Puste płótna

"Red" - reż. Penny Shefton - Maybe Theatre Company w Gdańsku

Ocena spektaklu "Red" przygotowanego przez Maybe Theatre Company na podstawie sztuki Johna Logana może sprawiać trudności. Z jednej strony bowiem jest to przedstawienie przygotowane przez formację zaliczaną do teatru amatorskiego, z drugiej - pojawiają się w nim elementy świadczące o próbie "sprofesjonalizowania" scenicznych wydarzeń

I właśnie z tej dwoistości – chyba nie do końca zamierzonej – wynika wrażenie niespójności, jakie pozostawia „Red”. Szczególnie wyraźnie objawia się to na płaszczyźnie aktorstwa. Główną postać, amerykańskiego malarza Marka Rothko, gra Dariusz Szymaniak. W bardzo interesujący i przekonujący sposób przedstawia bohatera i jego niekiedy skrajne stany – od ironii i autoironii, przez patos i nawet agresję w forsowaniu siebie i swojej wizji sztuki, po głęboki namysł nad rolą twórczości i artysty. Początkowo można odnieść wrażenie, że Rothko w tekście Logana i w gdańskim spektaklu to realizacja stereotypowych wyobrażeń na temat życia i osobowości artysty – w miarę rozwoju akcji to wrażenie jednak znika, bohater bowiem został przez Szymczaka zagrany w zupełnie niestereotypowy sposób.

Obok tej postaci pojawia się dosyć „wyblakła” i niewyraźna rola asystentki malarza. Taki status tej postaci wynika przede wszystkim z pośledniej funkcji, jaką wyznaczył bohaterce autor sztuki (właściwie bohaterowi – w oryginale jest to rola męska). W dramacie Logana mówi i działa przede wszystkim Rothko, asystentka zaś jest tylko tłem i zwierciadłem, a niekiedy katalizatorem zmian w prezentowanym przez malarza dyskursie. Bez wątpienia jednak przyczyną takiego stanu rzeczy jest też konfrontacja nieprofesjonalnego aktorstwa ze świetną grą Szymaniaka – mimo że Patrycja Pośpiech gra sprawnie, to różnice między kreowaną przez nią postacią a bohaterem tworzonym przez Szymaniaka są zbyt duże. Dlatego też relacja asystentki i malarza w gdańskim spektaklu wydaje się nieco sztuczna.

Niespójność przejawia się też w warstwie scenografii. Znakomitym pomysłem było zawieszenie na ścianach pustych, białych płócien, które z czasem – za sprawą reflektorów – wypełniają się kolorami i stają się obrazami Rothko: obok teoretycznych deklaracji artysty możemy więc niejako obserwować ich praktyczną realizację, jakby sztuka powstawała na naszych oczach. Dziełem malarskim stają się w pewnym momencie również widzowie – dziełem skrupulatnie analizowanym przez malarza i jego asystentkę.

Niestety, pozostałe elementy scenografii nie zostały wykorzystane albo wykorzystane w niewystarczającym stopniu. W pewnym momencie można się zacząć zastanawiać, czy większość przedmiotów ustawionych na scenie znalazła się tam tylko po, by oddać ogólne wyobrażenie o wyglądzie pracowni malarza – co byłoby zabiegiem trochę naiwnym…

„Red” to spektakl zrealizowany sprawnie i nienużący, w którym jednak obok interesujących pomysłów pojawiają się elementy wprowadzające wrażenie braku integralności i nadrzędnego konceptu spinającego całość. Nie udało się przede wszystkim połączyć środków typowych dla teatru nieprofesjonalnego z grą doświadczonego, utalentowanego aktora. Być może więc to, co jest największą zaletą przedstawienia, okazuje się też jego wadą.      

Jarosław Błochowiak
Dziennik Teatralny Trójmiasto
17 stycznia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia