Poznań a sprawa Polska

"Krakowiacy i Górale" - reż. Michał Kmiecik - Teatr Polski w Poznaniu

Michał Kmiecik spotkał krakowiaków i górali w Poznaniu, by porozmawiać o sprawie narodowej. Po pierwszej premierze za nowej dyrekcji Teatru Polskiego wszyscy chcieliby pewnie wiedzieć jedno: czy jest inaczej? Jest.

Już po podniesieniu kurtyny, gdy na scenie maszerują i padają we mgle żołnierze, można pomyśleć, że oto przywiało coś nowego, od krakowiaków powiało Klatą. To poczucie jest pewnie w dużej mierze zasługą współpracującej zwykle z Janem Klatą scenografki Justyny Łagowskiej, która uzbroiła poznański spektakl w proste, wyraziste symbole. Mamy tu zatem warszawską palmę, gdańskie stoczniowe żurawie, poznańskie koziołki, a wreszcie kapliczkę Matki Boskiej - te wszystkie artefakty są zarazem obecnie przedmiotem sporu dwóch dyskursów politycznych: obrońców demokracji i obecnego rządu.

Duch w narodzie

Teatr Polski, wybudowany przez Polaków "sobie", to doskonałe miejsce do zapoczątkowania dyskusji o narodowej wspólnocie. Nie dziwi zatem, że reżyser Michał Kmiecik wybrał tak mocne symbole, zawłaszczane obecnie przez polityczne stronnictwa. Zaskakiwać może za to wybór sztuki - osiemnastowieczna opera tuż sprzed wybuchu Insurekcji Kościuszkowskiej nie wydaje się zapowiadać ani powiewu świeżości, ani nowego miejsca dla dyskusji o współczesnej Polsce. "Krakowiacy i Górale" Wojciecha Bogusławskiego to bowiem prosta opowieść o konflikcie między dwiema grupami, zapoczątkowanym, jak to w wielkiej historii bywa, przez spór o rękę pięknej Basi (Agnieszka Findysz). Zwaśnione strony pogodzić próbuje ubogi inteligent, student Bardos (Jakub Papuga), a choć posiadł umiejętności starożytnych retorów, ostatecznie uciec się musi do kuglarskiej sztuczki. Do tego wątku dramaturg Piotr Morawski dodał historyczne tło, wprowadzając na scenę Stanisława Augusta Poniatowskiego (Barbara Krasińska) oraz Tadeusza Kościuszkę (Anna Sandowicz).

Gadają wierszem

Obsada jest tu wielka, spotykają się niemal wszyscy aktorzy Teatru Polskiego, lecz pierwsze skrzypce gra Agnieszka Findysz w komediowej roli córki młynarza, Basi. Dobrze mówi jej się osiemnastowiecznym wierszem, akcentuje i wygrywa zabawne wtręty. Z pewnością nie był to łatwy tekst do wyczytania i rozpisania - widać, że nie wszędzie i nie wszystkim udało się wyłapać istotne sensy, podkreślić kulminacyjne punkty, ożywić frazę. Obok Agnieszki Findysz radzi sobie z tym doskonale także Jakub Papuga - dysponuje pełnym repertuarem środków, od komicznych, po liryczne, musi nawet zaśpiewać operowo. Niepozorny i niedopasowany do reszty towarzystwa, wyraziście i z pewną ironią, goryczą nawet, ujmuje rolą biednego inteligenta.

Wielkie sprawy małych ludzi

Choć "Krakowiacy i Górale" są opowieścią o rewolucji, i ten aspekt chce najbardziej wyeksponować Michał Kmiecik, najwyrazistsza okazuje się awantura o kobietę oraz utarczki krakowiaków z góralami. Mają w sobie więcej energii, niż Barbara Krasińska i Anna Sandowicz, którym przypadła funkcja głównie symboliczna. Prawdziwe emocje kotłują się wśród ludu, wielkie postaci historyczne równie dobrze można by wstawić do scenografii, między Matkę Boską a palmę. Najciekawszy jest parodystyczny wymiar tego sporu, Kmiecik traktuje go z dystansem, próbując podkreślić to, co w sztuce wciąż aktualne.

Historia dziś

Współczesnych wątków i aluzji jest tu bardzo dużo, choć właściwie nie zostały podkreślone poza tekstem. Ze sceny padają słowa o studenckiej niedoli, o Kościele zatroskanym o swój majątek, o roli inteligencji w polityce, wreszcie o głupocie ludzkiej, którą łatwo omamić byle zabawką. Wydawałoby się jednak, że w wątkach tych jest większy, niewykorzystany potencjał i zasługują na więcej reżyserskiej uwagi. Związek między osiemnastowiecznym tekstem a współczesną Polską zdaje się nieco toporny. Widać, że bohaterowie nie wiedzą, co począć z takim nagromadzeniem symboli - palma im ciągle zawadza, stoczniowe haki dyndają bezczynnie. Z jednej strony można zrozumieć, iż przytłoczeni historią nie potrafią się z nią jeszcze rozprawić, lecz z drugiej w teatrze należy już oczekiwać jakiegoś przetworzenia, wykorzystania tych znaków do stworzenia nowych narracji.

Apel do inteligencji

Pomysł wystawienia "Krakowiaków i Górali" jest naprawdę znakomity, lecz zdaje się wciąż niedokończony. Niektóre sceny zachwycają, inne wypadają z rytmu, nie kleją się w całość. Wierzę jednak, że spektakl ewoluuje z czasem i nabierze lekkości, płynności. Choć próby do "Krakowiaków..." trwały od września, to niewiele czasu na takie ambitne przedsięwzięcie. Zdążyła jednak powstać sztuka ważna, prowokująca do dyskusji. W pamięć najbardziej zapadł mi prosty, dydaktyczny wręcz apel Bardosa, który przestrzega, że zbyt łatwo dajemy się omamić. Chłopi z widłami i protestujący z flagami nie zawsze wiedzą, o co walczą. Może powód był początkowo błahy? Szkoda, że już w drugim dniu premiery na widowni zabrakło widzów i nie będzie komu rozstrzygać kolejnych sporów, jeśli zajdzie taka potrzeba. A twórcy spektaklu wyraźnie spodziewają się ich lada dzień.

Anna Rogulska
kultura.poznan.pl
24 grudnia 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia