Potrzebna nowa kategoria nagród: teledysk teatralny

"Tygrys Pietrek" i "Piesek, który był niebieski"

Scenograf zadbał o kostiumy i o wygląd sceny. Muzyk skomponował wpadającą w ucho melodię. Reżyser zgrabnie zmontował całość. Dramaturg okazał się być zbędny. Przynajmniej na dwóch propozycjach dla dzieci katowickiego Ateneum i Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie

Miniony sezon w teatrach dla dzieci nie był najlepszy. Tegoroczny, niestety, też zaczął się bez rewelacji. Kryzys? Owszem, ale nie ekonomiczny, bo ten nie może być powodem obniżenia artystycznych lotów. W zeszłym roku dwie Złote Maski trafiły do realizatorów "Pchły Szachrajki" w katowickim teatrze Ateneum. Na sukces złożyła się ascetyczna i wielofunkcyjna scenografia Evy Farkasovej w połączeniu ze świetnym aktorstwem (Złota Maska za rolę dla Katarzyny Kuderewskiej), muzyka i wreszcie przewrotność przygód Szachrajki spisanych przez mistrza języka dla dzieci Jana Brzechwę.

W pierwszym przedstawieniu w nowym sezonie Ateneum Farkasova też nie zawiodła. Przygotowała świat do "Tygryska Pietrka", nawiązując do estetyki jarmarcznego cyrku. Wytresowane dorosłe tygrysy, które grzecznie pokazują sztuczki ludziom, nie tracą swojego pierwotnego temperamentu - są groźne, dzikie i bez skrupułów rzucają wyzwanie małemu tchórzliwemu tygryskowi, który musi znaleźć w sobie odwagę.

Historia Hanny Januszewskiej "Tygrysek Pietrek", wychowawcza bajka z morałem z lat 60., początkowo była pomyślana jako seria przygód w trzech aktach, umożliwiająca zastosowanie różnych technik animacyjnych. To, co oglądamy w Ateneum, to niespełna 45-minutowa historia opowiedziana w tempie teledysku. To seria dobrze skomponowanych obrazów z powtarzającą się jak refren piosenką przewodnią. Całość jawi się jako twór atrakcyjny do oglądani i słuchania, tylko nieszczęśliwie gdzieś zapodziała się treść.

I może moje rozczarowanie nie byłoby tak duże, gdybym krótko po wizycie w Ateneum nie odwiedziła Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie. Tu powtórka z rozrywki: "Piesek, który był niebieski" to montaż piosenek z teatrem w tle (po raz kolejny z pomysłową scenografią, tym razem autorstwa Barbary Wójcik-Wiktorowicz).

Dzieci oglądają więc historię szczeniaka o niebieskiej sierści, który jest nieakceptowany nie tylko przez otoczenie, ale i przez własną rodzinę. Niemal opowieść o nietolerancji rasowej ze względu na kolor sierści. Piesek wyrusza zatem w świat w poszukiwaniu miejsca, gdzie inni też są niebiescy. Po drodze daje się wykorzystać sprytnemu kotu, gonią go policjanci, trafia do grona bandy buldogów, wraz z nimi bierze udział w kradzieży kiełbasy i trafia do więzienia, z którego ucieka. Szukając niebieskiej krainy, w końcu budzi się ze snu i doznaje olśnienia - po długiej podróży jest znów w domu, pośród najbliższych, którzy nagle zaczynają go akceptować. Konia z rzędem temu, kto uzasadni ten nagły happy end, w którym nie wiedzieć czemu wszyscy zaczynają w pełni akceptować niebieskość, której niedawno zupełnie nie tolerowali. Dariusz Wiktorowicz zmontował zestaw piosenek, gubiąc po drodze jasność fabuły napisanej przez Węgra Gyula Urbana.

Po tych dwóch muzycznych show obudziła się we mnie tęsknota za porządnym, pełnym dramatem w teatrze dla dzieci. Za dłuższą niż trwającą 50 minut i w pełni przemyślaną fabułą. Za tekstem, który nie jest przerywnikiem pomiędzy melodyjnymi przebojami. Liczę, że po przeciętnym inscenizacyjnie początku sezonu mimo wszystko czeka najmłodszych widzów jeszcze kawałek dobrego teatru. W przeciwnym razie w konkursie o Złote Maski kategorię "spektakl roku" zastąpi "teatralny teledysk".

Aleksandra Czapla-Oslislo
Gazeta Wyborcza Katowice
2 listopada 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia