Powrót do „umarłej klasy"

„Droga do domu" – aut. Hanna Ważna, Kornelia Świdzińska - reż. Robert Czechowski - Lubuski Teatr w Zielonej Górze

Wybuch wojny na Ukrainie spowodował, że ludzie ponownie zmienili system wartości. Można powiedzieć, że powrócili do „umarłej klasy", w której świat jest zdeformowany, ukryty pod powłoką lęku. Robert Czechowski, adaptując na scenie Lubuskiego Teatru sztukę, napisaną przez uczennice z I Liceum im. Edwarda Dembowskiego w Zielonej Górze pokazał, że sztuka odzwierciedla nastroje, które panują na świecie.

,,Droga do domu" to musical powstały z inicjatywy uczniów. To wzruszająca historia, zainspirowana legendami ukraińskimi, o dzieciach dotkniętych wojną, które, podróżując po świecie, odnajdują ziemię, na której założą miasto Kijów. W drodze słyszą opowieść o dzielnym wojowniku ukraińskim, który, wracając z bitwy i przezwyciężając liczne przeszkody, musi przemierzyć drogę, prowadzącą do jego rodzinnego domu. Pamiętam, jak po raz pierwszy uczniowie wystawiali tę sztukę, jeszcze bez pomocy zawodowego reżysera.

Spektakl miał tę samą treść i te same utwory (z wyjątkiem dwóch dodatkowych scen, które Hanna Ważna dopisała na potrzeby realizacji teatralnej), w dużej mierze nawet tę samą obsadę. Fundamentalna różnica polega na sposobie przedstawienia. Kiedy uczniowie samodzielnie wystawili sztukę, aktorzy nie byli cały czas obecni na scenie. Wychodzili za kulisy, gdy nie musieli wygłaszać kwestii. Najważniejszym rekwizytem była łódź, którą płynęli główni bohaterowie.

Czechowski zrezygnował z tego. Uwagę przykuwa piękna scenografia. Widzimy metalowe konstrukcje imitujące drogę oraz ogromną, skrzydlatą rzeźbę, poruszającą się na kołach rowerowych o nienaturalnych rozmiarach. Wszystko obserwuje księżyc – wielki, jasny okrąg. Młodzież wykorzystuje całą przestrzeń, wypowiadając kwestie w momencie, gdy stoją na zbudowanych konstrukcjach. Kolorowe flagi, którymi wymachują, budują atmosferę i potęgują wrażenie chaosu wywołanego przez wojnę. Wszyscy aktorzy są cały czas obecni na scenie. Jeżeli nie grają w danej scenie, przemieniają się w żywioły. Nie ma już drewnianej łodzi. Bohaterowie stoją w dwóch oponach. Porywają ich fale, tworzone przez innych aktorów. Młodzież cały czas krąży, ustawiając się w dziwnych, trochę zdeformowanych pozach. Nie sposób nie zauważyć w tym ruchu podobieństwa do teatru Kantora. Podobieństw jest zresztą wiele. Zarówno Kantor ,,Umarłą klasą" jak i Czechowski ,,Drogą do domu", pokazują świat skażony wojną za pomocą języka ciała aktorów. Obaj również współpracują przy tych spektaklach z naturszczykami.

Widzów od razu porywa muzyka. Słyszymy świetnie zgrany zespół w składzie: Hania Ciszak (fortepian), Eliza Gaczyńska (dzwonki), Weronika Malecka (klarnet), Mikołaj Lisiecki (gitara elektryczna), Maria Szczęsna (gitara klasyczna), Jaryna Mironova (skrzypce), Uliana Mironova (gitara basowa), Julia Skoczylas (altówka), Stanisław Siatecki (perkusja) oraz chór: Julia Walkowicz, Małgorzata Sulikowska, Alicja Kołodziej, Anna Skrzypczak, Antonina Arkit, Emil Malinowski, Karolina Barczak, Rozalia Pukacka, Kornelia Świdzińska. Dyrygentką jest Hanna Ważna, autorka wszystkich utworów w sztuce. Szczególną uwagę zwróciłam na humorystyczną piosenkę o zgubionej drodze oraz na tajemniczy utwór o lesie umarłych.

Na początku oglądamy tragedie rodzeństwa: Kija (Oleksandra Buldakova – ukraińska uczennica, która wygłaszała swoje kwestie w ojczystym języku), Chorywa (Tomasz Kozłowski), Szczeka (Katarzyna Regeńczuk), Łybedzi (Weronika Malecka – uczennica wystąpiła w podwójnej roli jako klarnecistka i narratorka sztuki). Dzieci, zmęczone podróżą, chcą usłyszeć bajkę o wielkim ukraińskim bohaterze – Mamaju. W tej roli widzimy drugiego ucznia, który przyjechał do Polski z Ukrainy - Vladyslava Shemchuka. Podchodzi on bardzo emocjonalnie do swojej roli, dlatego jest w niej prawdziwy. Jego towarzyszem w podróży jest Wasyl, zagrany przez Nikodema Kozłowskiego.

W wielu scenach uczniowie mają okazję pokazać swoje możliwości aktorskie. Gratuluję Katarzynie Regeńczuk sceny nawiedzenia, w której uczennica upiornym, wręcz demonicznym głosem odstrasza wędrowców. Brawa dla Tomasza Kozłowskiego, który popisał się świetną dykcją, emisją głosu i warsztatem aktorskim. Zwróciłam również uwagę na grę Nikodema Kozłowskiego w trudnej pod kątem aktorskim scenie śmierci Wasyla, za którą odpowiedzialny jest Herszt rzezimieszków (uosobienie zła w sztuce), zagrany przez Marcina Ficka. Najpiękniejszą sceną w spektaklu była podróż przez las umarłych. Wzruszyli w niej Agata Śmiłowska, Lena Bredla, Adam Buś, Tymoteusz Gaczyński, Karolina Suchorska, odgrywający ludzi zmarłych ludzi, doświadczonych przez okrucieństwo wojny.

Młodzi aktorzy wyszli z bezpiecznych ławek szkolnych i przeszli do „umarłej klasy". Miejmy nadzieję, że zbiórka charytatywna na rzecz pomocy Ukrainie, która była prowadzona podczas spektaklu, pozwoli na to, że drzwi tej klasy zamkną się na zawsze a młodzież znowu będzie mogła wystawiać sztuki o szczęściu i wolności, traktując wojnę jedynie jako jeden z wielu rozdziałów w historii świata.

Zofia Ścigaj
Dziennik Teatralny Zielona Góra
20 stycznia 2023

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...