"Dziesięć lat życia, żeby móc zwalić tę przeklętą ścianę..."
Zakochany w Kławdii Chauchat Hans Castorp spoglądał na nią ukradkiem podczas posiłków w jadalni, zaciągał zasłony, by nie raziło jej słońce i przepuszczał ją w drzwiach, by usłyszeć upragnione, skierowane wyłącznie do niego "dziękuję". Specjalnie spóźniał się na posiłki, by spotkać ową rudowłosą Rosjankę na korytarzu. Podczas zabawy karnawałowej odbył z nią niesamowitą rozmowę, a ich znajomość wieńczył typowo rosyjski pocałunek w usta.Bohater "Ścian" nie ma tyle szczęścia. Wprawdzie trafnie diagnozuje, że w sąsiednim pokoju pojawiła się "samiczka", ale na tym jego wiedza o niej się kończy. Prowadzą więc specyficzny dialog, złożony z kichnięć, szurania krzesłami czy odkręcania kranu. Jej jakąkolwiek próbę kontaktu uniemożliwia zbyt świeża pamięć o poprzednim związku, Jemu z kolei - patologiczna nieśmiałość ("lepiej marzyć"). Niczym mantra powraca pytanie: jak można mówić komuś, że się go kocha, skoro nie zna się nawet jego imienia? Na próżno On wyobraża sobie, jak Ona się rozbiera. Próbuje Ją nawet podglądać przez dziurkę od klucza, ale oko, niestety, nie znajduje się na wysokości pępka. O świcie oboje wyjadą i nikt do nikogo nie zapuka, prosząc o książkę czy zapałki... Kiedy Stroiński mówi "Może takich jak my jest tysiące, co żyją, czekając na jakieś spotkanie, w nadziei, że ten ktoś drugi uwolni ich od nich samych", zapominamy, że to tylko spektakl. On przypomina Pieczyńskiego, który w "Listach z Ameryki" prośbę o to, by ktoś się dla niego ładnie ubrał, albo ładnie rozebrał, łączy z frazami o "cyckach" i "waleniu". Bohater "Ścian" najpierw błaga kobietę "Odkręć kran, proszę...", by po chwili stwierdzić "Wiem - należałoby cię zgwałcić!", wyobrażając sobie, że wyłamuje drzwi, zatyka jej usta dłonią i wykręca rękę. Wściekły rzuca: "wszystkie jesteście takie same!", ale leżąc w ciemności wydaje mu się, że jest bliżej niej - mówi o tym, jak tarzają się na łóżku, a on obcałowuje ją po całym ciele. W końcu jednak stwierdza, że czuje się stary i przegrany. Równie świetnie wypada obdarzona zmysłowym głosem Joanna Trzepiecińska. Zarówno wtedy, gdy mówi "rozkosz" czy "dobranoc", jak i "idiotyczne". Jest urocza, kiedy, ziewając, oświadcza "Bo mi się spać chce", czy dziecięcym głosikiem ironizuje na temat księcia z bajki, który nie przychodzi jej odnaleźć, bo tkwi w sąsiednim pokoju. Jej bohaterka z jednej strony prosi o trochę czasu, by móc pokochać nieznajomego, z drugiej stwierdza, że gdyby On się w końcu odważył zapukać do jej drzwi, przestałby ją pociągać. Należy również wspomnieć o Stanisławie Elsnerze - Załuskim, przyjacielu Jacka Kaczmarskiego, na "Głupim Jasiu" recytującym m.in. "Kazimierza Wierzyńskiego", "Śmierć Jesienina" czy "Posągi". W spektaklu Rozena jego głos, komentujący rzeczywistość, tworzoną z odgłosów kroków, stukania klawiatury laptopa czy kaszlu, sprawia wrażenie, jakby dobiegał z zupełnie innej rzeczywistości. Uczynienie puentą powyższego tekstu słów Herberta o "płaczu kochanków / w małym brudnym hotelu / kiedy świtają tapety" byłoby zbyt banalne. Paradoksalnie to przedstawienie, opowiadające o "dialogu głuchych", pokazuje, że należy w końcu przejąć inicjatywę. Stać się stroną aktywną, a nie tylko czekać w nadziei, że "już dzisiaj nareszcie przydarzy mi się to, co przydarzyło się Mistrzowi i Małgorzacie... że oto wyjdę z domu i spotkam mą nieznaną ukochaną... i że miłość napadnie na nas tak, jak napada wyrastający z zaułku morderca i porazi nas od razu...". By nie musieć później mówić: "Nie wiem, co bym dał... dziesięć lat życia, żeby móc zwalić tę przeklętą ścianę"... Teatr Polskiego Radia Jacques Languirand "Ściany" przekład: Henryk Rostworowski adaptacja i reżyseria: Henryk Rozen Obsada: Joanna Trzepiecińska, Krzysztof Stroiński, Stanisław Elsner - Załuski Emisja: 13 marca 2008r.