Pryzmat przeszłości

"Kawa, chleb i ser" - reż. Ewa Ignaczak - Teatr Stajnia Pegaza w Sopocie

Niełatwo na scenie dyskutować o seksualnym wykorzystywaniu nieletnich przez dorosłych. Niełatwo opowiadać o bezbarwnej samotności, kiedy bohaterowie uprawiają nieskładną komunikację ze sobą i światem, chcąc jednocześnie zwrócić uwagę na siebie i odwrócić uwagę od najważniejszych spraw, jakie im „dostarczyło" życie. Oto „Kawa, chleb i ser", spektakl w reżyserii Ewy Ignaczak, na podstawie utworu "Menuet" Louisa Paula Boona.

Postaci dramatu scenicznego nie wykazują się skomplikowaniem, tylko prostym podejściem i rozumowaniem względem każdej czynności życiowej. Odznaczają się skłonnościami do trywializowania rzeczywistości, unikania konfrontacji i jawnej deklaratywności. Poznajemy wycofaną parę małżeńską i dziewczynę, która zna ich chyba lepiej niż oni sami, lepiej też sobie radzi z interpretowaniem zależności damsko-męskich. Na czym polega ich problem?Na wyparciu brutalnej przeszłości, jaką mają za sobą wszyscy troje. Pozbawieni głębi, poddają się instynktowi, który pokazuje ich słabości i predylekcje do chorej satysfakcji. Brak miłości, brak namiętności, brak radości to wyróżniki bohaterów. Pozostaje jeszcze Bóg, ale nadzieja w nim pokładana staje się pustym gestem. Smutnym faktem jest ukazanie społecznego, czytaj-rodzinnego przede wszystkim, przyzwolenia na wykorzystywanie seksualne nieletnich dziewcząt.
Ewa Ignaczak zaprezentowała oszczędną w środkach interpretację ubogich relacji międzyludzkich, ogołoconych z prawa do szczęścia. Nie pozostawiła złudzeń, że przeszłość radykalnie wkracza w teraźniejszość i zatacza koło, jakby bohaterowie nie umieli skorzystać z prawa do szczęśliwych wyborów, powielając „wypracowane" wzorce. Jedynym aktem odwagi stają się marzenia o kolorowym jedzeniu, czyli urozmaiconym różnymi składnikami, do których zapachu i smaku tęsknią wszyscy. Determinizm i egzystencjalizm stają się fundamentami, jakimi buduje napięcie reżyserka. Uwagę przykuwa Sandra Szwarc grająca z wyczuciem, ciekawie podając tekst, bezpruderyjną dziewczynę, która rozumie potrzeby płci męskiej i wykazuje stałą gotowość do grzesznych czynów. Piotr Misztela umie momentami skłonić widza do inspirującej uważności. Ida Bocian zagrała przewidywalnie, posługując się wypracowanymi, rozpoznawalnymi w jej wykonaniu środkami wyrazu.
Spektakl „Kawa, chleb i ser" jest bezpiecznym poszukiwaniem formy, nie prowokuje, nie drażni pazurem, a jedynie dotyka ważnego tematu. Szkoda, że off tak mocno wycofuje się z wypowiedzi oryginalnych, transformujących wyobrażenia widza i poglądy, z jakimi pojawia się w teatrze. Od września będzie okazja do przyjrzenia się temu spektaklowi na nowo, być może po pewnym oszlifowaniu przez reżyserkę.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
25 czerwca 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia