Poznaliśmy morderców Andrzeja Leppera

"Tu Wersalu nie będzie!" - reż. Rabih Mroué - Teatr Polski w Bydgoszczy

W gminie Darłowo, nad morzem, nie chcą już rozmawiać o bohaterze tej opowieści. Nie żyje i dajmy mu spokój - słyszę w urzędzie. Dajemy spokój, choć niechętnie, bo jeszcze kilka lat temu wójt Darłowa z wielkim entuzjazmem namawiał wszystkich, by pobliskie Zielnowo przemianować na Lepperowo. Jak w Rosji - Leningrad, Stalingrad, Kaliningrad... u nas miało być Lepperowo. To już przeszłość i Zielnowo nadal jest Zielnowem. Dlaczego więc o tym piszemy? Bo za sprawą pewnego spektaklu teatralnego wiemy, kto stoi za zabójstwem szefa Samoobrony...

Spektakl jest intensywnym teatralnym śledztwem prowadzonym na oczach coraz bardziej zdumionych widzów. To białe śledztwo - dedukowano wyłącznie na podstawie artykułów prasowych rozrzuconych zresztą po scenie: "napalony na władzę mulat", "cwaniak i populista", "wolał salony niż pole"... czyż nie było to podżeganie do zabójstwa? - zdają się pytać autorzy. Prowokują, by opowiedzieć o polskich przemianach, by pochylić się nad fenomenem popularności i skuteczności kogoś znikąd, by ukazać człowieka z politycznego marginesu, który przeistacza się w charyzmatycznego przywódcę setek tysięcy, a może milionów ludzi. Poznajemy więc lekceważącego prawo awanturnika, który niczym Dyzma, staje jako minister i wicepremier u steru rządów Rzeczypospolitej. Widzimy, jak blokuje drogi, jak niszczy sprowadzane z zagranicy zboże, jak jest za to nagradzany przez wyborców. Obserwujemy w końcu jego upadek i śmierć... Jak zginął? Znaleziono go z pętlą na szyi - tyle wiemy na pewno. Rozwiązanie zmyślnie pozostawiono na finał.

Sztukę wyreżyserował Libańczyk - Rabih Mroue. Zaskakujące, prawda? Cóż Libańczyk może mieć do polskiego Leppera? Twierdzi, że szukał tematu, który niczym most łączy Bliski Wschód i Polskę. Na Bliskim Wschodzie też pełno, ponoć, szybkich i zdumiewających karier... Twierdzi, że chciał opowiedzieć o zjawiskach towarzyszących dziejowej transformacji. Dlaczego zatem nie Wałęsa - robotnik powalający władzę na kolana? Wyprowadzający tysiące sowieckich żołnierzy z okupowanej Polski? W dodatku prezydent, a nie minister czy wicepremier? Dlaczego nie Balcerowicz, który jako komunista, wbrew tradycji swej formacji, zostając totalnym liberałem, w jedną noc zapełnił puste sklepowe półki? Dlaczego nie kto inny? Mamy jeszcze kilka dobrych nazwisk. Reżyser podobno osobiście zdecydował - ma być Lepper i tak zostało. Poznajemy zatem Leppera od jego pierwszych działań, od utrudniania życia władzy, od pierwszych obrazoburczych wypowiedzi, od zawołania Balcerowicz musi odejść, do okrzepnięcia w politycznym fachu. Dopiero wtedy, podobno, zmienił zdanie i zaczął mawiać, że już lubi Balcerowicza, bo i tak ktoś musiał tę jego robotę wykonać. Ale, gdyby Chrystus zszedł na ziemię, na pewno stanąłby bliżej Leppera niż Balcerowicza. Mówił też: Nie jestem żadnym Leninem - kapitalistów nie duszę. Twórców spektaklu pytamy o scenariusz. Nie ma takowego, teksty tworzyły się same pod wpływem odkrywanych w archiwach gazet. Układane chronologicznie, opowiadały kolejne historie. Autorzy chcieli, aby była to historia polskich przemian kreujących niepospolite indywidualności.

Aby nadać premierze rangę wydarzenia, na trzy godziny przed ostatnim gongiem zorganizowano publiczną debatę pod hasłem: "Balcerowicz musi odejść". Przyszło sporo ludzi. Liczono na ożywioną dyskusję. Moderator, Przemysław Wielgosz, zadeklarował wiele mądrych pytań. Zaproszeni, naukowo i analitycznie nastawieni dyskutanci, wyłożyli społeczne, polityczne i ekonomiczne tło polskich przemian, zaryzykowali tezę, że Samoobrona była najbardziej wyrazistą próbą wyjścia z Okrągłego Stołu, że będąc ruchem sprzeciwu stała się mocniejsza od PiS-u, że historia Leppera nigdy nie została opowiedziana, a On na to zasłużył. Nic, tylko dyskutować... a tu niespodzianka i nieukrywane zaskoczenie...

Na salę, w sile 20 - 30 ludzi, w biało-czerwonych krawatach, przejmując od razu mikrofon, wkroczyli działacze Samoobrony z jej obecnym przewodniczącym Lechem Kuropatwińskim. Niczym karni żołnierze wyrecytowali: Dopłaty z Unii Europejskiej to żadne błogosławieństwo, one są po to, żeby chłop jakoś przeżył, bo jak nie będzie miał nędznych groszy, to się ruszy (...). Lepper był wielkim demokratą, tylko mu w demokracji przeszkadzali (...). Zamordowali go, ale my nadal mamy siłę i czekamy na odpowiedni moment (...). Zapanowała duszna atmosfera partyjnego wiecu, a w oczach przedstawiających przed chwilą naukowe wywody zaproszonych analityków, zagościło zaskoczenie, natomiast na twarzy prowadzącego - bezradność. Nie padło już wiele mądrych pytań, nikt inny, w tym żaden uczestnik debaty, nie miał szans na jakiekolwiek zaistnienie. Na wiecu się nie dyskutuje. Wracamy na widownię.

Powolne obalanie Leppera

Ze sceny padają argumenty za zabójstwem przewodniczącego. Rozpoczyna się kulminacyjny punkt teatralnego śledztwa - teraz już Wersalu nie będzie. Wszystko wskazuje na morderstwo. Zagadką są jeszcze: inspirator i wykonawca wyroku, ale dojdziemy także do tego. Na razie z przywoływanych gazet wyłania się obraz człowieka niewygodnego, bo popierającego reżim w Mińsku. Andrzej Lepper wielokrotnie mówił przecież, że boi się o życie, bo mogą go zabić sami Białorusini. Czyżby wiedział, co mówi? A może to inicjatywa zrodzona w Polsce? Lepper nieźle znał kulisy władzy, jej tajemnice, jej zakusy... mówił, że Kaczyński chce przejąć Samoobronę, by móc rządzić samodzielnie. Mówił, że Kaczyński chce przejąć Trybunał Konstytucyjny, obsadzając go swoimi ludźmi, by wprowadzać swoje prawa. Takie rzeczy ujawniał Andrzej Lepper w 2007 roku. Czyżby to miał być kierunek poszukiwań? Czy to władza zleciła morderstwo? Prowadzący teatralne śledztwo nadal nie stawiają kropki nad i... Przecież jest jeszcze mafia. Może Andrzej Lepper miał z nią jakieś powiązania? Brał od niej pieniądze? Był szantażowany?

Dlaczego w ogóle przyjmujemy, że został zabity? Bo nie zostawił listu, bo jego ukochany syn właśnie wychodził z ciężkiej choroby, bo był umówiony na ważne spotkanie w sprawie kampanii wyborczej, bo był głęboko wierzący i nie mógł targnąć się na własne życie. Te argumenty robią w teatrze wrażenie. Zatem morderstwo. Okrutne, z zimną krwią zaplanowane morderstwo. Na dole ludzie ze służb, a w pokoju pętla na szyi Przewodniczącego.

Śledczy zawiesza głos... Pada rozstrzygnięcie. Logiczne, spójne, prawdziwe. Wiemy, kto zabił Andrzeja Leppera...

Epilog

...i nie powiemy, kto zabił, bo spektakl ma coś z kryminału - nie ujawnimy puenty. Działacze Samoobrony: Ta sztuka pokazała całą złożoność Andrzeja Leppera i zakłamanie gazet. Pamięta pan wątek z Kaczyńskim i Trybunałem Stanu? Lepper mówił, że Kaczyński opanuje Trybunał i co się teraz dzieje? Albo lądowanie talibów pod Klewkami. Wszyscy mówili, że to wariat, a potem Skolimowski zrobił film, jak Amerykanie torturują na Mazurach jakichś więźniów. Kto miał rację? Przewodniczący wiedział, co mówi.

Jest w tym przedstawieniu kilka zwrotów akcji, sporo przewrotności i odrobina humoru. Zachęcamy, uprzedzając, że każdy z Państwa - widzów próbujących wejść w tok dociekań śledczego, może stać się mimowolnym uczestnikiem prowadzonego postępowania. Bo to postępowanie ma rozmach i wsparcie techniczne. Kolejne etapy śledztwa rejestruje wszechobecna kamera, nie umknie żaden grymas, zapisane zostaną czyny i rozmowy.

Spektakl "Tu Wersalu nie będzie" został wymyślony na zamówienie i potrzeby Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

Reżyserowi, Rabihowi Mroue, w realizacji projektu pomagali: Marta Keil (współpraca dramaturgiczna, kuratorka projektu) i Piotr Grzymisławski (współpraca dramaturgiczna). Twórcy planują podróż ze spektaklem po Polsce. Polecamy wszystkim podatnym na spiskowe teorie dziejów.

Wojciech Barczak
Tygodnik Angora
1 lipca 2016
Portrety
Rabih Mroué

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...