Przegląd prac młodych adeptów sztuki teatru lalek

Festiwal Szkół Lalkarskich

Międzynarodowy Festiwal Szkół Lalkarskich LALKANIELALKA w Białymstoku ma już stałe miejsce w kalendarzu imprez kulturalnych środowiska lalkarskiego z całego świata.

Tegoroczna, szósta już edycja (festiwal odbywa się co dwa lata, a jego pierwsza edycja miała miejsce w 2002 r.), przyciągnął mistrzów, adeptów i miłośników sztuki lalkarskiej z Litwy, Rosji, Bułgarii, Niemiec, Chorwacji, Rumunii, Francji, Wielkiej Brytanii, Izraela, Ukrainy, Finlandii, Iranu, Holandii i oczywiście z Polski. Bogaty, interesujący i napięty program imprezy nie pozwalał nawet na chwilę odpoczynku.

Festiwal składa się głównie z przeglądu prac młodych adeptów ogólnie pojętej sztuki teatru lalek. Jego główny nurt to prezentacje spektakli dyplomowych, własnych produkcji oraz efektów warsztatów z wybitnymi przedstawicielami tego gatunku sztuki. Część offowa to prezentacje prac indywidualnych studentów niższych roczników, przygotowanych zazwyczaj pod okiem szkolnych pedagogów. Trzecią wartość festiwalu stanowią występy gwiazdorskie: solistów, teatrów zawodowych czy niezależnych grup teatralnych, które mają już na swoim koncie liczne osiągnięcia i są coraz bardziej rozpoznawalne na rynku teatralnym. Obecność na festiwalu tych ostatnich niesie pewne ryzyko, gdyż na tle pokazów i prezentacji prac ludzi młodych, wybijają się ponad przeciętną, przysłaniając główną ideę Festiwalu. Zafascynowana młodzież gubi się w swoich opiniach, porównując (spontanicznie ale i często niesprawiedliwie) występy te z występami kolegów. Z drugiej jednak strony, pokazy profesjonalistów (w salach po brzegi wypełnionych wielbicielami teatru lalek, a przede wszystkim adeptami, dopiero szukającymi drogi indywidualnego rozwoju) mogą twórczo wpłynąć na młodych ludzi, bo prezentowały ogrom możliwości, jaki niesie współczesny teatr lalek. Chodzi przecież o wymianę doświadczeń.

Duda Paiva, w solowym popisie animacji, zaprezentował swoją najnowszą produkcję BĘKART!, opartą na motywach powieści Borisa Viana WYRYWACZ SERC. Holenderski twórca, od lat prezentujący swoje umiejętności, łączy w spektaklu teatr lalek z tańcem, teatrem cieni i multimediami. W sposób mistrzowski animuje dwiema lalkami, sam będąc trzecim bohaterem na scenie. Niezwykle plastyczne, wyraziste, gąbkowe postaci, perfekcyjnie prowadzone, wchodziły w iście żywe interakcję z aktorem-animatorem. Tragikomiczna treść spektaklu budowana była na dowcipnych tekstach i groteskowych sytuacjach. Żywy aktor, który był niemal obcym elementem swojego teatru, idealnie współgrał i komponował się ze swoimi postaciami, równocześnie panując nad całą przestrzenią potężnej sceny.

MONTECCHI I CAPULETI, Białostockiego Teatru Lalek, to z kolei propozycja, której główna siła przekazu skupiała się na obrazach i emocjach. Spektakl praktycznie pozbawiony tekstu (poza prostymi słowami-hasłami), operując zmienną kompozycją przestrzeni, inspirowaną tekstem dramatu Shakespeare\'a, bezbłędnie opowiadał historię zwaśnionych rodzin, na tle budzącej się miłości młodych. Rusłan Kudaszow, wybitny rosyjski lalkarz i główny reżyser Wielkiego Teatru Lalek z Sankt Petersburga, biorąc na warsztat największą tragiczną historię miłosną, stworzył poetycki spektakl, pełen symboli i znaków. Światło miłości, obrazy walki, olśnienia, barwa emocji - to elementy, które epatowały ze sceny, nie pozwalając nawet na chwilę zamyślenia.

Trzeci mistrzowski pokaz, to MATKA Stanisława Ignacego Witkiewicza Teatru Malabar Hotel: genialnie zagrany i opowiedziany witkiewiczowski teatr absurdu i groteski, w wykonaniu trójki aktorów. Pomysłowa zmienność prowadzenia postaci, dopracowana do perfekcji, utrzymana w pełnym napięciu gra aktorów, wierność tekstowi, wprowadzenie lalek, manekinów, masek czy zabawek (różne formy przekazu), tworzyły jedność w wielości, udowadniając, że teoria CZYSTEJ FORMY jest na scenie możliwa. Z uwagi na wielką partię tekstu, spektakl był trudny w odbiorze dla widzów nie znających języka polskiego, jednak narzucona forma i świetnie utrzymane napięcie, niwelowały te barierę. Spektakl Teatru Malabar Hotel młodym i początkującym twórcom teatru lalkowego, dzięki swej plastycznej konwencji i pomysłom inscenizacyjnym, pokazał wszechstronność i potencjał tkwiący w interesującej ich dziedzinie sztuki.

Praktycznie na granicy festiwalowych założeń były jeszcze dwa spektakle: litewskie METEO i rosyjski KOT W BUTACH. Piszę "na granicy", gdyż oba były spektaklami dyplomowymi, ale z racji tego, że w obydwy przypadkach występujący są już aktorami teatrów zawodowych, a premiery są z poprzednich sezonów, to świadomość grających jest z pewnością znacznie bogatsza. I było to widać.

O ile inscenizacja KOTA W BUTACH Akademii z Petersburga mogła niekoniecznie zachwycić starszą publiczność swoją przestylizowaną formą i niemodną już u nas plastyką (królewna z puklami włosów aż do kolan, przegrana rola króla, infantylne postaci królików), to licznie zgromadzona najmłodsza publiczność, bez problemu uporała się z barierą językową i żywo reagowała na treść i gagi w spektaklu. Warto tu jednak podkreślić świadomość pracy ciałem, rosyjskich aktorów: plastyka ruchu i elementy choreograficzne - wszystko dopracowane do perfekcji.

Za to spektakl Litewskiej Akademii Muzyki i Teatru z Wilna był piękną poetycką, opowieścią, opartą o świetne pomysły scenograficzne. METEO to futurystyczna wizja świata, po wielkim kataklizmie, w którym nadrzędną wartością jest odkrywanie i kolekcjonowanie pozostałości z epoki do której już nie ma powrotu. Próba odnalezienia się w nowej rzeczywistości, budowanie przyszłości z resztek tego, co zostało, oraz walka w potężnymi żywiołami, powodowała w odbiorcach głęboką zadumę i wzbudzały refleksję. Spektakl inspirowany był opowiadaniami, niedawno zmarłego, wybitnego twórcy literatury fantastycznej Raya Bradbury, a jego najsilniejszym elementem była żywa oprawa muzyczna (umiejętność narracji dźwiękowej, prowadzącej aktorów i wydarzenia na scenie, warta najwyższych pochwał).

Główną wartością Festiwalu były jednak pokazy młodych. Podzielono je na dwie grupy: nurt główny - przede wszystkim spektakle dyplomowe; i tzw. off - prace własne studentów.

Pośród głównego nurtu oglądać mogliśmy spektakle, które obracając się wokół teatru lalek, pokazywały przekrój wszelkich dowolnych rodzajów wypowiedzi scenicznej z nim powiązanych. Były więc tradycyjne formy tego gatunku, teatr plastyczny, teatr przedmiotu, połączenie formy i tańca, a także spektakle sięgające po technikę teatru cieni.

Swoją energią zachwyciło wszystkich TANGO, studentów Narodowej Akademii Sztuki Teatru i Filmu z Sofii (owacje na stojąco). Osiem miniatur, wykorzystujących połączenie ruchu, tańca, gry świateł i teatru cieni, zrobiło oszałamiające wrażenie możliwościami technicznymi i precyzją wykonania, których uczą w szkole. Uczucia i emocje, budowane w oparciu o filozofię tanga, przy perfekcyjnie zsynchronizowanej technice scenicznej, na długo pozostaną w pamięci widzów.

Znakomicie pomyślana była tez OSTATNIA TAŚMA KRAPPA wg tekstu Samuela Becketta, studentów Uniwersytetu Sztuki w Teheranie. Aktorzy połączyli w niej grę lalką z grą dłoni i rąk. Z jednej strony wykorzystując nieśmiertelne w teatrze didaskalia autora, z drugiej zaś łamiąc jego święte wymagania co do inscenizacji, stworzyli nową jakość beckettowskiego świata pełnego samotności, tęsknoty, wyobcowania i świadomości własnego niespełnienia. Krótki, półgodzinny spektakl, oddawał w całości charakter i problematykę utworu. Impulsywne działania Krappa, zwłaszcza, gdy negował swoje młodzieńcze, uwiecznione na taśmie wybory, świadczyły o doskonałej świadomości dzieła Becketta. Wyprowadzenie bohatera z więzienia, jakim było dla niego mieszkanie i zainscenizowanie długiej partii monologu w czasie podróży po kanałach/ściekach (jeszcze gorsza męczarnia), było odważnym i interesującym pomysłem młodych twórców. Tylko ostatnia scena pozostawała mocno w niezgodzie z oryginałem. U Becketta Krapp patrzy tempo przed siebie, gdy kurtyna na koniec opada. W wykonaniu młodych Irańczyków, ręce animatorów pozostawiły lalkę opartą czołem o stół - dając znak, że Krapp umiera. Odczytywało się to, jako wybawienie przez śmierć - obce autorowi. U Becketta jest bowiem tylko ciągłe na nią oczekiwanie.

NIEMY ZNAK MYŚLI Szkoły Teatralnej w Jarosławiu (Rosja), wyglądał za to jak skrótowa prezentacja wszystkich ciekawych etiud egzaminacyjnych, z najważniejszych szkolnych przedmiotów. Spektakl składał się z miniatur choreograficznych, wykorzystywał etiudy lalkowe, formy teatru tańca czy grę przedmiotem. Była to ciekawa prezentacja, w której na pierwszy plan wysuwała się praca, jaką poświęcają studenci nad ciałem. Podobnie zresztą prezentował się pokaz studentów Nowosybirskiego Państwowego Instytutu Teatralnego, PIERWSZY GEST. Warto jednak podkreślić, że byli to debiutanci, bo kierunek lalkarski został tam otwarty dopiero w zeszłym roku.

Mniej wciągające, ale równie ciekawe były spektakle i pokazy Katedry Teatru Animacji, szkoły w Charkowie: NIELUDZKA HISTORIA i offowy W POSZUKIWANIU GATUNKU. W obu dominowała konwencja czarnego teatru. Wykorzystując światło lampy ultrafioletowej oraz lalki, elementy scenografii czy potężne figury geometryczne, pomalowane fluorescencyjną farbą, studenci pokazywali lekkie i humorystyczne etiudy z pogranicza teatru rewiowego.

Obok pokazów festiwalowych, interesujące, a czasem i kontrowersyjne, były prezentacje nurtu offowego. Te krótkie formy pokazywały indywidualną pracę młodych ludzi. Rewelacyjny był NIŻYŃSKI, spektakl studentów III roku, Akademii Teatralnej w Białymstoku. Inspirowany wielkim i tragicznym życiem tytułowego bohatera, w prostym a zarazem plastycznym przekazie, ukazywał konflikt geniuszu z poszukiwaniem własnej tożsamości, zagubionej w matni otaczających pseudo wielbicieli i wielbicielek. Mocno w teatrze plastycznym osadzony był też pokaz WIELKI MUR, praca studenta z francuskiej uczelni w Charleville-Mézires. Spektakl inspirowany chińską baśnią, zachwycał pomysłowością wykorzystanych elementów. W czasie opowiadanie historii przestrzeń gry tworzyła się na oczach widzów z piasku, soli czy ryżu.

Z kolei totalny nieporozumieniem (choć reakcje publiczności w czasie pokazu wskazywały na dwie skrajne opinie) był GRAND-GUIGNOL, także studenta uczelni francuskiej. Niesmaczny i pretensjonalny pokaz, obfitował w lejącą się krew, tryskającą spermę i akty nekrofilii, gdzie postać tytułowego Guignola przerodziła się z jarmarcznego błazna, w seryjnego mordercę. Pokaz był formą niedokończoną i może warto byłoby dalej nad nią popracować

Festiwalowi towarzyszyły także dwie wystawy. W foyer Białostockiego Teatru Lalek można było obejrzeć efekty pracy studentów Wydziału Scenografii wileńskiej Akademii Sztuk Pięknych. Była to bardzo dobra wystawa, pokazująca wszechstronność, pomysłowość i otwartość na teatr lalek, u młodych twórców. Szczególnie zwracały uwagę pomysły scenograficzne do spektaklu opartego o prozę Bruno Schulza, a także do dwóch dramatów Becketta (CZEKAJĄC NA GODOTA i KOŃCÓWKA). W foyer Szkolnego Teatru Akademii Teatralnej, prezentowana była z kolei wystawa-instalacja zatytułowana JUŻ BYŁY. Pomysłowa twórczyni, Maria Żynel, powyciągała ze szkolnego archiwum stare zdjęcia, a z magazynów zapomniane lalki i elementy scenografii, przywracając je na chwilę do życia, co zwłaszcza starszym gościom festiwalu przypomniało czasy, gdy sami byli studentami.

Wśród imprez towarzyszących była szczególnie jedna, o której trzeba wspomnieć. Pokaz japońskiego KARAKURI NINGYO COMPANY zatytułowany CUD KARAKURI NINGYO. Zespół ten kultywuje tradycje teatru mechanicznego. Prezentowane lalki-automaty to cuda techniki, których historia sięga XVII wieku. Mechaniczny służący, który podaje gościom herbatę i niezwykle skomplikowana lalka łucznika, która po nakręceniu sprężyny sama brała kolejno strzały i perfekcyjnie trafiała w oddalony o ponad metr cel, zachwyciły wszystkich. Z kolei krótki pokaz lalek parawanowych, które poruszały się bez nici czy drążków (jedynie dzięki starannie ukrytym wewnątrz lalek mechanizmom), wprowadził w stan osłupienia nawet najbardziej sceptycznie nastawionych do teatru lalek widzów. Pokaz japońskiego zespołu był najczystszą formą teatru lalkowego na Festiwalu.

Porównując wszystkie festiwalowe prezentacje, można by zadać pytanie: w jakim kierunku zmierza współczesny teatr lalek i na co zwraca się szczególną uwagę studentom, rozpoczynającym działania w tej materii. Zresztą podobne pytanie można odnaleźć już na pierwszej stronie festiwalowego katalogu, gdzie Wojciech Kobrzyński, prorektor Akademii Teatralnej i dyrektor Festiwalu zastanawia się nad czystością gatunkową tej dziedziny sztuki, wspominając z nostalgią teatr lalek, który pozwalał "odkryć w sobie naiwną wiarę" w życie lalki. Próby odpowiedzi na te i podobne pytania można odnaleźć już w ostatnim numerze czasopisma TEATR LALEK. Redaktor naczelna, Lucyna Kozień, zebrała teksty wybitnych twórców i pedagogów z uczelni lalkarskich na całym świecie, w których piszą o swoich refleksjach związanych z kształceniem młodych. Ze wszystkich tych esejów i rozmyślań płynie spójny przekaz, że nadrzędną wartością w teatrze lalek ma być właśnie lalka. Co jednak martwi, to fakt, że coraz częściej aktor będący na scenie zaczyna z lalką konkurować, a sama lalka schodzi na drugi plan. Niestety prezentowane na Festiwalu pokazy w zdecydowanej większości były potwierdzeniem tych obaw - aktorzy wielokrotnie swą obecnością przesłaniali lalkę, a czysto gatunkowych spektakli było jak na lekarstwo. To wyraźna zmiana, która dominuje i prężnie się rozwija, ukazując równocześnie teatr lalek jako potężny świat niekończących się środków wyrazu. A co będzie dalej, zobaczymy.

Na koniec chciałem tylko usprawiedliwić nieobecność w powyższym tekście ocen paru ważnych spektakli (m.in. dyplomu studentów Akademii białostockiej OPERA ŻEBRACZA czy pracy studentów III roku Szkoły wrocławskiej ADAM BIS). Te braki wynikają z nieobecności piszącego na pierwszych dwóch dniach Festiwalu, a nie świadomego pomijania oceny pracy studentów.

Karol Suszczyński
Teatr dla Was
6 lipca 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia