Przejmująca tragedia samotnego władcy

"Król Roger"- reż: Mariusz Treliński - Opera Wrocławska

Przedstawienie zachwyca wieloma pomysłami. I choć niektóre z nich są banalne, to jednak nikt dotąd nie odczytał równie interesująco utworu Karola Szymanowskiego

W swej wrocławskiej inscenizacji Mariusz Treliński zerwał z bizantyjsko-sycylijską scenerią "Króla Rogera", z połączenia średniowiecznego chrześcijaństwa z arabską kulturą i antyczną Grecją. Ten malowniczy melanż urzekł samego Szymanowskiego oraz późniejszych inscenizatorów. Ale to dlatego "Król Roger" na scenie staje się pompatyczny i pozbawiony odrobiny dramaturgii. 

Reżyser przeniósł akcję do współczesności. Pokazał świat władzy - nie zhierachizowanej jak w średniowieczu, lecz równie autorytarnej. Pojawienie się żyjącego według innych zasad Pasterza wywoła agresję tłumu. Brutalność, z jaką jest traktowany, jego samego nie zmusi do uległości. Młody prostaczek staje się symbolem buntu jednostki. 

Precyzyjna robota reżyserska łączy się tu z pięknymi obrazami scenicznymi. Akcja jest dynamiczna, dzieło zyskało nowe treści, które nie zmieniają jego głównej idei. Teatralny czar pryska, niestety, w banalnie rozegranym akcie drugim. Pasterz nie kryje żadnej nowej tajemnicy, wprowadzenie atmosfery zmysłowego szaleństwa ukazano w konwencji wielokrotnie już wykorzystanej w teatrze. Tempo siada, a co gorsza - zabrakło dramaturgicznej kulminacji, więc przejmujące słowa Rogera ("Pątnikiem stał się król") tracą sens. Z kompanami Pasterza odeszła od niego jedynie Roksana, a według koncepcji reżysera i tak nie była mu dotąd zbyt wierna. 

A jednak spektakl Trelińskiego opowiada właśnie o tragedii Rogera. Poetycki akt trzeci rozegrany na pograniczu sennych wizji i rzeczywistości pokazuje władcę osamotnionego i pozbawionego siły. Poetycki obraz wieńczy monolog, w którym Roger odnajduje wiarę w sens życia, co nadaje wartości całemu przedstawieniu. W tym akcie Mariusz Treliński znów pokazał inscenizacyjny talent. Na tle jego innych spektakli, nasyconychdo przesady wieloma pomysłami, ten jest niemalże kameralny i prosty. Rozegrany w modnej dziś w europejskim teatrze minimalistycznej konwencji scenograficznej przemawia jednak siłą zawartych w nim emocji. "Król Roger" zyskał interesujący, momentami wręcz porywający kształt, także za sprawą wykonawców. Andrzej Dobber, którypo sukcesach w świecie, otrzymał szansę wystąpienia w polskiej premierze, pokazał władcę silnego, stanowczego, a przecież niepozbawionego głęboko dojmujących uczuć. To znakomita kreacja wokalna i aktorska. Ładnie zaśpiewała partię Roksany Aleksandra Buczek, wyrazistym Pasterzem jest Pavlo Tolstoy. Ważną rolę w budowaniu klimatu odegrał chór Opery Wrocławskiej. Ewa Michnik zaś tak poprowadziła orkiestrę, by podporządkować się koncepcji reżysera, a jednocześnie ukazać bogactwo muzyki Szymanowskiego i narastanie w niej emocji aż do finałowej kulminacji. 

Wystawiony w 70. rocznicę śmierci kompozytora "Król Roger" nie stał się na szczęście dodatkiem do okolicznościowych obchodów. We Wrocławiu powstał nie tylko najważniejszy spektakl obecnego sezonu operowego. Ta inscenizacja z pewnością stanowić będzie punkt odniesienia do dalszych losów scenicznych "Króla Rogera" w kraju i na świecie. 

Karol Szymanowski "Król Roger". Reżyseria Mariusz Treliński, scenografia Boris Kudlička, kostiumy Wojciech Dziedzic, kierownictwo muzyczne Ewa Michnik. Opera Wrocławska, premiera 30 marca .
(mw)

Jacek Marczyński
Rzeczpospolita
2 kwietnia 2007

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...