Raj jakiego nie znamy

„Księga Raju, czyli przedziwne żywota opisanie Szmula Abo Aberwo" - reż. Damian Josef Neć - Teatr Żydowski w Warszawie

Przechadzając się ulicami dzisiejszej Warszawy czasem zastanawiam się nad tym jak dawniej wyglądało to miasto i nostalgicznie sięgam myślami do tamtych czasów. Nie chodzi mi tu nawet o architekturę, czy dawny układ ulic które na zawsze zniszczyły działania ostatniej wielkiej wojny. Brakuje mi tej różnorodności kulturowej, którą z resztą cała Polska charakteryzowała się przez większość swojej historii.

Należy sobie uzmysłowić, że niemal co trzeci mieszkaniec przedwojennej Warszawy był żydem. Tych ludzi już nie ma, a skalę ich obecności możemy sobie teraz zobrazować jedynie na starych fotografiach. Pustka po nich to również brak dużej części polskiej kultury, którą tworzyli. Uważam, że należy starać się poznać ich spuściznę, aby także lepiej zrozumieć siebie jako Polaka. Zatem każdą inicjatywę, która porusza temat Żydów polskich uważam za co najmniej wartą zwrócenia uwagi.

Jeśli chodzi o przestrzeń teatralną, zdecydowanie na tym polu przoduje Teatr Żydowski w Warszawie, który 3 lutego wystawił premierowy spektakl pt. „Dus buch fyn Gan Ejdn / Księga Raju". Jest to adaptacja powieści Iycka Mangera „Księga Raju, czyli przedziwne żywota opisanie Szmula Abo Aberwo" w reżyserii Damiana Josefa Necia.

Zanim przejdę do samego spektaklu chciałbym poświęcić parę słów autorowi książki, na której opiera się spektakl. Icyk Manger uważany za jednego z najwybitniejszych poetów piszących w jidysz urodził się w 1901 roku na terenie ówczesnej Rumunii. Przez całe życie zmieniał miejsca zamieszkania, żyjąc min. w okresie międzywojennym w Polsce, potem w Anglii i USA aby u schyłku życia osiąść w Izraelu. Znany był głównie jako twórca ballad. Jego biografia to przykład życia wielu żydów na diasporze, których skojarzyć możemy z Ahaswerem, czyli legendarnym żydem – wiecznym tułaczem. Fakt ten jest istotny w zrozumieniu jego twórczości, która nosi w sobie dużo odniesień autobiograficznych.

Przejdźmy już do samego przestawienia. Fabuła „Księgi Raju" opiera się na żydowskim wierzeniu, iż każdy, zanim się narodzi mieszka w raju. Jednakże nie pamięta tego, gdyż na chwilę przed „zejściem na ziemię" dostaje pstryczka w nos od anioła, przez co traci pamięć. Główny bohater, Szmul Abo Aberwo unika jednak tego i rodzi się z całym bagażem wspomnień dotyczącym tego jak wygląda raj. Postanawia go opisać swoim rodzicom oraz najważniejszym osobom w rodzinnym mieście. My, widzowie również wsłuchujemy się w tę opowieść, poznając raj z innej, bardziej „przyziemnej" strony i zaczynamy zdawać sobie sprawę, że miejsce to ma więcej wspólnego ze światem żywych niż nam się wydaje. Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, jeszcze przed rozpoczęciem przedstawienia to ogromna ambicja całego przedsięwzięcia: 18 artystów, przed którymi stanęło trudne zadanie odegrania swoich ról w języku jidysz.

Zgadza się – cały scenariusz jest w oryginalnym języku swego pierwowzoru. Za tak staranne podejście do sprawy adaptacji należy się całemu zespołowi ogromna pochwała. Mówiąc szczerze, nigdy wcześniej nie miałem okazji usłyszeć jidysz na żywo i myślę, że jest wiele takich osób. „Księga Raju" to niepowtarzalna okazja do poznania tego języka. Kiedy już aktorzy weszli na scenę z każdą chwilą zainteresowanie spektaklem rosło. Ich gra, połączona z dobrze opanowanym językiem jidysz zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nie sposób w tym miejscu osobno wymienić i docenić wszystkie wcielenia aktorskie, więc wspomnę jedynie dwóch, które w mojej opinii wyjątkowo się wyróżniły.

Jerzy Walczak w pierwszoplanowej roli Szmula Abo Aberwo – narratora to coś, co po prostu trzeba zobaczyć. Jego sposób opowiadania: poważny, przemieszany z cynizmem i pewną dozą humoru powoduje, iż widz może wsiąknąć w tę historię, uwierzyć w nią i bacznie śledzić. Aktor do tego świetnie porusza się po scenie, z dużą swobodą, gdzieniegdzie zmyślnie improwizując. Piotr Chomik, także wcielający się w rolę Szmula Abo Aberwo (tym razem jako bezpośredni uczestnik zdarzeń) to drugie nazwisko godne wymienienia. Zdumiewająca jest wszechstronność tego aktora: potrafi przykuć swoją uwagę nie tylko samą grą, ale także śpiewem, nawet w momentach kiedy nie jest on głównym uczestnikiem wydarzeń.

Przy okazji omawiania warstwy aktorskiej warto wtrącić kilka słów na temat muzyki i śpiewu, gdyż te dwie rzeczy były istotnym elementem całości. Fragmenty śpiewane, w szczególności w wykonaniu kobiecej obsady aktorskiej brzmiały fantastycznie, a muzyka, skomponowana przez Sławomira Kupczaka zdawała się być odpowiednio nastrojowa i zdecydowanie pomogła oddać niepowtarzalność „Księgi Raju". Można nawet rzec, że jest ona „dziewiętnastym aktorem" w przedstawieniu.

Dodajmy do tego scenografię Zbigniewa Libery: o ascetycznym charakterze pełnym bieli i szarości, co nadało jej nutę pewnego chłodnego liryzmu i poczucia odseparowania od świata. Generalnie, wszelkie elementy pozasceniczne i multimedialne odznaczyły się w spektaklu w pozytywny sposób. Miałbym jedynie uwagę co do wyświetlania polskich napisów. Odniosłem wrażenie, że momentami brak im było odpowiedniej synchronizacji, co chwilami skutkowało lekką konsternacją. Wszyscy, którzy wzięli udział w pracy nad „Księgą Raju" mogą z satysfakcją powiedzieć sobie: dobra robota. Jak wspomniałem we wstępie, bardzo cenię promowanie kultury żydowskiej w Polsce, a Teatr Żydowski to instytucja, która robi to bezbłędnie. Omawiany tu spektakl jest tego potwierdzeniem.

Mam nadzieję, że takich przedsięwzięć, jak adaptacja klasyki literatury w jidysz będzie więcej i że będą one w równym stopniu dobrze tworzone jak w tym przypadku. Serdecznie zachęcam do wysłuchania opowieści Szmula Abo Aberwo samemu oraz do zapoznania się z innymi pozycjami ze świata literatury w jidysz.

Wiktor Skórski
Dziennik Teatralny Warszawa
8 lutego 2023

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia