Powszechność obłędu

"Król Lear" - reż: Cezarijus Graužinis - Wrocławski Teatr Współczesny

Król i Błazen. Błazen i Król. Szekspirowski "Król Lear" w reżyserii Cezarijusa Graužinisa buduje sceniczne napięcie na relacjach między słowami i działaniami tych dwóch postaci. Błazen (brawurowo i emocjonalnie zagrany przez znakomitą Marię Czykwin) przedstawia rozdartemu między szaleństwem a rozpaczą Learowi jego własną historię. Niczym okrutny bóg każe mu ponownie przeżywać to, co najboleśniejsze; brutalnym wspomnieniem wyrywa go z bezpiecznej amnezji obłędu

Bez dwóch zdań – scena należy do Błazna. To on jest głównym organizatorem jej przestrzeni. Spełnia rolę narratora; podpowiada postaciom ich kwestie, momentami brutalnie nakłania je do mówienia. Rozmawiając z Learem, pomaga mu odzyskać utraconą tożsamość. Spektakl otwiera scena, w której ubrany w niewinną biel Król (Bogusław Kierc) zadaje dramatyczne pytania: „gdzie jestem; gdzie byłem; kim jestem?”. To słowo Błazna na nowo stwarza jego rzeczywistość – wywołuje z otchłani niepamięci pozostałych bohaterów, którzy pozostają niejako niedokończeni; istnieją tylko na potrzeby opowieści. Słowo ma tutaj moc stwarzania nowych realiów (jak w scenie z Gloucesterem stojącym na wyimaginowanym urwisku), okazuje się jednak niewystarczające i bezradne wobec tragedii ludzkiego losu. W obliczu śmierci głównych bohaterów błazeńska mowa przekształca się w bełkot, przypominający mowę afatyka. 

Zdarzenia dramatu osadzone zostały w dekoracjach o tyleż sugestywnych, co skromnych. Postacie poruszają się po ozdobnej posadzce otoczonej betonowym murem ze słupami; z jednej strony scenę zamyka szklana ściana przepuszczająca światło. Na podłodze stoją metalowe wiadra, które pełnić będą rozmaite funkcje – przede wszystkim staną się źródłem arcyciekawych efektów dźwiękowych (zwłaszcza bitewnej wrzawy). Gra światła uwydatnia poszczególne elementy przestrzeni, nabiera wyjątkowego znaczenia w scenie burzy, podczas której migające w czerwieni żyrandole imitować będą błyskawice.

Wszystkie efekty zdają się służyć uwydatnieniu centralnej postaci Króla i stanów jego ducha. Gdy nadchodzi nawałnica, Błazen wygłasza kwestię „burza idzie”, przytykając ucho do piersi Leara. Król nieustannie się zmienia pod wpływem jego komentarzy i działań – pogrąża się w bezradności, popada w obłęd (udaje ptaka unoszącego się na połach płaszcza jak na skrzydłach), głośno wyrzeka na niesprawiedliwość losu, by znaleźć chwilowe uspokojenie w spotkaniu z ukochaną córką, Kordelią (Katarzyna Michalska). Intymność spotkania ojca z córką podkreśla fakt, iż ma ono miejsce z dala od hałasów i kłótni pozostałych postaci, w rogu sceny, za betonowym filarem. Na wyjątkową pochwałę zasługuje rola Bogusława Kierca – scena aż wrze od emocji.

Szaleństwo staje się udziałem również pozostałych bohaterów spektaklu, którzy miotają się między tragizmem a komizmem. Świetnie aktorsko wypada duet Edmund-Edgar (Krzysztof Boczkowski i Piotr Łukaszczyk). Edmund zdaje się udawać upośledzonego, by wzbudzić zaufanie ojca i sprytnie przeprowadzić intrygę przeciw bratu; wygnany Edgar przeistacza się w szalonego Tomka (pląsy odzianego w zgrzebną koszulę Łukaszczyka budzą niezmierny zachwyt i wesołość widowni). Groteskowość rozdarcia między rzeczywistością a wymysłem staje się też udziałem Gloucestera. Ów początkowo uroczo nieporadny starzec w grubych okularach staje się ofiarą podstępnych działań własnego syna – scena jego okaleczenia przez księcia Kornwalii wypada zaiste mocno i wstrząsająco.

Opowieść Błazna – bo tak chyba należy traktować całość dziejącej się na scenie akcji – staje się nie tylko narracją o obłędzie, ale i o banalnej zwierzęcości zła. Przemoc rodzi tu przemoc; Goneryla (Anna Kieca) i Regana (Matra Szymkiewicz) skaczą sobie do gardeł, w relacjach z mężami uciekają się do rękoczynów. Po bitwie z wojskami Francji razem z Edmundem piją krew wrogów. Ocalonej niewinności zdaje się doświadczać jedynie Lear, którego śmierć odbierze Błaznowi drwiący lub tylko komentujący głos. Błazen jest bowiem w spektaklu tym, kto wie najwięcej o człowieczym nieszczęściu i ma świadomość, że nawet sarkazm nie pozwoli go oswoić. Prowadzi nas przez labirynty przeżyć Leara, stając się jego przewodnikiem. Jego oczami oglądamy świat zepsuty przez zło i wyrachowanie, skąpany we krwi i skażony nieczystymi intencjami.

„Króla Leara” Graužinisa odczytać można jako przypowieść o ludzkim szaleństwie, samotności, wyobcowaniu. Tragedia Leara rozgrywa się na tle wrzawy, krzyku, muzyki niekiedy głośniejszej niż wypowiadane aktorskie kwestie. Stanowcze przeciwstawienie cierpienia Króla przeżyciom reszty świata pozwala wydobyć z Szekspirowskiego dramatu istotną prawdę. Prawdę bólu istnienia pośród obłędu.

Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
9 lutego 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia