Przypowieść o umieraniu

"Król umiera" - 21. Gliwickie Spotkania Teatralne

21. edycję Gliwickich Spotkań Teatralnych otworzyło najlepsze w tym sezonie przedstawienie województwa śląskiego - nagrodzony Złotą Maską "Król umiera".

Tekst jednego z twórców teatru absurdu złożony jest ze zdań „perełek”, złotych myśli, nieśmiertelnych i jakże głębokich sentencji. Filozoficzne dywagacje konającego króla uświadamiają nam jak marne i - z drugiej strony - jak cenne jest nasze niepowtarzalne życie. I jak łatwo jest stracić to poczucie.  

Spektakl robi spore wrażenie pod względem inscenizacyjnym. Odrealniona, „księżycowa” scenografia sytuuje opowieść w sferze baśni. Scena pokryta jest jasną, wybrzuszoną gdzieniegdzie materią, z której raz po raz wyłuskują się osobliwi bohaterowie tej sztuki.  Przestrzeń zamyka czarna ściana z symbolicznym, bardzo wmownym pęknięciem - znakiem, że zaraz coś upadnie, zostanie zniszczone, ulegnie rozpadowi - po prostu umrze. Raz po raz niebo rozdziera błyskawica. Słońce również gaśnie - wraz z odchodzeniem króla. 

Spektakl rozgrywa się w dwóch planach – w planie żywego aktora oraz w planie lalkowym. Introdukcja odbywa się na żywym planie - poznajemy sylwetki przedstawiciela wojsk, obu żon króla, służącej i lekarza. Pojawia się również sam król. Wówczas każdy z aktorów dzierżących walizki wyjmuje z nich swoje "alter ego" - lalki. Każda z lalek ma swój osobny rys, indywidualną cechę, pozwalającą na odróżnienie się od innych. Bardzo dobrze widać tę różnorodność spoglądając na lalki wyrażające królowe: Małgorzata to długa i koścista, stara i pozbawiona seksapilu kobieta, a Maria wręcz przeciwnie - jej smukłe, młode odkryte ciało prezentuje się nad wyraz okazale i kusząc swoją kruchością.     

Król wyróżnia się najbardziej spośród wszystkich lalek - jego zwaliste ciało zajmuje centralne miejsce na scenie. Jest wielki, gdyż uosabia same królestwo. Przypomina momentami ziejący wulkan - zwłaszcza, gdy raz po raz podupada na zdrowiu - wydaje groźne pomruki, chwieje się, zapada. W rolę króla wcielił się Ryszard Sypniewski, jeden z najbardziej rozpoznawanych aktorów bielskiego Teatru. Aktor w dwojaki sposób odgrywał króla - animował wielką lalkę oraz użyczał mu swojego emploi - wychodził z kukły snując dramatyczne monologi. Jego kreacja była pełna przejmujących gestów, póz oraz min. Właśnie te momenty, kiedy stawał na proscenium i dramatycznym głosem skamlał o "repetycję z życia" stanowią najlepsze chwile tego spektaklu.  

W dobie teatru realistycznego, karmiącego nas z wielką ochotą dosłownością z niekłamanym zainteresowaniem słucha się sztuki Eugena Ionesco oraz ogląda spektakl bielskiej Banialuki wyreżyserowany ręką Françoisa Lazaro. Oba bowiem elementy – i tekst i inscenizacja – aby oryginalnie pokazać proces powolnego, świadomego odchodzenia, obficie wykorzystują sferę symboliczną, która silnie oddziałuje na odbiorcę i którą w teatrze tak łatwo i zgrabnie można „wyczarować”.

Marta Odziomek
Dziennik Teatralny Katowice
7 maja 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia