Potrzebuję stałej dawki adrenaliny

rozmowa z Anną Gryszkiewicz

Nigdy nie interesowały mnie castingi do seriali. Dla mnie stanie w kolejce po to, by przedstawić się do kamery i by ktoś zajrzał mi w zęby, jest stratą czasu.

Wolę teatralne deski i bezpośredni kontakt z widzem - mówi Anna Gryszkiewicz, aktorka Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu. Na stronie Aktualności wybieramy najpopularniejszego aktora Teatru im. Sewruka.
 
Ania Gryszkiewicz jest - jak sama podkreśla - umysłem ścisłym, choć w szkole średniej i z języka polskiego miała dobre oceny.

     - Trudno było mnie sklasyfikować - mówi młoda aktorka. - Bardzo chciałam zostać fizykiem jądrowym. Zdawałam jednak na inne kierunki studiów i dostałam się …na marketing i zarządzanie, rusycystykę i kulturoznawstwo. Po dwóch wykładach na „Jagiellonce” już wiedziałam, że to nie jest dla mnie, zabrałam indeks. Tata się wściekł, ale zacisnął zęby - wspomina. - To mnie nie interesowało, bo czułam chęć tworzenia, a nie odtwarzania. Zrezygnowałam więc na rzecz aktorstwa. Początkowo rodzice traktowali to jak grymas. Ale i oni się przekonali i dopingowali nawet w tych momentach, kiedy nie szło. To znaczy szło, ale pod górkę.

     - Zdawałam do szkół teatralnych w Łodzi i w Krakowie, niestety, nie udało mi się - kontynuuje Anna Gryszkiewicz. - Rozpoczęłam więc naukę w prywatnym Lart Studio w Krakowie. Później pojechałam na egzamin do studia wokalno-aktorskiego w Gdyni. I dostałam się siłą determinacji, bo nie byłam zbyt dobrze przygotowana, podjęłam decyzję pod wpływem chwili. Jednak bardzo się cieszę, że nie od razu po liceum dostałam się do szkoły aktorskiej. Czuję, że na wszystko każdy ma swój czas. I to był mój dobry czas. Musiałam dojrzeć, zahartować się.

     Anna Gryszkiewicz ukończyła gdyńskie studio w 2008 r. i dostała angaż w Teatrze im. Aleksandra Sewruka w Elblągu. Tu zagrała kilka zastępstw, m.in. w „Świętoszku” czy w „Jak Piekarczyk chwat Elbląg uratował”. Jednak jej prawdziwym debiutem na deskach elbląskiej sceny była rola Gretchen w „Mein Kampf”.

     - Tu, w elbląskim teatrze, czuję, że się rozwijam - mówi aktorka. - Ten teatr dał mi szansę, by szukać czegoś nowego i poznawać siebie, co jest najpiękniejsze w tym zawodzie. Przekłada się to też na życie prywatne. Są ludzie, którzy potrzebują stałej dawki adrenaliny i ja do nich należę. Właśnie dlatego wspinałam się - najpierw w krakowskim klubie Korona, później w Gdańsku. Dlatego też wykonuję zawód aktora. Wychodzi się na scenę i są emocje, ciśnienie skacze. Mam taką osobowość, która potrzebuje ciągłego wylewania swoich emocji, bo chorobą byłoby zatrzymywanie ich w środku. Wolę broić w teatrze niż na ulicy (śmiech).

     Czy każda rola daje aktorowi satysfakcję?

     - Nie - przyznaje Anna Gryszkiewicz. - Satysfakcję może dawać praca z partnerami scenicznymi, praca z reżyserem. Tu dodam, że praca z Arturem Hoffmanem, reżyserem „Mein Kampf”, była prawdziwą przyjemnością. Mam nadzieję, że satysfakcji z roli nigdy nie osiągnę, by szukać nowych doznań .

     Dziś młodzi aktorzy przedkładają karierę, sławę, rozpoznawalność, co daje im gra w serialach telewizyjnych, nad pracę w teatrze…

     - Nigdy nie interesowały mnie castingi, seriale - zapewnia Ania Gryszkiewicz. - I to nie chodzi o to, że nie mam szacunku dla ludzi, którzy to robią. Po prostu dla mnie stanie w kolejce do kamery, by się przedstawić, jest stratą czasu. Ja wolę deski i bezpośredni kontakt z widzem. Miałam przygody z filmem offowym - dodaje. - Może przyjdzie czas, że zechcę wystąpić na dużym ekranie. Póki co, jest dobrze tak, jak jest. Nigdy nie rywalizuję z partnerami ani z materią, ani ze sceną, robię wszystko, by ulepszyć siebie - podkreśla. - Rywalizuję tylko ze sobą.

     Czy mimo wykonywania zawodu, który się kocha, przychodzą chwile zwątpienia?

     - Żałuję czasem swojego wyboru, ale chęć tworzenia, chęć poznania nowych, ciekawych ludzi bierze górę - mówi Ania Gryszkiewicz. - Są jednak momenty, że chcę to rzucić, wyjechać i spróbować czegoś innego. Lubię podróżować, w domu nauczyłam się, jak czerpać korzyści ze zwiedzania świata. Wobec natury czuję się wolna, a moje problemy wydają się takie małe. No i mogę czuć się swobodnie z tym moim nieokiełznanym charakterem. Ludzi on męczy, a natura milczy. Nachodzi mnie czasem chęć, by wziąć plecak, rower i wyjechać.

     Czy aktor potrafi się relaksować, odpoczywać od sceny?

     - Zawsze miałam zdrowy dystans do tego, co robię, i wiedziałam, że trzeba umieć odpoczywać - mówi Ania Gryszkiewicz. - Gdy tylko mam wolny wieczór, jadę pierwszym pociągiem do Gdańska, by spędzić czas tam, gdzie chcę, z osobą, którą kocham, ze swoją książką, muzyką i wanną. Budda mówi, że doskonałością jest, gdy twoje ciało stanie się twoim domem. Ja się tego wciąż uczę. Odpoczynek można znaleźć wszędzie. Nie jestem aktorką przez 24 na dobę - zapewnia. - Znalazłam osobę spoza kręgu teatralnego, z którą uwielbiam spędzać czas. Lubię też dużo czytać i medytuję. To nie jest typowa buddyjska medytacja, a raczej moja własna. Staram się poświęcać na nią po 20 minut rano i wieczorem. Tego potrzebuję, by odświeżyć swój umysł. Kiedy mam wszystkiego dość, to wyjeżdżam, czasem wystarczy spacer - zwierza się aktorka. - Lubię jeździć po lasach na Kaszubach, Mazurach. Nawet wypady 2-3-dniowe wystarczają, by odpocząć.

Agata Janik
Elbląska Gazeta Internetowa
13 marca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...