Przygoda czy kołowrotek?

"Chomik Tygrys" - reż. Laura Słabińska - Teatr Animacji w Poznaniu

Czy Chomik - Tygrys to tchórz, domator i samotnik, a może towarzyski podróżnik, zdobywca przygód? Bohater najnowszej premiery Teatru Animacji w Poznaniu, reżyserowanej przez Laurę Słabińską jest trochę niezdecydowany, bo czy nie łatwiej zostać w domu niż wyruszyć w świat?

Jak może wyglądać życie z perspektywy Chomika zamkniętego w klatce? Nudne i monotonne? Chyba tak, choć główny bohater dramatu Maliny Prześlugi wcale nie wydaje się być znużony przygodami na kręcącym się w kółko kołowrotku oraz opieką wielkich ludzkich dłoni, które od czasu do czasu dają jeść i troszczą się o pupila. Dopiero w momencie, gdy w przestrzeń chomikowego mieszkania wkracza gość – Karaluch (Marcin Chomicki), który następnie zostanie zabrany przez ludzi (w celu neutralizacji), główny bohater zda sobie sprawę z tego, że życie w samotności i zamknięciu to tylko namiastka tego, co można przeżyć z przyjaciółmi. Dzięki spotkaniu ze Złym i Parszywym Szczurem (Artur Romański) Chomik pokona strach, wyjdzie z klatki i uratuje Karalucha przed śmiercią w ubikacji. Ciekawy w tej na pozór prostej historii wydaje się motyw pokonywania własnych słabości, bowiem tchórzliwy mieszkaniec klatki nawet będąc zdecydowany uratować przyjaciela miewa chwile załamania i wtedy to widzowie mają okazję przyjść mu z pomocą, głośno go dopingując. Tekst sprawia wrażenie skonstruowanego niesymetrycznie, bowiem większość akcji siedemdziesięciopięciominutowego spektaklu dzieje się w klatce jeszcze przed wyruszeniem postaci do toalety z akcją ratunkową. Potem jest krótka przerwa, natomiast scena w ubikacji i finał zajmuje ostatnie piętnaście minut widowiska.

Warto zwrócić uwagę na kostiumy-lalki, w których (którymi) grają aktorzy. Są to kombinezony złączone z maską, animowana jest tylko twarz i jedna ręka postaci. Szczególnie ciekawy wydaje się harmonijkowy kostium Karalucha. Szkoda, że tak bliska fizyczna wręcz relacja lalki i aktora, w której to animator użycza swojego ciała postaci nie wygenerowała bliższej relacji pomiędzy nimi, relacji która przecież jest możliwa, choćby w spektaklach Dudy Paivy (prezentowanych w Teatrze Animacji w ramach tegorocznych ,,Kontekstów").

Scenografia wydaje się być oszczędna; składa się z ruchomych pojedynczych, wąskich platform, jedynie w scenie ratowania Karalucha przestrzeń gry dominuje wielka, biała konstrukcja zbudowana z rolek papieru toaletowego – czyli ubikacja. Dzięki ruchomym – papierowym mackom, które próbują dosięgnąć bohaterów wydaje się jeszcze straszniejsza. Wizualnie ,,Chomik – Tygrys" nie jest zbyt ciekawym obrazem scenicznym. Piosenki wplecione w warstwę tekstową również nie zostały interesująco zaaranżowane. Czy ten spektakl ma szansę zostać na dłużej w pamięci młodego odbiorcy?

Dominującym problemem tej realizacji wydaje się relacja przestrzenna widownia-scena. Szkoda, że odbiorca wciąż musi być skazany na tradycyjną formułę percepcji dzieła scenicznego, w której brak jest miejsca dla bliższego kontaktu pomiędzy widzem i aktorem. W konstrukcji inscenizacyjnej ,,Chomika-Tygrysa" są przecież momenty interakcji pomiędzy nimi, ale zbyt duży dystans przyczynia się do tego, że spora część wypowiedzi dzieci ginie.

Prapremiera dramatu Maliny Prześlugi w Teatrze Animacji wydaje się być spektaklem, który nie wyzyskuje potencjału tego tekstu i nie niesie za sobą nowych jakości artystycznych czy też wrażeń teatralnych, które byłyby dla młodego widza okazją do teatralnej przygody, a nie jedynie kołowrotkiem kręcącym się w kółko.

Agata Łukaszewicz
Dziennik Teatralny Poznań
6 października 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...