Przez sentyment

"Moja ABBA" - reż: Tomasz Man - Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach

Występ w polskiej telewizji w czasach głębokiego PRL szwedzkiego zespołu ABBA jest punktem wyjścia sztuki Tomasza Mana "Moja ABBA", której premiera miała miejsca w sobotę w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach.

Autor sam przeżył fascynację ABBA stąd zapewne pomysł na opisanie historii dziewczyny, u której fascynacja przyjęła monstrualne rozmiary: ona żyje ABBĄ. Dzieci w szkole uczy tylko jej piosenek, śpiewa wszędzie narażając się sąsiadom, w domu ma kolekcję pamiątek włącznie z włosami jednego z muzyków. Jest dziwakiem z trudem tolerowanym przez otoczenie, irytującym nawet bliskich: męża i córkę. Sytuacja zmienia się kiedy w miasteczku zjawia się reżyser: dostrzegając w dziwaczce chwytliwy temat, zaprasza ją na nagranie do telewizji. Po emisji mieszkańcy miasteczka zaczynają wielbić i naśladować kobietę, z której do niedawna się śmiali.

Man zrezygnował z opowiedzenia tej historii "po bożemu", zamiast rozmów bohaterów mamy monologi wyrzucane bez patrzenia w oczy drugiej osobie. Tak naprawdę nikt nie chce rozmawiać, każdy jest sam, skoncentrowany na sobie: mąż (Mirosław Bieliński) urzędnik z aspiracjami na posła, córka (Dagny Dywicka) pragnąca wyrwać się z hotelowej recepcji w świat, być gwiazdą, reżyser (Wojciech Niemczyk) zainteresowany tylko pracą i żyjąca obok nich wielbicielka ABBY (Joanna Kasperek).

Postacie są przerysowane, groteskowe, ale starsi widzowie bawią się słuchając ich wynurzeń, bo te przywołują wspomnienia czasów, których już nie ma. Autorka scenografii celowo nawiązała do tego, czym zachwycili się Polacy w 1976 roku, kiedy to w telewizyjnym Studiu 2 wystąpiła ABBA: jest białe, ascetyczne tło, schody, przebitki z nagrania a nawet balony. Joanna Kasperek i Wojciech Niemczyk bardzo ciekawie interpretują niegdysiejsze przeboje otrzymując zasłużone brawa.

Mimo to, mimo wielu dowcipnych zdań padających ze sceny zabrakło w spektaklu czegoś co zamieniłoby go w skrzącą i porywającą całość. Co zamieniłoby banalną historię rodem z kolorowego pisemka w opowieść wartą pokazania. Inna sprawa, że materiału do grania było niewiele. Początkowo sztuka miała być pokazana na małej scenie teatru i tam rzeczywiście byłaby bardziej na miejscu. Bo to miniatura, jednoaktówka, której być może czas i ogranie dodadzą tego czaru, który do dzisiaj posiadają przeboje ABBY.

Lidia Cichocka
Echo Dnia
4 kwietnia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia