Postmodernistyczny kolaż

"Dziady" - reż. Radosław Rychcik - Teatr Nowy w Poznaniu

Siódmą edycję Festiwalu Wybrzeże Sztuki otworzył „Broniewski" w reż. Adama Orzechowskiego. Wysoki poziom utrzymywał się aż do ostatniego dnia, kiedy to mieliśmy ogromną przyjemność obejrzeć „Wycinkę" Krystiana Lupy. Drugiego dnia festiwalu zobaczyliśmy oryginalną inscenizację „Dziadów".

Twórcom przyświecał cel nadania hermetycznemu dziełu Mickiewicza wymiar uniwersalny. Odnoszę jednak wrażenie, że nie do końca się to udało – ten trudny utwór został jedynie przybliżony w czasie do epok znanych nam lepiej niż współczesnych Mickiewiczowi. Radosław Rychcik wziął znane z pop-kultury postaci czy wydarzenia, jak np. zamach na Kennedy'ego, i połączył z tekstem dramatu. Zaskakująco wiele odniesień okazało się bardzo zbieżnych z oryginalnym tekstem „Dziadów". Mamy więc Jokera w roli Guślarza, Marilyn Monroe jako Upiór z I części oraz Ewę z części III. Aniołki to zamordowane siostry z Lśnienia Kubricka, a duch dziewczyny to Nadine z Twin Peaks Lyncha.

Radosław Rychcik umieścił akcję „Dziadów" w Stanach Zjednoczonych, ale nie w jakiejś konkretnej epoce – mieszają się tutaj postaci z różnych dekad. Spektakl rozgrywa się na współczesnym boisku do koszykówki, mamy swingujące dziewczęta z lat 50 oraz automat z coca-colą. Rychcik w centrum umieścił problem amerykańskiego rasizmu. Podczas balu u senatora przy stole zasiadają członkowie Ku Klux Klanu, zaś do stołu podaje aktorka przebrana w kostium „Aunt Jemima" – postaci z opakowań popularnej amerykańskiej marki spożywczej. Sam pomysł inscenizacyjny, a także wykonanie, jest bez zarzutu. Wyróżnia się szczególnie rola Gustawa/Konrada, zagrana przez nierozpoznawalnego we fryzurze a'la Rysiek Riedel Mariusza Zaniewskiego. Równie dobrze gra Gabriela Frycz (Dziewczyna/Ewa) oraz Tomasz Nosiński (Guślarz). Zastanawiam się jednak, dlaczego nie skonfrontowano „Dziadów" z dzisiejszymi, polskimi problemami, na których brak nie możemy narzekać: nacjonalizm, homofobia, przemoc wobec dzieci... być może te tematy są zbyt żywe, zbyt „nasze" – a rasizm amerykański przy nich to temat ważny, ale – mimo wszystko – bezpieczny. Możemy z ulgą odetchnąć: te czasy minęły.

Inscenizacja Teatru Nowego jest mimo wszystko bardzo udaną, jeśli nie wybitną, próbą innego podejścia do „Dziadów". Wielość zapożyczeń z kultury popularnej czyni ze spektaklu rodzaj postmodernistycznego kolażu, nie jest to jednak kolaż klejony na siłę. Tworzywo wybrane przez Rychlika, a także współtworzących całość Annę Marię Karczmarską (scenografia i kostiumy) oraz Michała i Piotra Lisa (muzyka, multimedia), nie stawia oporu, lecz sprawia wrażenie naturalnego, oczywistego i jak najbardziej na miejscu.

Najmocniejsza scena – „Zemsta na wroga" śpiewana na wzór pieśni rodem z niewolniczego południa – to mistrzostwo – skuci łańcuchami aktorzy wybijają stopami rytm. Są nadzy, a przytłumione światło sprawia, że nie rozpoznajemy koloru skóry wielokulturowej obsady. Zdaje się, że w tej scenie twórcy najbardziej zbliżyli się do zamierzonego, uniwersalnego przesłania.

Katarzyna Gajewska
Dziennik Teatralny Trójmiasto
20 listopada 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...