Recepta na bolączki

"Mayday 2" - reż: Stefan Szaciłowski - Teatr Polski w Bielsku-Białej

Wieczór w środku tygodnia, a Duża Scena bielskiego teatru wypełniona po brzegi. Druga część wielkiego przeboju Cooney\'a niezmiennie bawi nie tylko bielską publiczność.

Popularność sztuk „Mayday” i „Mayday II” tkwi na pewno zarówno w błyskotliwej, zaskakującej historii zawartej w tekście, jak i w ogromnej pracy artystów tworzących oba spektakle. Często z założenia zalicza się komedie do tak zwanej sztuki niskiej, albo wręcz nazywa się je kiczem. Ale kto powiedział, że teatr, obok innych funkcji społecznych, nie może po prostu również bawić i rozśmieszać? Taka komedia obejrzana na deskach teatru jako niezwykle "eskapistyczny" gatunek, może być autentyczna terapią.

Druga część „Mayday” w wykonaniu bielskich artystów budzi zasłużony podziw. Niemierzona ilość słów i żartów, a także pozorny chaos na scenie stanowią niezwykły atut przedstawienia. Widz wybucha śmiechem właśnie dzięki pewnej irracjonalności dziejących się wydarzeń, a żałosny dowcip z weterynarzem zaczyna śmieszyć nawet największego smutasa. Podobnie jak motyw z „odebraniem emeryta spod TESCO”. Ta wielokrotnie powtarzana wymówka Johna – głównego bohatera (w tej roli świetny Jerzy Dziedzic) staje się lajtmotivem spektaklu, wywołującym gromkie brawa. Z przesytem gagów kontrastuje stateczna, prosta w formie scenografia. Dwa różne mieszkania, oddalone od siebie w przedstawianej fikcji, na scenie ze sobą sąsiadują. Odróżniają się jedynie kolorami ścian. Bohaterowie jednak korzystają z nich w przeróżny sposób, zacierając tym samym granicę między jednym a drugim miejscem zamieszkania. 

Dla artystów, ten dwugodzinny spektakl to nie lada wyzwanie. Pomijając kwestię wcielania się w rolę czy zaangażowania emocjonalnego, granie w komedii (i to tak dynamicznej) pochłania ogromne pokłady energii i wymaga niezłej kondycji. Oglądając spektakl, widz miał wrażenie, że aktorzy bawią się nie mniej niż publiczność. Sprawiali wrażenie niezwykle naturalnych i spontanicznych. Może taka komedia to nie tylko terapia dla widzów, ale także dla artystów zaangażowanych w jej przygotowanie? Grażyna Bułka, która tak świetnie wypadła ostatnio w „Królowej piękności” tu ma okazje do pokazania się z zupełnie innej strony, do znalezienia w sobie emocji zupełnie różnych od tych, które angażowała w pracy nad tekstem McDonnagha. 

Jednym słowem, „Mayday II” to idealny lek na wszelkie bolączki dnia codziennego. Odpręża, relaksuje, bawi. Nie ma w nim żadnych ambitnych treści, ale kto powiedział, że dobry teatr musi być na wskroś refleksyjny?

Anna Hazuka
Dziennik Teatralny Bielsko-Biała
22 września 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...