Radość i strach

"Czerwone nosy" - reż. Janusz Kijowski - Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

Czy o zarazie, która zabiła jedną trzecią mieszkańców Europy, można opowiadać frywolnie i zabawnie? Okazuje się, że można. Teatr Jaracza zaprasza na premierę "Czerwonych nosów".

Opowieść o zarazie nie musi być wyłącznie tragiczna. Tak przynajmniej wynika z fragmentów inscenizacji "Czerwonych nosów" Petera Barnesa, premierowego spektaklu, przygotowywanego przez Janusza Kijowskiego. Całość zobaczymy w sobotę 4 października. Będzie to widowisko z piosenkami i tańcami. Na scenie wystąpi prawie 30 osób, w tym ośmiu studentów działającego przy teatrze Studium Aktorskiego.

Las i pałac

Scenografia, autorstwa Bogusława Cichockiego jest jednocześnie, jak mówi Janusz Kijowski, prosta i skomplikowana.

- Dzięki światłu w jednej przestrzeni tworzymy różne miejsca - tłumaczy reżyser. - To katedra i pałac papieski w Awinionie, las i plac złotników. Bawimy się też konwencjami: komedią rybał-

towską, a czasem commedią deli arte. Teatr staje się areną śmiechu i refleksji.

Na scenie widzimy kamienne krzyże i wiszące nad nią nagie drzewa. Trupa "Czerwonych nosów" chce wynająć od złotników plac na swoje przedstawienie. Mnich Toulon (Cezar)' Ilczyna) ma jednak wątpliwości. Nie jest pewien, czy w czasach zarazy wypada się bawić i śmiać. Na to odpowiada mnich Flotę (Grzegorz Gromek), przywódca trupy teatralnej i zwolennik, jak o sobie mówi, herezji miłości. - Czego pragnie Bóg? - pyta. - Wzbudzać miłość czy trwogę?

Rozrzutni złotnicy

Przed wybuchem zarazy w mieście Auxerre było 400 złotników. Teraz zostało ich tylko dwóch. I wobec niepewnego losu postanawiają zmienić swoje obyczaje. Porzucają cnotę oszczędności, a sztaby złota przeznaczają na rozpustę. I w mieście, którym włada śmierć, śpiewają (lekko rapując): "Dziwek, trza nam dziwek, nie żadnych prawiczek", widząc w cielesnych uciechach lekarstwo na zarazę. Dorodnych i chętnych kobiet w mieście nie brakuje. One również tańczą i śpiewają, proponując cennik uciech.

Matotki i wesołki

Grzegorz Gromek, czyli Flotę, mnich z wystającym, okrągłym brzuchem, nazywa swoją trupę grupą matołków-wesolków. - Próbują w ten sposób, poprzez teatr i zabawę, poradzić sobie z rzeczywistością - mówi. - Ale ta historia, choć rozgrywa się przed wiekami, jest metaforą współczesności.

Marcin Tyrlik, odtwórca roli Sonnerie'go, który z innymi porozumiewa się wyłącznie za pomocą dzwoneczków, uprzedza zarzut, że "Czerwone nosy" są antykościelne. - Ta sztuka przedstawia dwa poglądy na wiarę - tłumaczy. - W jednym podstawą jest radość, w drugim strach.

Peter Barnes, "Czerwone nosy", przekład Stanisław Barańczak

Reżyseria: Janusz Kijowski Scenografia i kostiumy: Bogusław Cichocki Muzyka: Marcin Rumiński; przygotowanie wokalne: Maria Rumińska Choreografia: Tatiana Asmołkowa.

Występują m.in.: Grzegorz Gromek, Cezary Ilczyna, Marcin Tyrlik, Paweł Parczewski, Małgorzata Ry-dzyńska, Marian Czarkowski, Radosław Hebal, Maciej Mydlak, Artur Steranko, Wiesława Niemaszek, Marzena Bergmann Premiera: sobota, godz. 19

Ewa Mazgal
Gazeta Olsztyńska
3 października 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia