Premiera w Teatrze Polskim

"Królowa piękności z Leenane" - reż: G. Chrapkiewicz - Teatr Polski w Bielsku-Białej

Przesłanie Królowej piękności z Leenane Martina McDonagha łatwo rozszyfrować. Od pierwszych kwestii wiemy, że to opowieść o toksycznym rodzaju miłości: emocjonalnym uzależnieniu matki i córki.

Bolesnym dla obydwu stron. Czytelność głównego motywu nie czyni "Królowej piękności ..." sztuką prostą w inscenizacji. Realizatorzy łatwo mogą wpaść w zasadzkę opowiedzenia się po jednej ze stron konfliktu. Przedstawienie Grzegorza Chrapkiewicza, który "Królową..." wyreżyserował w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, jest w tym względzie imponująco wyważone. Pozornie chłodne, tonujące zawarte w tekście elementy komiczne do niezbędnego minimum, eksponuje wątek obyczajowo-kryminalny, który nadaje całości tempo i trzyma widza w napięciu. Naturalistyczna konwencja w niczym nie osłabia jednak koszmaru kobiet, zamkniętych w sidłach codziennej walki o dominację. Zdyscyplinowany formalnie spektakl, emocjonalnie pęcznieje powoli i jakby od spodu, a finał, choć łatwy do przewidzenia, paraliżuje na moment także publiczność. 

Taki efekt udało się osiągnąć dzięki duetowi, jaki stworzyły na scenie Grażyna Bułka w roli Mag (matka) i Anna Guzik jako Maureen (córka). Żadna z bohaterek nie jest bez skazy, choć Mag dopuściła się kłamstwa, rujnującego życie córki. Zrzędliwa, złośliwa, okrutna Mag budzi jednak nie tylko niechęć, ale i litość. W jej perfidii kryje się lęk każdego starego człowieka, wokół którego rodzi się pustka. Grażyna Bułka, nie do poznania w charakteryzacji, gra właściwie tylko mimiką, prze-de wszystkim oczami. Jej spojrzenie wyraża wszystkie stany duszy bohaterki opętanej strachem. Anna Guzik gra natomiast głównie głosem. Jest ciepły, gdy dostrzega w matce schorowaną kobietę; dźwięczny i zabarwiony kokieterią w scenach flirtu; głuchy i ostry, gdy do Maureen dociera zło, jakie wyrządzili jej nie tylko matka, ale i wymarzony mężczyzna. Bielskie przedstawienie pozostaje w kontrze do tradycji wystawiania tej sztuki, jest jednak przekonujące i świetnie zagrane. 

Co prawda z woli autora mężczyźni w konflikcie bohaterek pełnią rolę katalizatorów zdarzeń, więc Grzegorz Sikora (Pato) i Sławomir Muska nadają swoim postaciom tyle ekspresji, ile trze-ba, nie przesłaniając głównego wątku. Martin McDonagh sytuuje "Królową piękności..." w konkretnej irlandzkiej rzeczywistości, a jednocześnie wszędzie tam, gdzie żyją czterdziestoletnie kobiety, miotające się pomiędzy poczuciem obowiązku wobec despotycznej matki a własnymi pragnieniami. Spektakl Teatru Polskiego nie pozostawia w tej mierze najmniejszej wątpliwości.

Henryka Wach-Malicka
Polska Dziennik Zachodni
25 września 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...