Poza mitem

"Pan Tadeusz czyli..." - 37. Opolskie Konfrontacje Teatralne "Klasyka Polska"

Tegoroczne Opolskie Konfrontacje Teatralne "Klasyka 2012"otworzyła polska epopeja narodowa, "Pan Tadeusz, czyli Ostatni zajazd na Litwie" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego w wykonaniu aktorów ze Starego Teatru w Krakowie

Grabowski, od lat zafascynowany klasycznymi dziełami, sięgając po epos Mickiewicza, sprawnie pozbawia go otoczki tradycyjnego czytania. Reżyser konstruuje nie tylko obraz dawnej społeczności polskiej, ale także tworzy coś na podobieństwo krzywego zwierciadła, w którym możemy się przejrzeć i zrozumieć, że mimo upływu lat pewne narodowe fetysze wciąż w nas żyją. Opowieść nie została potraktowana jako pełna patosu i wątków historycznych szkolna lektura. Dzięki wydobyciu i podkreśleniu żartobliwych skojarzeń i przedstawieniu postaci „na opak” uwypuklono bowiem jej atrakcyjną, często komediową formę.

Bohaterowie zostają odarci z wszelkiej urody i blichtru. Tadeusz jest nieporadny i niezdecydowany. Postać Zosieńki wykreowano jako wiejską chłopkę odbiegającą od powszechnej wizji pięknej, kobiecej i romantycznej dziewczyny. Telimena (najlepsza w spektaklu rola Katarzyny Krzanowskiej) przywodzi na myśl pokraczną, wiejską femme fatale, od samego początku rozbawiającą publiczność wątpliwymi umiejętnościami autoprezentacji. Humorystyczną formę spektaklu wspiera dodatkowo ciekawy zabieg reżysera, polegający na tym, iż aktorzy, oprócz odgrywania własnych ról, stają się także narratorami swoich historii. Zabawnie, chwilami ironicznie i krytycznie stylizują tekst epopei na komentarz dotyczący własnego zachowania. Takie zdystansowane podejście do bohaterów delikatnie kłuje naszą polskość, ukazując drugą twarz narodu.

Cała akcja przedstawienia osadzona jest w bliżej nieokreślonym czasie, wiadomo jedynie, że są to lata współczesne. W pierwszej części aktorzy występują ubrani w dość trywialny sposób –stanowią przeciętną grupę osób, pogrążanych w nudzie i apatii. Za pomocą słów poezji próbują ponownie nadać utracony blask swojemu światu i powrócić do dawnych czasów szlacheckich, które zdają się być utopią. Stale wędrując, chcą więc zmienić swoją rzeczywistość - dotrzeć do wyśnionej, lecz ciągle nieosiągalnej Polski. Społeczeństwo nie potrafiące zerwać z romantycznym mitem „kraju wspaniałego”, niesie modlitwy do nieba, wyśpiewując kolejne pieśni do ojczyzny. Stanowi to lustrzane odbicie naszego narodu, ciągle dążącego do zmian. Na scenie nie widzimy szlacheckich dworków, pięknych polskich łąk i pagórków. W zamian zostajemy osadzeni na placu budowy, gdzie zobaczyć możemy jedynie surowe ściany, metalowe konstrukcje i betoniarkę. Owa scenografia nawiązuje do licznych prób odbudowywania naszego kraju, które mimo upływających lat nie mają szans na powodzenie, gdyż ciągle tkwimy w tym samym miejscu – chcemy zmienić świat, lecz nie próbujemy zmienić siebie.

Gdy zwykli, przeciętni mieszkańcy kraju wygłaszają słowa epopei, tworzą swego rodzaju iluzję, która przenosi nas na chwile do szlacheckiego świata. Przemiana zobrazowana jest w niemal dosłowny sposób. W drugiej części spektaklu współcześni bohaterowie zrzucają marynarki i zmieniają je na kontusze –zamiast naśladować, stają się postaciami wyrwanymi prosto z tekstu Mickiewicza. Utopijny, wspaniały szlachecki świat, w którym żyją ma jednak w sobie coś nierealnego – obraz stworzony w pierwszej części wciąż pozostaje w pamięci publiczności. Do demaskacji dochodzi w trakcie uczty w karczmie, gdzie z dzielnych, szlacheckich bohaterów wychodzi pretensjonalność, głupota, porywczość i pijaństwo. Czyżby przez 200 lat nic się nie zmieniło, wciąż jesteśmy tacy sami?

W spektaklu pojawiają się naprzemiennie sceny grupowe, indywidualne i te dla dwóch lub trzech aktorów. Dobra współpraca dużego zespołu, dynamiczność, płynność i ciekawa konstrukcja scen, w których występują wszyscy aktorzy dodają przedstawieniu dużego uroku. Przewrotność wydarzeń na scenie sprawia, że widz, mimo tego, iż dobrze zna tekst eposu, jest nieustannie zaskakiwany. Całości towarzyszy muzyka wykonywana na żywo przez smyczki i instrumenty dęte oraz ciekawa gra świateł. Publiczność daje się porwać historii tak zresztą jak aktorzy, którzy z łatwością wypowiadają mickiewiczowskie frazy. Umiejętne operowanie tekstem oraz spójność zespołu zasługuje na brawa.

Przemyślane i dopracowane szczegóły, brawurowe wykonanie, plastyczne obrazy, pieśni, które nadają rytmu całemu przedstawieniu, oszczędna scenografia, stroje…to wszystko składa się na spektakl o wysokiej wartości estetycznej. Dodatkowo konstrukcja i idea, na której oparto widowisko sprawia, że „Pan Tadeusz” zostaje odczytany od nowa – z dystansem i uśmiechem, bez poloneza i donośnego „kochajmy się”. Śmiejąc się z własnych frustracji, przywar i kompleksów, wychodzimy poza świat mitu i fantazji o nas samych. Taki chyba był cel reżysera.

Katarzyna Majewska
Dziennik Teatralny Opole
23 kwietnia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...