Przyszłym rogaczom ku przestrodze

"Szkoła żon" - reż: Ewa Kutryś - Teatr Stary w Krakowie

Arnolf postanawia się ustatkować. Po wielu podbojach miłosnych, zdobyciu imponującej kolekcji wyimaginowanego męskiego poroża, sam chce się ożenić. Zważywszy jednak na doświadczenie swoje i wielu znanych mu mężów ("Żenimy się w nagłym porywie desperacji, a potem pokutujemy przez całe życie") postanawia wybrać kobietę, która go nie zdradzi. Wierną i we wszystkim oddaną, miłą i spokojną. Kobietę... głupią. Postanawia "wytresować" sobie żonę. Jednak natury nie można oszukać...

Molier czytany przez pryzmat współczesności. Wchodząc na widownię widzimy odsłoniętą scenę, której dekoracja narzuca nam dwa punkty odniesienia głównego bohatera: wkraczamy w świat, w którym po lewej stronie Arnolfa, a więc po stronie jego serca, znajdują się interesy. „Banque de riches” – głosi napis na reklamie skrywającej rusztowania remontowanego domu. Mniej ważna dla niego wydaje się być „słodycz miłości”, czyli plakat „Chocolat d’amour” umieszczony po przeciwnej stronie. Pośrodku znajduje się brama z nazwą nowego herbu Arnolfa: „de la Pień”. Zmiana nazwiska, chęć wkroczenia na nową drogę życia wydają się prowadzić naszego bohatera ku celowi, który sobie wyznaczył. Przecież sam zwierza się swemu towarzyszowi, iż ma gotowy plan, który łatwo teraz będzie ziścić: poślubić młodą dziewczynę, oddaną pod jego opiekę, wychowywaną w klasztorze według jego ścisłych wytycznych zmierzających oczywiście do uczynienia z niej osoby bezmyślnej, głupiutkiej, wręcz prymitywnej. Lalki, którą będzie się można bawić, jak tylko się chce. I tu żart natury czy powiększenie się luki w jego misternym (?) planie: czyste i głupiutkie, naiwne serduszko jego podopiecznej Anusi pokochało z całą swoją żarliwością nadpobudliwego i mało bystrego Horacego, który o swym uczuciu mówi spotkanemu przyjacielowi ojca, Arnolfowi. Ten rozpaczliwie stara się zniweczyć zabiegi zakochanej pary wywierając presję na Anusi, zmuszając ją wprost do małżeństwa, wykładając jej powinności żony wobec męża. Takiego tyrana dziewczę pokochać nie jest w stanie.

W końcu przybywa sam ojciec Horacego, Oront, który oznajmia zdumionemu Arnolfowi swój zamiar: doprowadzenie syna przed ołtarz, gdzie ma poślubić siostrzenicę ich wspólnego towarzysza, którą okazuje się być… Anusia.

„Szkoła żon” Moliera była sztuką, w której po raz pierwszy charaktery są rysowane przez niego tak jaskrawo. Krzysztof Globisz (Arnolf), Barbara Garstka (Anusia), Michał Czernecki (Horacy) stworzyli przedziwny trójkąt miłosny oparty na ich przeciwstawnych charakterach. Jednak określenie sztuki jako „komedia” nie jest do końca poprawne: średniowieczne podejście do roli kobiety w rodzinie, próby zniewolenia jej indywidualności przedstawiają ponadczasowy problem roli kobiety. Anusia przedstawiona jako pensjonariuszka, chowana z dala od ludzi przecież nie odcina się od kobiety naszych czasów, choć obdarzonej prawami na równi z mężczyznami, to jednak wciąż dyskryminowanej i traktowanej jako „tej głupszej”. Nawet przy muzyce rodem z francuskich kawiarni.

Maria Piękoś
Dziennik Teatralny Kraków
1 lutego 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...