Przypadkowy program Re_wizji
Festiwal kultury niezależnej jest temu miastu potrzebny tak samo jak druga linia metra, obwodnica czy Stadion Narodowy. Poza oficjalnym obiegiem dzieje się bowiem mnóstwo rzeczy, które zasługują na uwagę, nagłośnienie. I którym przydałyby się pieniądze zwykle zarezerwowane dla instytucji oficjalnych.Re:wizje jednak nie do końca spełniają moje oczekiwania. Pod względem muzycznym festiwal się broni. Wystąpią tam artyści niszowi, awangardowi, nie idący na kompromisy. Rockowi Out Of Tune czy Hatifnats, elektroniczny Street City Nomad, etniczno-jazzowi Horny Trees czy Kaszebe, punkowe Mass Kotki to naprawdę polska ekstraklasa, a ich występy zawsze są wydarzeniem. To, że zagrają jednak na tym festiwalu, to za mało, by Re:wizje uznać za udany pomysł. Nie chcę, żeby taki festiwal odbywał się tylko dlatego, że miasto przed końcem roku zorientowało się, że jest jakaś finansowa nadwyżka, którą można wydać. Chcę, by taki festiwal powstał ze zrozumienia i świadomości, jak ważna jest twórczość i działalność młodych niekonformistycznie nastawionych artystów. Chcę, by prace nad programem festiwalu trwały rok, a nie dwa miesiące. Chcę, żeby program był przemyślany, a nie przypadkowy. Czy chcę za dużo?