Powrócili w nowym sezonie

"Powróćmy jak za dawnych lat" - reż. Jerzy Woźniak - Teatr Muzyczny w Łodzi

W przedwojennej warszawskiej kawiarni spotykają się filozof, erudyta i stały bywalec spotkań artystyczno-literackich Franciszek Fiszer (Janusz Skoneczny) oraz osobisty adiutant Józefa Piłsudskiego Bolesław Wieniawa-Długoszowski (Andrzej Fogiel), uwielbiający dobrą zabawę, zakrapiane imprezy i przebywanie w kobiecym towarzystwie. Co wyniknie z tego spotkania? Odpowiedź znajdziemy w inaugurującym kolejny sezon artystyczny spektaklu łódzkiego Teatru Muzycznego "Powróćmy jak za dawnych lat"

Premiera miała miejsce w Sali Lustrzanej Muzeum Miasta Łodzi, a głównym elementem scenograficznym były stoliki, wśród których przechadzał się oczekujący na gości kelner (Maciej Markowski). Każdego z przybyłych swoją anegdotką zabawiał niezmiennie uśmiechnięty gazeciarz (Piotr Kowalczyk), który prócz najnowszych doniesień prasowych dostarczał klientom przede wszystkim sporej dawki humoru. Dowcipy - obok piosenek - są najważniejszym elementem przedstawienia przybierającego formę wieczorku spędzonego w kawiarni z dawnych lat (większość dowcipów dawno utraciła swój termin ważności, jednak dodawały one uroku niecodziennemu spotkaniu pomagając zbudować nastrój przedwojennej kawiarni). Kelner, dla którego najważniejsza jest wysokość napiwku, spotka się z oficerem, który zaprosił na kolację swojego przyjaciela, słynącego z umiłowania uciech stołu samozwańczego filozofa Franciszka Fiszera. Ich rozmowy toczyć się będą wokół wad i zalet przebywania w towarzystwie przedstawicielek płci pięknej, układów towarzyskich, które miały decydujący wpływ na życie każdego kawiarnianego bywalca oraz własnych przemyśleń, jakimi dzielili się nie tylko w wąskim gronie przyjaciół. Szybko okazało się jednak, że do pełni szczęścia panom zabrakło pojawienia się pięknych, eleganckich kobiet (rozgraniczenie między jednymi i drugimi również stało się przedmiotem dyskusji mężczyzn), na które widzowie spektaklu nie musieli długo czekać. Pierwszą z zaprezentowanych piosenek było „Tango Notturno” śpiewane niegdyś między innymi przez Polę Negri i Wierę Gran. Tym razem swoim wykonaniem zachwycała Agnieszka Gabrysiak - śpiewaczka wprowadziła publiczność w klimat czasów, w których dane słowo więcej było warte niż najpiękniejsze przysięgi składane przez współczesnych mężczyzn, którym daleko do elegancji i kultury przedwojennych amantów. 

Wśród zaprezentowanych utworów mieliśmy okazję usłyszeć największe przeboje polskiej piosenki, takie jak „Zimny drań”, „Serce”, „Odrobinę szczęścia w miłości”, „Trudno”, „Ja się boję sama spać”, „Miłość ci wszystko wybaczy”, „Każdemu wolno kochać”, „Sex appeal”, „Na pierwszy znak”, „Ta mała piła dziś”, czy „Ada, to nie wypada”. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie utworu „Nie kochać w taką noc to grzech”, jedynak konieczność dokonania wyboru nieodłącznie wiąże się z rezygnacją z pewnych elementów. A jeśli chodzi o przedwojenne polskie piosenki naprawdę mamy z czego wybierać. Dziś w wielu przypadkach trudno dociec, do repertuaru którego wokalisty przypisać konkretny utwór, były bowiem wykonywane przez szereg wybitnych artystów stając się częścią naszego narodowego dziedzictwa. Wspólnym mianownikiem wszystkich piosenek są pisane przez najlepszych literatów, poruszające uniwersalne tematy teksty (mówią głównie o miłości i relacjach damsko-męskich) doskonale znane kilku pokoleniom Polaków. Okazało się, że wciąż, niezmiennie o tym samym „marzy dziewczyna gdy dorastać zaczyna, kiedy z pączka zamienia się w kwiat” i że kiedy człowiek zmienia się nie do poznania nie można nic na to poradzić, bo „gdy człowieka zakochany, to chodzi jak pijany i wszędzie widzi postać - jedną, drogą, cudną”. Cóż zrobić, „to jest miłości siła, że jak cię raz chwyciła, to nie poradzisz nic”.

Wybór zaprezentowanych utworów skłaniał do refleksji nad współczesną polską twórczością muzyczną - mimo, iż teksty przedwojennych piosenek nie należały do skomplikowanych daleko im jednak do prymitywizmu, który zdaje się być podstawowym wyznacznikiem rodzimych piosenek prezentowanych obecnie na antenach większości stacji radiowych i telewizyjnych. Tworząc koncert najpiękniejszych polskich utworów musimy odwoływać się do kompozycji, które powstawały w początkach ubiegłego stulecia. To właśnie one wygrały walkę z czasem.

Zarówno artyści jak i widzowie Teatru Muzycznego z niecierpliwością oczekują chwili, kiedy remontowana od 3 lat siedziba Teatru zostanie oddana do użytku, o czym przypomniała dyrektor Grażyna Posmykiewicz witająca zgromadzonych gości. Mimo piętrzących się trudności i tęsknoty za stałym teatralnym domem udało się w dobrym stylu rozpocząć kolejny sezon teatralny. Oby po zakończeniu remontu do nowej siedziby artystom udało się „powrócić jak za dawnych lat”.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
11 października 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia