Psychologiczny dyskurs

"Mężczyzną, który pomylił swoją żonę z kapeluszem" reż. R. Kołakowski

Utwór, pozbawiony elementów charakterystycznych dla tradycyjnej opery, takich jak choćby stopujące akcję arie, będące projekcją emocji bohaterów, staje się dzięki zastosowanym zabiegom realizacyjnym, wykorzystującym również działania pantomimiczne, przede wszystkim trwającym nieprzerwanie od pierwszej do ostatniej sceny harmonijnie zakomponowanym psychologicznym dyskursem.

Bydgoski Klub „Mózg” i jego duszna, wręcz klaustrofobiczna atmosfera okazały się sprzyjać, może nie tyle samej publiczności, tłumnie zgromadzonej w niewielkiej sali, ale na pewno operze kameralnej Michaela Nymana, która w inscenizacji  Romana Kołakowskiego znakomicie wpisała się w nietypową dla teatralnych przedsięwzięć przestrzeń i w ten sposób podniosła sugestywność ukazania dość szczególnego przypadku chorobowego, wynikającego z uszkodzenia mózgu, a polegającego na nierozpoznawaniu przedmiotów.   Kołakowski jako reżyser nie bał się użyć elementów groteski i pastiszu, co w przekonujący, bezpretensjonalny i inteligentny sposób obrazowało to, co dzieje się w umyśle głównego bohatera. Zastosowana przez realizatorów konwencja, prosta, emocjonująca i czytelna,  pozwoliła skupić się przede wszystkim na dialogu i jego zaskakujących, paradoksalnych i nie pozbawionych angielskiego humoru, kontrapunktach.

Tytułowym „Mężczyzną, który pomylił swoją żonę z kapeluszem” jest Doktor P., dla którego wzrok przestaje być wystarczającym  instrumentem poznawczym, za to słuch – w końcu jest muzykiem - wciąż mu sprzyja, co Krzysztof Bobrzecki udowadnia bardzo dobrym wykonaniem pieśni Schumanna „Ich grolle nicht”. Poza tym aktor, wcielając się w postać człowieka, dla którego to co widzimy staje się niedostępne,  potrafił bardzo wiarygodnie pokazać proces interpretowania świata jako partytury, w której kształty różnych przedmiotów, rekwizytów czy części ciała postrzegane są przez pryzmat muzycznej notacji. Bobrzeckiemu udało się stworzyć intensywny emocjonalnie wizerunek postaci, która nie odzyskując sprawności , przekracza granicę w celu realizowania się na innym gruncie postrzegania, tego co nas otacza.

W przedstawieniu wyprodukowanym przez Fundację Operalnia wszystkie występujące postaci publiczność ma niemal na wyciągnięcie dłoni. Oddziela nas od nich tylko coś na kształt pajęczyny, potęgując w ten sposób niecodzienną w końcu w teatrze aurę szczególnego skupienia. Kołakowski w poszukiwaniu ekwiwalentu scenicznego dla postmodernistycznej faktury dźwiękowej posłużył się przede wszystkim  kolorem czarnym i czerwonym; w ten sposób plastyczno-kostiumowa oprawa widowiska uczestniczy na tych samych prawach, co tekst,  w  analizie procesu postrzegania. Studium przypadku Doktora P., dotkniętego psychiczną ślepotą wynikającą z dysfunkcji mózgu,  zagęszcza obrazowo ciekawie zaprojektowana faktura pantomimiczna, wykorzystująca w wizualnych impresjach również pojawiającą się momentami przewrotnie naiwną ilustracyjność. Szkoda, że rygorom zastosowanej formy nie do końca poddali się śpiewacy, co szczególnie widoczne było w mało wyrazistej postaci żony, granej przez Martę Ustyniak. Doktor S., kreowany przez Mateusza Myrlaka, próbuje znaleźć przyczyny tajemniczej przypadłości Doktora P., dla którego rzeczywistość staje się zestawem abstrakcyjnych pojęć i znaków.  Sceny w gabinecie neurologa są zdecydowanie dramaturgicznie ciekawsze, od  tych odtwarzających proste domowe zdarzenia, gdzie chłód Mrs P. jako Angielki klasy średniej, dominuje nad próbą zrozumienia przyczyn pojawienia się choroby męża i nie eksponuje jej zapobiegliwości.

Jerzy Wołosiuk, w prowadzeniu instrumentalnego septetu, z dużą dozą finezji oraz precyzji wydobywa motorykę i subtelność muzyki Nymana, która nie tylko przetwarza tonalne stereotypy, ale też oryginalnie nimi żongluje.  Dyrygent, bawiąc się dyskretnie konwencjami dźwiękowo-gatunkowymi, a swego rodzaju też i banalną muzykalnością,  zwracał dużą uwagę na dynamikę, tak by nie zakłócała płynącego ze sceny dialogu.  W ten sposób zaproponowana przez Kołakowskiego, Wołosiuka i Filipa Dominika (scenografia) swoista zabawa formą, pozwoliła niewątpliwie na pojawienie się w Bydgoszczy opery w zupełnie nowym wymiarze.

Wiesław Kowalski
Teatrdlawas
11 czerwca 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia