Potrzebujemy kreatywnego partnera

Rozmowa z Leonardem Synakiewiczem

Rozmowa z Leonardem Synakiewiczem dyrektorem ds. marketingu firmy piekarsko-ciastkarskiej "Mamut" Sp. z o.o., wspierającej Wrocławski Teatr Lalek.

Jak według Pana, idea odpowiedzialności biznesu za kulturę wpisuje się w działalność firmy przez Pana reprezentowanej, a więc Piekarni „Mamut”? Jak postrzegana jest przestrzeń kultury w zarządzie pańskiej firmy? 

Jeśli chodzi o „Mamuta”, to są to dopiero początki we wspieraniu działalności kulturalnej. Przyznam szczerze, że do tej pory temat sponsorowania takich inicjatyw artystycznych się nie pojawił… Teraz szczęśliwie się zdarzyło, że dzięki znajomości z panem Robertem Skolmowskim, Dyrektorem Wrocławskiego Teatru Lalek, nasza firma może te idee rozwijać. Wynika to chyba przede wszystkim z tego, że przy współczesnym zalewie popkultury, coraz większą widzimy konieczność we wspieraniu działań reprezentujących lepszy i wyższy poziom kulturalny. Plany, które mamy będą z pewnością tę ideę rozwijać i udoskonalać. 

Czy są jeszcze inne instytucje, które „Mamut” wspiera finansowo?

Nie, jest to dopiero początek. Wrocławski Teatr Lalek będzie instytucją wiodącą i dzięki niej będziemy się uczyć tej współpracy.

Czy może nam Pan powiedzieć, w jaki sposób, bądź na czym polega wspieranie Wrocławskiego Teatru Lalek przez firmę „Mamut”?

Do tej pory nasza współpraca polegała na wspieraniu „Mikołajek”, czyli na dotarciu do bardzo szerokiej publiczności dziecięcej - „Mamut” fundował małym widzom, biorącym udział w wydarzeniu, podarunki, których było ponad dziesięć tysięcy. Przyznam, że wymagało to od nas trochę wytężonej pracy, ale kto jak nie „Mamut” ma we Wrocławiu zacząć funkcjonować w świadomości tych dzieci. Muszę także w tym miejscu wspomnieć o drugim projekcie WTL, który nas szalenie zainspirował – myślę o „Bajkobusie”. Aby rozbudować repertuar „Bajkobusowy” w najbliższym czasie chcemy przyzwyczaić mieszkańców Wrocławia, tych najmłodszych i tych starszych, że „Mamut” jest firmą silnie związaną z miastem.

Jaką korzyść ma firma „Mamut” ze sponsorowania kultury? Czy łatwiej jej wtenczas przełknąć wydatek pieniężny?

Tak. W takim przypadku jest to wielostronna korzyść. Można przecież wyobrazić sobie, że wydajemy, jako „Mamut”, bądź jako jakakolwiek firma, pieniądze na prostą reklamę telewizyjną, ale nie o to nam chodzi. Ważne jest dla nas zakorzenienie się we Wrocławiu, w świadomości dzieci i ich rodziców. Myślę, że dzięki współpracy tego rodzaju zaczynamy być klasyfikowani na innym poziomie niż dotychczas. 

Czy wynikają z takiej współpracy korzyści inne niż wynikałyby np z reklamy telewizyjnej?

Na pewno taki rodzaj współpracy z Wrocławskim Teatrem Lalek nie jest przeliczalny na proste korzyści. Dostrzegamy, że jest to długofalowy proces, który może nawet trwać kilka lat, jeśli będziemy konsekwentnie tą drogą podążać. Nie ulega wątpliwości, że ta konotacja wyższej kultury z „Mamutem” także nobilituje nasze produkty, to związek przyczynowo-skutkowy (śmiech). 

A jednocześnie daje świadectwo i wyobrażenie o niepospolitości o samym myśleniu firmy.

Tak, dokładnie. To „ukryte finansowanie”, nie oczekujemy bowiem wzrostu sprzedaży w kolejnych miesiącach, gdyż to nie możliwe. To jest przyzwyczajanie odbiorców sztuki do naszej marki, przypominanie o naszym funkcjonowaniu w społeczeństwie.

Czy współpraca z WTL otwiera dla „Mamuta” nowe perspektywy współpracy z innymi instytucjami?

Na pewno nie jest to w przypadku naszej firmy zaplanowane na nadchodzący rok, jest to suma zabudżetowana jak dotąd wyłącznie na współpracę z Wrocławskim Teatrem Lalek. Rzecz w tym, że jako „Mamut” nie jesteśmy firmą tak bogatą, by jednocześnie wspierać wiele inicjatyw… Być może stanie się tak w przyszłości, jeśli tylko się okaże, że znajdują się pomysły na jakąś dalszą i atrakcyjną współpracę. Sądzę, że wówczas będzie to niezwykle interesujący kierunek wspierania sprzedaży „Mamuta”. Postrzegam to w ten sposób: nasza współpraca z WTL to korzyść dla kultury, ale oceniając jej całokształt – szansa na wzrost sprzedaży. Nasza firma istnieje na rynku od czasów międzywojnia, działa więc przez laty i jest to coś niewątpliwie niebywałego. Kształtujemy obecnie odległą przyszłość. 

W czym konkretnie „Mamut” wsparł Wrocławski Teatr Lalek, jak wyglądała ta współpraca?

Sponsoring „Mamuta” dotyczył „Mikołajek”, przedstawień w Centrum Handlowym „Renoma” i we Wrocławski Aquaparku. „Mamut” obdarował dzieci swoimi wypiekami świątecznymi. Paczkę dostało ponad dziesięć tysięcy dzieci, dostało ją każde dziecko, bez wyjątku - nie było też dla nas innej alternatywy. Chcieliśmy, by nie było wobec nich nieuczciwości. A teraz nasza współpraca koncentruje się wokół „Bajkobusu”, który jest cały czas w planach. Nie mamy jeszcze stworzonego całego projektu na rok przyszły, gdyż jest to związane z pewną zmianą strategii marketingowej „Mamuta”, ale w zależności od tego, jak firma będzie dla nas pracowała, Wrocławski Teatr Lalek i jego „Bajkobus” na pewno w naszych planach się znajdą. 

Jak to się stało, że to Pan wszedł z w zakres działań sponsorowania Wrocławskiego Teatru Lalek?

Zdecydowały o tym dwa elementy. W poprzedniej firmie, w której pracowałem, firmie zajmującej się elektroniką, pomagałem panu Robertowi Skolmowskiemu w zakresie środków wizyjnych. Wtenczas wspieraliśmy nimi teatr, uczestniczyliśmy w inscenizacji „Carmen” w Hali Ludowej, obsługiwaliśmy część audiowizualną wodowiska. Znajomość ta z czasem zaowocowała kolejnymi projektami i jeszcze intensywniejszą współpracą. Trzeba powiedzieć, że o ile biznesem zajmują się ludzie, którzy znają narzędzia marketingowe i potrafią nimi operować, by sprzedawać swoje produkty i markę, o tyle artysta jest z założenia „biznesowy”. A problem polega na tym, że taki artysta często nie ma potężnych pieniędzy na to, by się wypromować. Jest to zatem, przypatrując się naszej współpracy, jedyny modus viviendi… Istnieje też, moim zdaniem, problem w pewnej świadomości naszych twórców, którzy nie zawsze dopuszczają do siebie myśl, że ich sztuka to także produkt do sprzedania. 

Dlaczego w przeszłości takie propozycje współpracy z „Mamutem” się nie pojawiały? Czy zależało to od ludzi, którzy kierowali firmą?

Niedobrze byłoby tak mówić. Nie doszło po prostu do właściwego spotkania, do interakcji jaka jest obecnie między Wrocławskim Teatrem Lalek i panem Robertem Skolmowskim a nami. Pan Dyrektor proponuje nam miliony pomysłów, nigdy mniej (śmiech)… Co ciekawe, nigdy dotąd nie pojawiały się takie propozycje. Nie były to, jak dotąd, oferty wprost, ani w firmie „Mamut”, ani w firmie poprzedniej - w „Wizji”, w której pracowałem. Nikt się do nas z taką propozycją współpracy nie zwrócił. Co więcej, w „Mamucie” nie mieliśmy nawet zapytań o to, by sponsorować koncerty charytatywne… 

Proszę przyznać, ile czasu porządny biznesmen w dzisiejszych czasach poświęca na kulturę.

Przyznam szczerze, że zastanawiałem się nad tym ostatnio, przy okazji rozmowy z kimś. W te święta przeczytałem książkę, ale faktem jest, że aktywne śledzenie bieżących wydarzeń kulturalnych stanowi niemały problem... 

Samo jednak uczestnictwo w sponsoringu pomaga i ułatwia biznesmenom dostęp do wydarzeń kulturalnych, daje odrobinę więcej czasu na to, by w nich uczestniczyć…

Niewątpliwie.

Czy jako „Mamut” macie cel, by kierować działania sponsorskie w kierunku młodych ludzi?

Powiem wprost – tak. Im młodszy odbiorca, tym lepszy. To dla nas umacnianie świadomości klienta, próba stworzenia pozytywnej konotacji, która zaprocentuje. Nie w tym roku, nie w przyszłym, ale w latach kolejnych. 

Interesujące jest to, że takie sponsorowanie kultury jest jeszcze możliwe.

Tak, ale tu prawdą jest, że czarodziejem, zarażającym swoimi działaniami jest pan Dyrektor Robert Skolmowski. To partner, z którym załatwia się interesy niebywale szybko. Ludzie z biznesu mają bardzo dość ograniczony kontakt z przestrzenią kultury, dlatego potrzebujemy kreatywnego partnera do współpracy.

Dlatego, tak jak kulturze należałoby życzyć dobrych partnerów do współpracy, tak i Państwu chcielibyśmy życzyć takich partnerów

Oczywiście, dziękuję. Nie jest bowiem sztuką, przy okazji spektaklu, postawić plansze reklamujące naszą markę. To musi być zawsze jakieś współdziałanie, współtworzenie projektu.

*Firma MAMUT jest największym producentem piekarsko-ciastkarskim na Dolnym Śląsku i jedynym w Polsce o tak szerokim i zróżnicowanym asortymencie.

Joanna Gdowska, Ryszard Klimczak
Dziennik Teatralny
31 grudnia 2009
Portrety
Leszek Wosiewicz

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia