Pożegnanie

Joanna Puzyna-Chojka

To stereotyp pisać o kobiecie (teatrolożce, krytyczce), że była bardzo kobieca. A przecież taką Ją widzę, w nasyconych kolorach: miodowy blond, kwieciste spódnice, spojrzenie spod rzęs. Poważne i ciepłe spojrzenie, czasem kpiące.

Nie znałyśmy się dobrze, spotykałam Joannę głównie na czytaniach sztuk podczas finałów Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, której była pomysłodawczynią. I świetny miała ten pomysł – powinnam Jej była to powiedzieć, podziękować. Byłyśmy też kiedyś w tej samej komisji, oprócz nas sami mężczyźni.

Zaimponowała mi swobodą, z jaką broniła swojego stanowiska: miękko, nikogo nie urażając, ale stanowczo. Pomyślałam, że na tym polega asertywność i że nie trzeba ze swojej kobiecości niczego poświęcać, że ona właśnie dodaje autorytetu, jeśli idzie w parze z odwagą. A odwagę Joanna miała, czego dowiodła choćby w Rzeszowie, gdzie przez cztery ostatnie lata odpowiadała programowo za Festiwal Nowego Teatru, na który wbrew oponentom sprowadzała śmiałe, nowoczesne przedstawienia.

Była też w tym roku członkinią Komisji Artystycznej w Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. W miniony wtorek podpisała w Warszawie ostateczne rozstrzygnięcia i pojechała z mężem i dwójką dzieci dalej na Południe, na bałkańskie wakacje. Dwa dni później zginęła tragicznie na granicy Serbii z Bośnią, podobno kierowca tira nie zaciągnął hamulców.

Wspominano Ją na sobotniej gali Konkursu, jeszcze z niedowierzaniem, że to się stało. Dopiero co jeździła z innymi po kraju. Zawsze po spektaklu starała się wracać do Trójmiasta, choćby nawet koszmarnymi nocnymi pociągami, żeby wyprawić rano dzieci do szkoły.

Justyna Jaworska
Dialog
7 lipca 2018

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...