Pytania o sens

"Piosenki o wierze i poświęceniu" - reż. Piotr Waligórski - Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie

Do repertuaru Teatru im. L. Solskiego w Tarnowie końcem października dołączyło nowe przedstawienie - "Piosenki o wierze i poświęceniu" Przemysława Wojcieszka, w reżyserii Piotra Waligórskiego. Nie jest to bynajmniej spektakl muzyczny, jak mylnie mógłby to sugerować tytuł, ale dramatyczna opowieść o ludziach, w których życie wkracza tragiczne zdarzenie, zmuszając ich do refleksji nad sobą i szukania odpowiedzi na trudne pytania, m.in. o sens wiary w Boga czy rolę śmierci w naszym życiu. Pytań zresztą w sztuce pada o wiele więcej, a wszystkie mają znaczącą wartość egzystencjalną. Co się zaś tyczy odpowiedzi, to gotowych oczywiście nie ma, ale zainspirowany widz zawsze może spróbować ich poszukać na własną rękę.

Przemysław Wojcieszek to uznany polski dramatopisarz i scenarzysta, a także reżyser teatralny i filmowy. W obydwu tych rolach - autora i inscenizatora- tarnowianie mieli okazję go już poznać podczas ubiegłorocznej Talii, gdy Teatr Polonia zaprezentował na festiwalu jego autorskie przedstawienie "Jeszcze będzie przepięknie". Twórczość Wojcieszka, od pierwszych jego sztuk - "Made in Poland", "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię", "Osobisty Jezus", "Ja jestem zmartwychwstaniem", "Zaśnij teraz w ogniu" - po ostatnią wystawioną w Tarnowie, dotyka różnych aspektów współczesnego życia i dotyczy różnych środowisk społecznych, jednak ma pewne charakterystyczne wyróżniki, a są to: odwaga i bezkompromisowość w dotykaniu tematów trudnych, konstrukcja dramatyczna inspirowana filmowym montażem, szybkie tempo akcji.

Anna i Piotr to ludzie ze sporym już małżeńskim stażem. Mają siedmioletniego synka, ładne mieszkanie, Piotr robi karierę w firmie brokerskiej, zapewniając rodzinie niezły status materialny. Pozornie wszystko wygląda w porządku, widz jednak szybko orientuje się, że między małżonkami nie ma prawdziwej więzi, porozumienia, bliskości, także tej seksualnej. Kiedyś było inaczej - wspominają czasy, gdy byli biedni i podróżowali z plecakami w każdy weekend, potrafili cieszyć się życiem. Ale coś między nimi umarło, wieje chłodem. Ona stara się zapełnić pustkę, szukając jakiegoś głębszego sensu istnienia w spotkaniach kółka religijnego i rozmowach z księdzem Mariuszem, kolegą ze studiów. On - zdeklarowany ateista - wykpiwa jej religijność, sam zaś pociesza się w ramionach Agnieszki, prostytutki na telefon, która funduje mu masochistyczne uciechy.

W życiową rutynę bohaterów wkracza nieszczęście. Pewnego dnia siedmioletni Artur mdleje w szkole, po czym zapada w śpiączkę. Po nerwowych godzinach spędzonych na szpitalnym korytarzu małżonkowie słyszą diagnozę, która brzmi jak wyrok: rak krwi. Mimo wysiłków lekarzy siedmiolatek umiera. Anna i Piotr cierpią, ale nie potrafią pomóc sobie nawzajem. Nie znajdują też pociechy poza domem. Piotr odrzuca miłość Agnieszki - zresztą cały czas traktował ją tylko instrumentalnie. Zawodzi również ksiądz Mariusz, który sam przeżywa chwile zwątpienia i nie umie w rozmowie z Anną wyjść poza religijne slogany. W końcu kapituluje - po spędzonej z nią nocy staje się pełnym zrozumienia i współczucia świadkiem jej samobójczej śmierci.

Tak można by w skrócie opowiedzieć "Piosenki o wierze i poświęceniu". Tyle, że to, co najważniejsze w tej sztuce, w takim ujęciu umyka, bo cały jej emocjonalny potencjał tkwi nie tyle w fabule, co w treści monologów i dialogów bohaterów.

Autor kontrastowo zestawia postaci - małżonków pod względem osobowości, Prostytutkę i Księdza pod względem odniesień społecznych i kulturowych. Jego bohaterowie funkcjonują na dwóch różnych biegunach życia - cielesnym i duchowym, które w konsekwencji okazują się nie tak odległe od siebie. Ponadto Wojcieszek posługuje się pewnymi schematami dobrze znanymi w naszej kulturze, można rzec wyświechtanymi w literaturze, teatrze czy kinie, co niebezpiecznie zbliża jego dzieło do typowych, a przez to kiczowatych rozwiązań fabularnych. Szczęśliwie wszakże udaje mu się ich uniknąć, bo tekst broni się znakomicie, zawiera kilka prawdziwych perełek i wywiera głębokie wrażenie.

Niestety inscenizacja "Piosenek o wierze i poświęceniu" Piotra Waligórskiego na tarnowskiej Scenie Underground nie jest pozbawiona wad. Przede wszystkim brak jej tempa, choć w samej konstrukcji dramatu istnieją zadatki na naprawdę szybką akcję. Niektóre sceny zupełnie niepotrzebnie wloką się, wydłużane zastyganiem i milczeniem aktorów, które niczemu nie służą, a już na pewno nie względom artystycznym.

Fatalnie zostali poprowadzeni aktorzy, którzy przerysowują grane postacie, a ich zbyt wyraziste zachowania (mimika, gesty, reakcje) dają efekt sztuczności. Efekt tym bardziej niepożądany, że widz obserwuje wszystko z bliskiej perspektywy. I tak Piotr Hudziak wpadający w jakieś ataki mazgajstwa czyni postać Księdza nieprzekonującą, przypominającą bardziej rozhisteryzowane dziecko niż zagubionego dorosłego człowieka, który przecież decyduje się na tak radykalne posunięcia, jak złamanie celibatu czy asystowanie przy samobójczej śmierci. Więcej finezji w grze przydałoby się także Kindze Piąty (Żona) i Aleksandrowi Fiałkowi (Mąż). Ich przesadna mimika uzasadniona jest tylko w milczącej scenie w szpitalu (notabene bardzo dobrej), gdy dociera do nich świadomość śmierci dziecka, i do tej sceny powinna się ograniczyć. Najlepiej z aktorskiego zespołu spisała się Zofia Zoń, grana przez nią Prostytutka jest postacią żywą, z krwi i kości.

Tarnowski spektakl ma też pewne zalety. Mocną jego stroną jest na pewno scenografia Wojciecha Stefaniaka, który świetnie wyczuł i wykorzystał przestrzeń niewielkiej podziemnej sali. Zważywszy na dużą liczbę epizodów, z których składa się sztuka, i potrzebę częstej zmiany miejsca akcji, zadanie miał niełatwe. Mimo to udało mu się stworzyć bardzo udany układ przestrzenny, który pozwala przenosić się aktorom z planu na plan bez zmiany dekoracji, a także umożliwia grę na dwóch planach jednocześnie. Perfekcyjnie dopracowany został przez Piotra Waligórskiego dźwięk, odgrywający w przedstawieniu istotną rolę - od cichego i niepokojącego pomruku towarzyszącego scenom rodzinnym, poprzez liryczne lub złowrogie tony, które sygnalizują przejścia z jednego epizodu do drugiego, aż po muzykę współtworzącą nastrój ważnych zdarzeń, z przejmującym finałem włącznie.

Reasumując, "Piosenki o wierze i poświęceniu" to niezła sztuka w nieco gorszej teatralnej realizacji. W konsekwencji otrzymaliśmy dzieło, które trochę nudzi, trochę wstrząsa. Jeśli jednak ktoś chce zmierzyć się z trudnymi sprawami, przemyśleć tak istotne problemy, jak sens istnienia, tajemnicę przeznaczenia, rolę relacji z innymi ludźmi w naszym życiu czy potrzebę nadziei, spektakl na Scenie Underground Tarnowskiego Teatru z pewnością mu w tym pomoże.

Beata Stelmach-Kutrzuba
Temi
16 listopada 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...