Pustka i szczury

"Mały Eyolf" - Teatr Nowy w Krakowie

Widząc potężne pasma zieleni płaskowyżu, można zostać pochłoniętym przez pustkę tej przestrzeni, lecz jest ona częścią nas i filtrem, przez który postrzegamy rzeczywistość. "Mały Eyolf" jest dziełem oddającym psychologię postaci i stykającym się z mitologią nordycką. "Teatr Nowy" wypełnił się niezwykła atmosferą tego dzieła.

Zapach ściółki wiruje w powietrzu. Światło latarni dotyka miarowo sceny – ciemnych ścian, długiej i zawiłej konstrukcji - niczym stół wypełnionej zielenią ziemi, łączy się kolorystycznie z podłogą. Biel wpadająca w błękit - przetarty, chłodny kolor zalany zostaje niebieskim, sterylnym światłem. Ta przestrzeń wydaje się niezwykle daleka, nienaturalnie kryjąca i wybielająca pewne podskórne elementy. Światło latarni miarowo przemierza scenę przez cały spektakl, wyznaczając jego początek i koniec. 

Alfred wraca do domu, powtarzając ciągle, jak chce stać się dobrym ojcem dla małego Eyolfa. Jedno wydarzenie odkrywa całą prawdę. Śmierć chłopaka ubiera rodzinę w stroje żałobne, ale odkrywa też kompletny brak uczuć do dziecka. „Mały Eyolf” jest ciągle powtarzanym słowem, historią, która łączy, nawet gdy są to smutne przeżycia, niechęć matki i obojętność ojca. Ten epitet jest jakby stwierdzeniem: „nie chce być sam”. Okazuje się, że ma różny wydźwięk w ustach postaci Alfreda, jego siostry Asty, żony.

Fabuła jest drugorzędnym elementem, wydarzenia służą tylko do zapoczątkowania niekończącej się rozmowy, która wypływa z ust osamotnionych bohaterów potokami. Dobrze zarysowane postacie, które chłodne i bezuczuciowe okazują z rozwojem konwersacji podskórny niepokój i przerażenie. Niemożność stworzenia relacji, egocentryzm, ale też chłodna, kłująca samotność zalewa całe przestrzenie.

Alfred wynurza całą przeszłość swoją i rodziny potężnymi tyradami, ukazującymi jego strach, klęskę pisarza, ciągłą ucieczkę, tęsknotę za życiem rodzinnym oraz prawdę o związku z żoną. Rita pragnąca obecności, uwagi męża, cały czas spotyka się z odrzuceniem i, niczym zaszczute zwierzę, rzuca się na każdą osobę, która mogłaby odebrać jej Alfreda. Widzimy jak, z każdą minutą rozmowy, zaczynają w bajecznie psychologiczny sposób rozwiązywać problemy. Stają na skraju emocjonalnego zaangażowania, gdy kończy się przedstawienie.

Spektakl jest jednym długim dźwiękiem oddającym pustkę i samotność. Potężne przestrzenie wypełnione ciszą przerażają swoją realnością. Bohaterowie próbują zapełnić ją słowami i zatopieni w oddzieleniu, spowodowanym niemożnością stworzenia relacji, ścierają się przez z chwilę z mistyczną postacią Szczurzycy. Karykaturalna kobieta w wielkim płaszczu, z torbą, w której - jak mówi - jest mopsik, zbawia szczury i jedno dziecko. Grając, wyprowadza je w morze i zatapia na dnie. Pojawia się na chwilę i choć czujemy oraz słyszymy, że miała coś wspólnego ze śmiercią Eyolfa, zostaje to dalekim domysłem. Funkcjonuje jako sceneria dla kolejnych wywodów i dogłębnym analiz postaci. 

Reżyserka z chirurgiczną precyzją i niestrudzenie pokazuje postacie w różnym świetle i pozwala im się wypowiedzieć. Widz musi nasycić się drobnymi gestami, kumulującymi się długo i chropowato w wybuch złości Rity. Delikatna muzyka akordeonu, mimo wesołości wzmacnia pustkę, a niebieskie i białe światło latarni miarowo odlicza czas. 

Teatr Nowy w Krakowie
Henryk Ibsen
"Mały Eyolf" 
przekład Aleksandra Sawicka
reżyseria: Maria Spiss
dramaturgia: Tomasz Kireńczuk
scenografia: Joanna Braun
muzyka: Karol Śmiałek 
obsada: Aldona Grochal, Ewa Kolasińska, Marta Konarska, Tomasz Międzik, Andrzej Plata, Dariusz Starczewski
premiera: 18 stycznia 2009r.

Justyna Stasiowska
Dziennik Teatralny Kraków
24 stycznia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia