Powrót do Kany

"Lailonia" - reż. Mateusz Przyłęcki - Teatr Kana w Szczecinie

Już w piątek po szesnastu miesiącach (ostatni spektakl: listopad 2012) na deski Teatru KANA wróci ulubiony spektakl szczecińskiej Publiczności: "Lailonia". Zaprezentowany w marcu będzie dwa razy: 7 i 8 marca (piątek i sobota).

Spektakl zrealizowany przez zespół Teatru Kana (premiera: wrzesień 2009) uznawany jest za jedną z najbardziej zaskakujących i obiecujących teatralnych adaptacji twórczości Leszka Kołakowskiego. Oparty na grze zespołowej i zrytmizowanej strukturze, otwiera pole do improwizacji aktorskiej. Budowany nowoczesnym, oszczędnym językiem, bierze w teatralny cudzysłów kreowaną na scenie rzeczywistość, stając się jednocześnie bardzo osobistą wypowiedzią aktorów na temat własnych lęków, śmieszności i fobii. Posługując się w bardzo przewrotny sposób humorem, zabawą, piosenką, konwencją "teatru w teatrze", pokazuje bezradność i zagubienie człowieka wobec świata wartości.

Przedstawienie jest wysoko oceniane zarówno przez krytyków, jak i widzów (zdobyło m.in. Nagrodę Publiczności podczas XVIII Alternatywnych Spotkań Teatralnych "Klamra" 2010 w Toruniu). Było prezentowane m.in. w Gdańsku, Poznaniu, Łodzi, Warszawie, Berlinie, Tokio i Pekinie. Spektakl grany był łącznie 80 razy zarówno w naszym mieście, jak i na całym świecie.

Leszek Kołakowski (1927-2009) - jeden z najwybitniejszych polskich filozofów, publicysta, prozaik, autor satyr i bajek filozoficznych. Do 1966 roku kierował katedrą marksizmu-leninizmu na Uniwersytecie Warszawskim. W 1966 roku odebrano mu katedrę i usunięto z PZPR za krytykowanie władzy. Pod koniec lat 60-tych profesor Kołakowski został zmuszony do emigracji. Pracował na McGill University w Kanadzie (1968), później wykładał na University of California w Berkeley (1969), a od 1970 roku do emerytury rozwijał działalność naukową i nauczycielską w oxfordzkim All Souls College. Na emigracji jego poglądy zaczęły stopniowo ewoluować w kierunku ogólnie rozumianej myśli chrześcijańskiej.

Słowo od Reżysera:

"Postacie z bajek Kołakowskiego boją się anonimowości. Robią wszystko, żeby zaznaczyć swoją obecność, zwrócić na siebie uwagę, wyróżnić się z tłumu, zaistnieć. Wierzą, że jeśli uda im się spełnić w tym dążeniu, poczują się wreszcie szczęśliwe.

Podobnie jest z aktorami, którzy wcielają się w mieszkańców Lailonii. Chęć zaistnienia na scenie staje się dla nich coraz silniejszą pokusą. Każdy chce mieć swoje "pięć minut", pragnie, żeby jego występ był sukcesem. Każdy chce zostać zwycięzcą, nikt - przegranym.

Tymczasem bohaterom bajek Kołakowskiego nie udaje się osiągnąć upragnionego szczęścia, ich działania kończą się najczęściej porażką. "Tu na ziemi nie ma sukcesu. Oczywiście są ludzie sławni. Jednak mimo wszystko bym utrzymywał, że wszyscy jesteśmy nieudacznikami" - pisze Kołakowski. Czy mamy zatem zaakceptować życie jako nieuchronną porażkę? Czy oznacza to, iż nie warto podejmować próby zawalczenia o własne szczęście? Czy mamy w ogóle szansę na wygraną w szamotaninie z własnym losem? Czy mamy jakikolwiek wpływ na jej wynik?

Kołakowski nie chce odpowiadać na pytanie o to "jak żyć, żeby być szczęśliwym?". W jednym z wywiadów mówi -"jeżeli godzę się na to, że nie będę papieżem, ani Gretą Garbo, jeżeli wiem, że nie jestem i nie mam być doskonały, jeżeli nie wymagam od siebie zbyt wiele, cieszę się drobiazgami, jestem pogodzony z drobnymi grzeszkami i jeżeli zgoda na takie życie mnie nie unieszczęśliwia, to wszystkim jest lepiej". "Przez miernotę do dobrego życia? Taka jest pana rada?" - pyta dziennikarz. Kołakowski odpowiada - "Może coś takiego. Ale ja nie chcę nikomu doradzać. Mówię tylko, co mi się zdaje pożyteczne." (Mateusz Przyłęcki)

(-)
Materiał Teatru
4 marca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia