Razem, czyli osobno

25. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Malta

Śledzimy poczynania siedmiu indywidualności, które spotykają się na scenie. Choć mówią, zwykle nie rozmawiają. Patrzą, ale z reguły siebie nawzajem nie widzą. Tańczą, bo nie mogą przestać. I tak przez godzinę. Nudno? Ani trochę!

Spektakl "Skutki niezamierzone" będący wynikiem współpracy holenderskiego choreografa Sjoerda Vreugdenhila, polskich tancerzy oraz kompozytora Szymona Brzóski, to subiektywny portret migrującego społeczeństwa XXI wieku. W obrazie tym na pierwszy plan wybija się samotność i zagubienie. Przedstawienie zaprezentowano w ramach programu Stary Browar Nowy Taniec podczas festiwalu Malta.

Zatracić się w drodze

Bohaterowie spektaklu poszukują czegoś nieustannie, ale nie znajdują i, jak domyślamy się od samego początku, nie znajdą. Całość to seria wariacji na temat tęsknoty, która gna ich z miejsca na miejsce. Padają nazwy kolejnych europejskich stolic, do których się kierują. Uzależniają się od podróży i obietnicy kolejnych początków. Poznajemy ich fragmentaryczne historie przypominające opowieści przypadkiem spotkanych osób. Te jednak wystarczają, by zrozumieć potrzebę zatracenia się w drodze.

Na scenie pojawia się egocentryczna artystka, grana przez Ramonę Nagabczyńską, przygotowująca się do show, który ma sprawić, że świat stanie się piękniejszy. Zbyt emocjonalnie przeżywa niemożliwość znalezienia właściwego stroju i zapanowania nad scenografią. Przemawia przez nią dziewczynka marząca o staniu się księżniczką. Wkrótce jednak na jaw wychodzi, że perfekcjonizm oraz obsesja piękna to próba ucieczki od rzeczywistości, wyparcia dziecięcych traum. Jej charakter oddają wystudiowane ruchy, precyzyjne, bo nie skażone emocjami.

Ciekawą kreację tworzy również Janusz Orlik. W sztywnych, pełnych napięcia gestach odbija się niezdolność do uczuć. Gdy jedna z tancerek przytula go, najpierw fizycznie nie reaguje. Nakazuje tylko, żeby go zostawiła, początkowo spokojnym głosem, gdy jednak apel nie przynosi skutku, gwałtownie odpycha dziewczynę i wpada w furię. Wykrzykuje, że samotność stanowi wybór i deklaruje niechęć do ludzi. Żąda, żeby wszyscy go opuścili. W ostatniej scenie dopiero poddaje się objęciom, można jednak podejrzewać, że nie na długo.

Reszta postaci zbudowana została równie wyraziście, każda z nich posługuje się spersonalizowanym językiem ruchowym. Szczególnie rzuca się to w oczy w krótkiej sekwencji, w trakcie której wszyscy spotykają się na środku sceny. Wykonują to samo, ale rozmijają się w tempie i interpretacji poszczególnych elementów. Każdy ruchem opowiada swoją historię, streszcza swoje marzenia albo rozpacze.

Przestań tańczyć, porozmawiaj

Niezapomniane w spektaklu są taneczne rozmowy, które wydarzają się w duetach, czasami w triach. Drugie ciało pozwala przekraczać granice własnych możliwości, staje się raz oparciem, raz inspiracją. To jednak krótkotrwałe epizody. Napotkane osoby to tylko przystanki na drodze bohaterów, którzy nie potrafią albo nie chcą zatrzymać się na dłużej. Kompulsywna natura ruchu wyraża się w scenie, gdy jedna z kobiet usiłuje nawiązać kontakt ze swoim poprzednim partnerem. Ponieważ pogrążony w tańcu wybranek ignoruje jej starania, wykrzykuje wówczas: "Przestań tańczyć, porozmawiaj ze mną!". To rozpaczliwe wołanie nie przynosi efektu, kobieta je powtarza wielokrotnie, aż w końcu krzykowi zaczynają towarzyszyć taneczne ruchy. Żadne z nich nie może już przerwać miotania się.

Szansa na podróż

Obok tańca mocną stronę spektaklu stanowi muzyka wykonywana na żywo przez Barbarę Drążkowską i Emilię Goch. Raz melancholijna chowająca się w tle, raz wybijająca się na pierwszy plan i zagłuszająca nawet wrzaski bohaterów.

Wybierając się na "Skutki niezamierzone", nie oczekujmy odkrycia kolejnej Ameryki, z innych tekstów kultury znamy już obraz komunikacyjnego paraliżu i niepewności pojawiającej się w obliczu nieustannych zmian. Potraktujmy ten spektakl jako szansę udania się w podróż z bohaterami. Dla mnie niebywałej siły tego przedstawienia dowodzi fakt, że znajdując się na widowni wielokrotnie czułam się, jakbym była tuż obok któregoś tancerza. Na wyciągnięcie ręki. Dlatego, choć wszystko wydaje się przewidywalne od początku, nie ma mowy o nudzie.

Agnieszka Dul
http://Kultura.poznan.pl
22 czerwca 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia