Przenosimy Olsztyn na Bałkany

rozmowa Z Marcinem Zawadą

Rozmowa Z Marcinem Zawadą dyrektorem artystycznym Festiwalu.

Redakcja: Dlaczego warto wybrać się na Demoludy? 

Marcin Zawada, dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Demoludy: Jesteśmy jedynym festiwalem w Polsce, a pewnie i w Europie, który zajmuje się tym, co łączy teatr i dramat krajów byłego bloku wschodniego. Przyglądamy się także temu, co nas różni. W ubiegłych latach oglądaliśmy spektakle z Rosji, Litwy i Białorusi. Teraz będziemy mogli zobaczyć sztuki z krajów byłej Jugosławii. Festiwal właściwie nie odwołuje się do przeszłości, na pewno nie próbujemy jej w żaden sposób gloryfikować. Wyjątkowa tematyka Demoludów to jedno, a drugie to selekcja - przywozimy najlepsze narodowe sceny krajów byłej Jugosławii. Dostaję wiele maili od teatrologów i teatromanów z potwierdzeniem, że nasz repertuar jest trafiony w dziesiątkę. Muszę przyznać, że bardzo mnie to cieszy. 

Co łączy Polskę z krajami byłej Jugosławii? 

- Stycznych jest bardzo dużo. Kiedy przeglądam repertuary tamtejszych teatrów, to często widzę sztuki, które niedawno realizowali także polscy reżyserzy. Oczywiście wybrzmiewa jeszcze wojna, pojawia się trauma powojenna, rozliczenia, ale tamte wydarzenia były tematem dominującym wiatach 90. Dziś natomiast już drugie pokolenie dramaturgów zajmuje się aspektami globalizmu oraz liberalnego kapitalizmu i mieszczańskiej hipokryzji. Tematyka podejmowana w spektaklach może być bliska też Polakom. To emigracja zarobkowa, uciekanie- szczególnie młodych ludzi - ze wsi do miasta, rozluźnione więzi rodzinne, problem braku pieniędzy na kulturę. Ale ciekawe jest też to, że ich spektakle chętnie ogląda Europa Zachodnia. 

A co odróżnia teatr serbski od chorwackiego, bośniackiego, czy słoweńskiego? 

- Mimo silnych twórczych indywidualności, sytuacja bałkańskich teatrów jest bardzo podobna. Łączy je językowe pokrewieństwo, wspólna mitologia i mitomania, cierpienie i gorzki smak. Teatry mają te same problemy, podobne obsesje, charakteryzuje je nawet podobna gra aktorska. Trzeba jednak zauważyć, że mimo podobieństw najlepsze spektakle powstają w Serbii, stąd najwięcej ich spektakli będzie na Demoludach. Nie wszędzie też teatr ma szansę rozwinąć się do naprawdę wysokiego poziomu, stąd brak przedstawicieli z Czarnogóry, Macedonii i Kosowa. 

Kogo zobaczymy w Olsztynie? 

- Pokażemy najlepsze spektakle ostatnich sezonów, które spełniają kryteria festiwalu - musi więc być to tekst napisany po 1989 roku, dotyczący tego, co nazywamy "strefą tożsamości" - ma mierzyć się ze współczesnymi sprawami, pokazywać tematy, które nurtują ludzi. Nie było łatwo dobrać repertuar, ale do Olsztyna przyjadą największe gwiazdy bałkańskiego teatru: najlepsi i najpopularniejsi aktorzy, uznani reżyserzy i cała plejada dramaturgów. Wśród tych ostatnich nikt nie przekroczył jeszcze czterdziestki. To festiwal młodych i dla młodych duchem. Gdybym miał ich porównać z polskimi artystami, to wymieniłbym tak wybitnych twórców jak: Jarzyna, Lupa, Cieplak, Janda, Gajos, czy Trela... To naprawdę największe osobowości teatralne z tamtego regionu. Możemy nie pamiętać nazwisk niektórych aktorów, ale twarze z pewnością rozpoznamy z filmów Kusturicy. Wśród zaproszonych gości znajdzie się jedna offowa grupa, czyli Kufer z Chorwacji, gdzie teatr niezależny jest bardzo silny. Ich przedstawienie zapowiada się na najbardziej szalone i zakręcone przedsięwzięcie. 

Jak goście przyjęli zaproszenie do Polski? 

- Największy problem był oczywiście z gwiazdami, w szczególności z Biljaną Srbljanović. Podczas Premio Europa per ii Teatro we Wrocławiu siedziałem na rynku przy kawie z Goranem Injacem, teatrologiem, slawistą, pochodzącym z Nowego Sadu w Serbii. Rozmawialiśmy o Demoludach i tak kawa za kawą, pomysł za pomysłem przyznałem, że marzy mi się przyjazd Biljany i że pewnie trudno będzie ją spotkać, bo jest zajęta, nie jeździ wszędzie. A on na to, że Biljana jest we Wrocławiu, i to tuż obok. Pobiegliśmy i rzeczywiście stała nieopodal, znalazła nawet czas na rozmowę. Zgodziła się od razu na przyjazd, choć wiedziała, że będzie wiele przeszkód, bo od pewnego czasu mieszka w Azerbejdżanie. Warszawa ma bardzo słabe połączeniaz Belgradem, a co dopiero z Baku... No, ale wieczorem "dobiliśmy targu" i za kilka dni największa serbska dramatopisarka przyjedzie do Olsztyna. Zresztą wszystkie zespoły chętnie zgodziły się na przyjazd, bo dla nich to pierwsza duża okazja, by pokazać się razem w Polsce, zestawić swoją twórczość i przyjrzeć się naszej reakcji. Wszystkie spektakle, które będą w Olsztynie, jeżdżą po Europie, dostają nagrody, ale wcześniej nie pokazywano ich w Polsce. Najwyższy czas to nadrobić. 

Z czym było najwięcej kłopotów? 

- Nie ma takiej możliwości, żeby przy tak ogromnym przedsięwzięciu nie pojawiły się problemy. A to logistyczne, a to organizacyjne, a to techniczne. Np. w spektaklu "Barbelo" wykorzystywana jest zapadnia teatralna. Sęk w tym, że w dość precyzyjnie wykonanej scenografii, znajduje się ona w zupełnie innym miejscu niż zapadnie w"Jaraczu". Twórcy tego przedstawienia odpowiedzieli, że to żaden problem i zapadnię przywiozą ze sobą. Do dziś nie jesteśmy pewni, co to oznacza, ale doświadczenie podpowiada, że na festiwalach nie takie rzeczy udaje się zorganizować. 

Czy były jakieś życzenia specjalne? 

- W najbardziej szalonym spektaklu "O szczerości..." - aktorzy będą używać internetu, komunikatorów, zamówią prawdziwą pizzę z olsztyńskiej pizzerii... Nie wiemy jeszcze, jak dostawca wejdzie na scenę i doręczy pizzę przy tylu świadkach. To się okaże drugiego dnia festiwalu. Specjalnych list cateringowych, czy wymagań hotelowych, które bywają domeną gwiazd, nie było. Może przyzwyczajone do upałów bałkańskie gwiazdy będą marznąć, jeśli wrześniowa pogoda nie dopisze, ale na to wpływu nie mamy... 

Pracował pan przy organizacji warszawskiego przeglądu teatralnego Hajdpark, współpracował jako dramaturg z Krystianem Lupą. Co skłoniło pana do pracy nad tym festiwalem - w mniejszym mieście, gdzie trudniej o rozgłos ogólnopolski? 

- Zostałem zaproszony przez Janusza Kijowskiego na rozmowę we wrześniu 2008 roku. Dyrektorowi spodobało się, jak "Jackie" [spektakl ze sceny Margines Teatru im. Stefana Jaracza - red.] została wypromowana i przyjęta w Warszawie na ubiegłorocznym Hajdparku, którego byłem szefem. Nowy festiwal stanowił spore wyzwanie, zwłaszcza że wybrany kierunek - kraje byłej Jugosławii - był mi, jak i pewnie większości teatrologów, kompletnie nieznany. A dyrektor, zapraszając mnie do Olsztyna, miał tylko jedno, "skromne" życzenie: to ma być najlepszy festiwal w kraju. I, odpukać, chyba nam się uda. Ale przyjeżdżając tu, zobaczyłem też piękne i tętniące życiem miasto, w którym od października mieszkam tak często, jak tylko mogę. Dla mnie, oprócz pracy nad jakimś projektem, ważne jest też, z kim się go tworzy. Więzi z ludźmi, których poznałem przy okazji festiwalu są niezwykle istotne i to jest jeden z argumentów za pracą nad Demoludami. 

Jak wyobrażacie sobie dialog z widzami? 

- Dajemy publiczności sporo materiału do przemyśleń i porównań. Podczas "Śniadania z Bałkanami" widzowie będą mogli podzielić się swoimi wrażeniami z twórcami, ale także ze specjalistami - slawistami i ludźmi stamtąd. Warto przyjść choćby po to, by się przysłuchać dyskusji. Zaprosiliśmy tak różne osobowości, że mamy nadzieję na ożywioną debatę. Zapraszamy też do klubu festiwalowego w Bohema Jazz Club, gdzie po spektaklach będą przychodzili nasi goście i tam będzie można z nimi lub między sobą porozmawiać o tym, co się działo na scenie. A co będzie nowością w tym roku? Przygotowujemy dla widzów "instalację teatralną", można ją określić jako grę terenową albo grę fabularną. Tematyką będą oczywiście kraje byłej Jugosławii i teatr. Do udziału zapraszamy wszystkich chętnych, szczególnie gimnazjalistów i licealistów. Autorką projektu jest Karolina Krawczyk, specjalistka od tego typu wydarzeń. Organizowała podobne gry w Warszawie i w Berlinie. Na razie utrzymuje szczegóły tego projektu w tajemnicy. Mogę jednak zdradzić, że zabawa odbędzie się m.in. w zakamarkach teatru, zwykle niedostępnych osobom z zewnątrz, a uczestnicy gry samotnie lub w grupie przejdą szlak z zadaniami, które przybliżą im kulturę krajów byłej Jugosławii. Jeśli gra wzbudzi refleksję, jeśli zachęci do przyjścia na spektakl - będziemy bardzo szczęśliwi.

(-)
Gazeta Wyborcza - Olsztyn
15 września 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...