierw musiałby w swojej recytacji zabić powszechne wyobrażenia o pięknie i szlachetności fraz Mickiewicza, a później zabić w sobie Zelnika, którego tak kochają nasze panie z kokami. O ile pierwsze zdaje się możliwe, o tyle drugie - w żadnym wypadku. Wiem, co mówię. Patrzyłem na damy, licznie zgromadzone na widowni, i nie mam złudzeń. Gdyby Zelnik nie był ich Zelnikiem, eleganckim panem z dobrego domu, jeno nieprzyjemnym dla oka szaleńcem o twarzy zmasakrowanej ciemnościami - bez mrugnięcia zadźgałyby go szpilami wyciągniętymi z koków. I tak to by się skończyło.

Krótko mówiąc - Zelnik najwyraźniej nie chciał umierać, więc przez godzinę bez kwadransa był księciem manier faraońskich. Mówił, mówił przodem do przodu, mówił z wysoko uniesioną głową, głosem pięknym niczym miód ciemny, do utraty tchu pieszcząc każdą literę, karbując ciszę średniówek, kadencje i antykadencje gładząc czule tak jak książę gładzi zad swej klaczy pełnej krwi arabskiej tuż przed polowaniem na lisa w borach pobliskich. Mówił tak, był tak - a koki wzdychały. Gdy zaś unosił się jednak, krzyczał, malowniczo gestykulował, gdy za przyczyną nerwów na mgnienie spuszczonych z kraszonej brylantami smyczy gubił słowa i mylił frazy - kok do koka się nachylał i szeptał boleśnie: "Powiedz, Hela, dlaczego Józka mego szlag nie trafia właśnie tak?"...

To wszystko. Czarna nić od początku do końca niecodziennie gustowną czarną nicią była. Tamten stary ból człowieka, co mu głowę nieśmiertelność jego zdań życie całe rozsadzała - przez czterdzieści pięć minut trwał jako wytworna bomboniera, kraszona kokardą z czerwonego aksamitu. Albo jak pogoda za oknem. Umierać się nie chce, a żyć - też nie za bardzo. Tak. Ale posiedzieć nie zaszkodzi.

IX Przegląd Teatrów Jednego Aktora. "Idę z daleka, nie wiem, z piekła, czyli z raju" - fragmenty poezji i listów Adama Mickiewicza. Scenariusz i wykonanie Jerzy Zelnik. Muzyka Wojciech Konikiewicz.


30 lipca 2009
Portrety
Jerzy Zelnik

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia