Raczak: Niech się widzowie kłócą

rozmowa z Lechem Raczakiem

- Jak się jest w defensywie, to się zdobywa mało bramek - mówi Lech Raczak o teatrze plenerowym na Malcie

Michał Gradowski: Podoba się panu tegoroczna Malta ? 

Lech Raczak*: Myślę, że to będzie dobry festiwal. Zmienia się jego wewnętrzny układ i wewnętrzne napięcie, ale - co dla mnie najistotniejsze - zachowana zostaje najważniejsza część - teatr na placu, na ulicy, w plenerze. To po pierwsze. Po drugie - blok przedstawień flamandzkich. Dobre, istotne produkcje, które już wywarły wpływ na europejski teatr. Teatr nowoczesny, trudny, posługującym się niecodziennym językiem maltańskiej publiczności się po prostu należy. Choćby po to, żeby mogła swoje krytyczne umiejętności oglądania sztuki potwierdzić bądź nie. 

A co to takiego - maltańska publiczność?

- Mówię tutaj o widzu, który się na Malcie wychował. Na pierwszych festiwalach wszystko budziło jeśli nie zachwyt, to uznanie i gotowość utożsamienia. Od paru lat nie ma jednomyślności, widzowie się kłócą, wprowadzają własne kryteria, odróżniają przypadek od czegoś wypracowanego i zrealizowanego precyzyjnie. Potrafią już nie tylko ulec zewnętrznemu urokowi przedstawienia, ale zrozumieć, o co w nim chodzi i zająć wobec tego stanowisko. Wspólne przeżywanie, które się skończyło, jest oznaką dojrzałości.

Za tą dojrzałością poszły też zmiany. Już nie teatr, a sztuki performatywne i jakaś taka, powiedzmy, "ogłada"... 

- Siłą dotychczasowej Malty było to, że - importując to, co najlepsze na świecie - pozostawała głęboko "prowincjonalna", powstawała z myślą o tej konkretnej publiczności. Przez światowość i stołeczność traci coś istotnego. Ale czy rzeczywiście to taka strata jak się boję, dopiero się przekonamy. Ja od lat mam z Maltą poczucie misji. W ostatnich latach teatr instytucjonalny, który zachowuje siłę materialną niezależnie od przygód artystycznych, wypiera z wielu miejsc teatr offowy. Chcę przez Maltę bronić teatru alternatywnego, bo ten jako zjawisko jest w odwrocie. Nurt eksperymentu formalnego z teatru tradycyjnego wypiera teatr alternatywny, którego eksperyment związany był z misją społeczną. I to jest przykre. Ale będę bronił teatru, z którego się wywodzę. Ten mecz wciąż trwa, a jak się jest w defensywie, to się zdobywa mało bramek.

Może pan zobaczyć tylko trzy spektakle na Malcie. Proszę wybrać. 

- Wiele już widziałem, ale powiedzmy, że zapomnę. Na pewno "Trajets de Vie" Ex Nihilo, "The Bell" Periplum, coś z Flamandów, na pewno pójdę na Pucciniego do Gazowni. Nie znoszę opery, ale bardzo cenię Agatę Dudę-Gracz. To już cztery. Cholera.

*Lech Raczak - dyrektor artystyczny Malta Festival Poznań 2010

Michał Gradowski
Gazeta Wyborcza Poznan
28 czerwca 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia