Proces przeciwko słowu

"Kaspar", Wrocławski Teatr Współczesny

Mówienie jako narzędzie przemocy? Jeden z najbardziej konsekwentnych demaskatorów ideologii stworzył w "Kasparze" studium języka przejmującego władzę nad życiem. Czy język Petera Handkego nie zniewolił jednak wiernie odczytującej tekst reżyserki?

Nie trzeba nawet wchodzić do sali. Opis sceny, charakterystyka aktorów, zawartość i interpretacja utworu, nawet zachowania widzów - wszystko relacjonowane jest przez głośniki ustawione na teatralnych korytarzach. Mówienie o spektaklu wyprzedza spektakl o mówieniu. Ale czy może go także zastąpić? Po co w ogóle grać, skoro słowa tak doskonale radzą sobie bez ciał aktorów, bez scenografii? 

"Kaspar" Petera Handkego w reżyserii Barbary Wysockiej (realizatorki nagradzanej na festiwalach "Klątwy") pełen jest takich pytań. Austriacki eksperymentator wykorzystał historię Kaspara Hausera - 16-latka wychowanego w zupełnej izolacji, niezdolnego mówić ani chodzić - do sprawdzenia, na ile życie społeczne zależy od umiejętności wypowiadania słów. Handkemu nie chodzi o ich znaczenie, o to, co ktoś faktycznie ma do powiedzenia. Chodzi o samo mówienie w jego fizycznym, pierwotnym aspekcie. 

Dla starożytnych (którzy definiowali człowieczeństwo przez zdolność do uczestnictwa w "rozumnym słowie" - Logosie) Kaspar (Szymon Czacki) byłby zwierzęciem. Cała tradycja europejskiego racjonalizmu wzmacnia tę tezę. Jesteśmy tylko rozumem. Ciało to wynalazek nowy, XX-wieczny. Podobnie jak teorie dopuszczające poważne traktowanie zawartego w człowieku pierwiastka irracjonalnego. 

W XX wieku jednak mówienie, słowo, ideologie zawładnęły zbiorową wyobraźnią i doprowadziły do masowej eksterminacji ciał. Tym właśnie zajął się Handke w "Kasparze". 

Wysocka zrobiła z tej sztuki prawdziwy karnawał języka. Słowa pojawiają się na pokrytych przezroczystą siatką rusztowaniach, padają na ściany, są wykrzykiwane do megafonów, nakładają się, zwielokrotniają. Kreda, którą kreślone jest na podłodze imię "Kaspar", pokrywa w końcu ciało i ubranie aktora. Słowa są wszędzie. Nie ma treści, nie ma kulminacji. Jest prezentacja procesu nabywania języka i demaskacja jego mechanizmów. Aktorzy, biegając między wielopoziomowymi podestami, wykrzykują całe wiązki frazesów - tak znanych, że zdania kończą się niemal same, myśl wyprzedza głos. 

Podczas gdy trójka aktorów wcielających się w role treserów, nauczycieli, przedstawicieli racjonalnego, nowoczesnego świata recytuje banały, dzikus-Kaspar przekręca je. W zużytych, budzących zaufanie konstrukcjach pojawiają się nagle najbardziej kalekie i absurdalne zdania. Ale czy ma to znaczenie? Może sam kontekst wystarczy, by zdobyć nad kimś władzę. Artyści siadają przy stołach niczym goście konferencji naukowej czy politycy na mityngu. Poważne miny, mikrofony. Ich zdania się nie kleją, do niczego nie prowadzą. A jednak ton i sytuacja automatycznie czynią z nich autorytety, przywódców, ekspertów, z których zdaniem się nie dyskutuje. 

Siłę mowy Wysocka badała już wielokrotnie w swoich rolach. M.in. jako Kasandra w "Odprawie posłów greckich" czy schizofreniczka z "Księdze rodzaju 2" Michała Zadary. Archaiczny język czy język osoby chorej psychicznie stawał się w jej wykonaniu osobnym bytem, odklejonym od działań, idącym pod prąd scenicznym obrazom. Dlatego może spektakl ma chwilami kształt projektu badawczego czy etiudy. Jednym z pomysłów Handkego było pokazanie, że słowa warunkują nasze postrzeganie rzeczywistości, są rusztowaniami relacji społecznych, a opisywanie świata ma wiele wspólnego z przemocą, władzą, z eliminacją tego, co niewyrażalne. Słowa mogą być narzędziami mordu. 

U Wysockiej funkcjonują jako wszechobecna, zniewalająca struktura. Reżyserce świetnie udaje się więc wypełnić intencję Handkego. Wytacza proces słowu. Z samym Handkem, jego słowami, jego zniewalającym, manipulatorskim językiem polemizować jednak nie próbuje. Wiernie przyjmuje jego rozpoznania i diagnozy. Czy "traktat przeciwko przymusowi mówienia" Handkego nie okazuje się zatem równie niebezpieczny, zniewalający, jak ideologie, które krytykuje?

Joanna Derkaczew
Gazeta Wyborcza Wrocław
19 marca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia