Premiera \'Chopina\' w operze: Gdyby Chopin żył, toby pił

"Chopin" - reż: Laco Adamik - Opera Wrocławska

Gdyby nie rozpoczęty właśnie Rok Chopinowski, nie byłoby powodu, by wskrzeszać zupełnie dziś zapomnianą operę Giacomo Oreficego. Gdyby Chopin żył i zobaczył \'Chopina\' w Operze Wrocławskiej, toby pił. Z rozpaczy, do nieprzytomności

Dzieło jest owocem fanatycznego uwielbienia, jakim na przełomie XIX i XX wieku włoski rzemieślnik obdarzył polskiego geniusza. Także metoda, jaką posłużył się Orefice - wybierając dziesiątki dłuższych lub krótszych motywów z fortepianowej twórczości Chopina, orkiestrując je i przerabiając na quasi-arie - może we współczesnym odbiorcy wzbudzić coś na kształt uczucia szacunku wobec ogromu pracy i przebłysków inwencji autora. W końcu wśród niezliczonych przeróbek muzyki pana Fryderyka, a od pokoleń przerabiają go niemal wszyscy i we wszystkich możliwych konwencjach, ta nie wydaje się szczególnie banalna. Ale co zrobić z okropnie grafomańskim, patetycznym, bełkotliwym librettem Angiolo Orvieto? Jak, angażując w realizację "Chopina" potężną machinę teatralną, nie wpaść we frustrującą dosłowność? Jak z niefabularnej impresji zrobić sensowną opowieść? Jak nie zabić Chopina w Chopinie?

Już początek inscenizacji w Operze Wrocławskiej wpędza w konsternację. Paryskie mieszkanie Chopina, bohater w agonii, w drzwiach pojawia się Śmierć, czyli zakapturzona postać z kosą. I nie wiadomo, co bardziej chybione: kiczowata symbolika czy następujący po niej element folklorystyczny. Bo okazuje się, że Śmierć to tylko przebrana dziewczyna z grupy kolędników - na scenę w rytmie mazurków wybiega tłum mazowieckich chłopów w futrzanych czapach, trzaskają hołubce Umierający Fryderyk wraca myślami do lat dziecięcych, a potem szkolnych (na scenie pojawia się chłopięcy chórek w szkolnych mundurkach z epoki). Kolejna scena - pochód pokonanych powstańców listopadowych, i następna - paryski salon, romans z George Sand, koncertowe triumfy uwielbianego przez damy bon vivanta. To jest zresztą scena, która tak naprawdę podważa sens całego spektaklu. Zgodnie z sugestią Oreficego orkiestra na długą chwilę milknie, a główną postacią staje się koncertujący pianista. Gdy patrzyłem na Michała Szczepańskiego grającego scherzo, w stylowym otoczeniu i ciepłym świetle, także przebranego w kostium, myślałem tylko o jednym: po co ten cały cyrk, skoro o Chopinie najlepiej opowiada jego muzyka, pozbawiona słów, abstrakcyjna i piękna? Dwa kolejne obrazy to już pobyt kompozytora na Majorce (monolog tajemniczego mnicha i opowieść o dziewczynce, która utopiła się w morzu), a potem powrót do Paryża, gdzie Chopin umiera. Pośmiertnej koronacji kompozytora złotym wieńcem towarzyszy chóralna deklaracja, że duch geniusza unieważnia jego zgon. Czy jakoś tak.

Reżyser Laco Adamik utopił się w tym bezmiarze pseudopoetyckich majaczeń. Sensu tu za grosz, dynamiki tyle co na pogrzebie, wizualnej urody na okamgnienie, za to całkiem sporo niezamierzonego humoru, zwłaszcza wtedy, gdy grający konającego Chopina amerykański tenor Steven Harrison obnaża umięśniony tors i rzuca światu gniewne spojrzenia Byrona. Adamikowi nie wyszedł ani spektakl o fenomenie muzyki, ani - jak zapowiadał wcześniej - o "śmierci geniusza jako dramacie, jako fakcie egzystencjalnym". Wyszła mu tylko niezborna akademia.

Kto sprostał temu niepotrzebnemu wyzwaniu? Pod batutą Ewy Michnik orkiestracje Oreficego zabrzmiały solidnie i wdzięcznie, spośród śpiewaków talentem wykazała się Ewa Vesin jako George Sand/Flora. Zapytacie pewnie, kim jest owa Flora? Pojęcia nie mam. Wszelako Rok Chopinowski we Wrocławiu wypada uznać za rozpoczęty.

Giacomo Orefice "Chopin" Inscenizacja i reżyseria - Laco Adamik, dekoracje - Barbara Kędzierska, kostiumy - Magdalena Tesławska, orkiestrą, chórem i solistami dyrygowała Ewa Michnik, Premiera 30 stycznia w Operze Wrocławskiej

Adam Domagała
Gazeta Wyborcza Wrocław
1 lutego 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...