Relacja na żywo

"Nadchodzi chłopiec" - reż. Marcin Wierzchowski - Stary Teatr w Krakowie

W spektaklu Nadchodzi chłopiec Marcina Wierzchowskiego, trup ściele się gęsto. Reżyser, wraz z dramaturgiem Danielem Sołtysińskim, zaprezentował publiczności Narodowego Starego Teatru w Krakowie dwuczęściowy spektakl oparty na niewydanej, jak dotąd, powieści południowokoreańskiej pisarki, Han Kang.

Obie części spektaklu łączy jeden temat – poszukiwanie ciała zamordowanego chłopca. Aby mieć możliwość odnalezienia Tong-Ho (część pierwsza) i Filipa Lenowicza (część druga) widzowie muszą przejść przez kolejne wtajemniczenia i „pokoje zwierzeń".

Przed rozpoczęciem spektaklu każdemu widzowi został przypisany odpowiedni kolor. Z nim, jak z przepustką do świata pamięci i emocji, będzie mógł wkraczać w przestrzenie tajemnic, które powierzą mu świadkowie wydarzeń krwawo stłumionego buntu w koreańskim mieście Gwangju.

NASZA KLASA
Najpierw jednak, na dużym ekranie, Wierzchowski zaprezentuje zgromadzonym w foyer widzom zdjęcie klasowe zrobione w sali gimnastycznej jednej ze szkół. Można się domyślać, że fotografia ta zostało wykonana na przełomie roku 79/80, właśnie wtedy, kiedy na drugim końcu świata odbywały się zamieszki w dalekowschodnim Gwangju. Takie zdjęcie posiada w swoim albumie fotografii rodzinnych zapewne każdy trzydziesto–, czterdziestolatek.

Szkolne zdjęcie prezentuje Beata Paluch, która za chwile okaże się być przewodniczką w wędrówce po kolejnych gabinetach pamięci. Opowiada ona o swoich szkolnych przyjaciołach, ich losach i wspólnych doświadczeniach, choć – nie wypominając wieku aktorce – na pewno nie jest ona rówieśniczką osób znajdujących się na zdjęciu. Jej opowieść przybiera coraz bardziej posępną wymowę. Ubrana jest na czarno, ma wygodne czarne buty, założone pewnie po to, aby miała możliwość sprawnego prowadzenia widzów po teatralnych zakamarkach. Kończy wspominać. Otwiera drzwi do pierwszego pokoju pamięci. Jest nim boczne foyer, które zostało przerobione na salę gimnastyczną. Znajduje się tam teraz prosektorium, w którym trwa identyfikacja ciał osób zabitych podczas pacyfikacji demonstracji.

W tym miejscu Wierzchowski rozpoczyna przedstawiać historię zapisaną w powieści Han Kang. Staje się on jej jedynym dysponentem, a na straży stawia „przewodniczkę" (Beata Paluch), uosabiającą fatum. Wprowadza ona widzów w przestrzenie, ukazuje obrazy, w których trwają żałobne procesy.

STORYTELLING
Pierwszy obraz rozgrywa się w sali gimnastycznej, gdzie w rzędach ułożono zmasakrowane ciała. Należy je zidentyfikować, ubrać, włożyć do trumien i okryć państwową flagą. Wśród tych ciał krzątają się młode kobiety, pieczołowicie prowadzą zapiski ewidencjonujące zastrzelonych. Pojawia się widmo zabitego chłopca. To Tong-Ho. Zostaje rozpoznany przez swojego przyjaciela, który obecnie pomaga w identyfikacji ciał. Ma do niego pretensje, że ten zostawił go samego w czasie tłumienia demonstracji.

Drugi obraz prezentuje poruszającą sceną rekonstrukcji morderstwa Tong-Ho, w której Szymon Czacki na chwilę dotyka śmierci (!). Ta chwila wydarza się w ułamku sekundy, kiedy z zamkniętymi oczami, dłonią, muska ciała widzów zgromadzonych wokół wewnętrznego patio teatru. Stojąc tam z nim, mając nad sobą rampę i chodzących po niej morderców, oddających na niego z góry mocz, oraz słysząc osypujący się piach, który spada prosto na jego głowę, można zacząć nabierać przekonania, że jesteśmy razem z nim w jamie grobowej. Tyle tylko, że my zaraz z niej wyjdziemy. On zostanie.

Trzeci obraz ukazuje próbą wychodzenia z traumy wspomnień. Minęło już kilkanaście lat od wydarzeń majowych. Postać grana przez Urszulę Chrzanowską pracuje w biurze, gdzie każdy dzień wypełniony jest kojącą rutynę dającą poczucie bezpieczeństwa. Jednak ona nie może zapomnieć przeszłości, tortur i gwałtów. Nie ma siły prowadzić swojego życia.

Wchodząc do stróżówki Zbigniewa W. Kalety, który użycza ust swojemu bohaterowi, słuchamy jego relacji (jakbyśmy nagrywali reportaż o bohaterze buntu „tamtych dni") o prześladowaniach, przemyślnych torturach i niemożliwości wyrażenia przeżyć, które były jego udziałem. W tym obrazie postać wykreowana przez Kaletę nie jest wyłącznie świadkiem historii, ale, przede wszystkim, jej uczestnikiem – przeżywającym ją ciągle od nowa, „na żywo".

W kolejnym obrazie, Małgorzata Gałkowska, podobnie jak Kaleta, relacjonuje swoje „przygody" z oprawcami. Jest pisarką. Jej tekst został ocenzurowany, a za napisanie go została dotkliwie pobita. Mimo, że stara się panować nad sobą, roznosi ją wewnętrzny żal. Pod precyzją jej gry aktorskiej i przenikliwością spojrzenia, kryją się głębokie pokłady intymności, które zostały zbrukane.

Ostatnia scena tej części spektaklu rozgrywa się na zapleczu, w kuchni teatralnej. Nie jest to żadna metafora, ale dosłowna przestrzeń kuchni, z której korzystają pracownicy teatru. Tam Wierzchowski przygotował dla widzów seans na wpół spirytystyczny. Udział w nim biorą: Dorota Pomykała (matka), Juliusz Chrząstowski i Zbigniew W. Kaleta (bracia). Pojawia się tam zmarły Tong-Ho, niewidziany od dekady. Jest widmem przywołanym z pamięci matki i wyrzutem sumienia dla tych, którzy go nie szukają.

Druga część spektaklu odbywa się wyłącznie na Dużej Scenie. „Przewodniczka" zostaje zwolniona ze swoich obowiązków. Jest rok 2028, Polska. Młody chłopak, Filip Lenowicz (Szymon Czacki), który „miał Boga, honor i ojczyznę na ustach" ginie w tajemniczych okolicznościach. Tych niewyjaśnionych „zniknięć" w ostatnim czasie było wiele. Może położył głowę za to, że był narodowcem? Tego nie wiadomo. Matka Filipa (Lidia Duda) odchodzi od zmysłów. Siostra (Magda Grąziowska) wraca zza granicy, by odnaleźć brata, przeprowadzić ekshumację i wszcząć śledztwo.

Sprawca jest na wyciągnięcie ręki, trudno go ująć. Duch Filipa szamocze się dynamicznie po scenie, komentuje sytuacje i rozmawia z siostrą. Rozwikłanie sprawy jest już naprawdę bliskie. Wątki śledztwa zbiegają się w jedno miejsce, do warsztatu samochodowego. Znane są motywy zbrodni, śledczy czekają w kombinezonach na ekshumowanie ciała, ale spisek, strach i szantaż uniemożliwia ostateczne rozwikłanie sprawy. Tajemnicze zniknięcie Filipa Lenowicza zostaje niewyjaśnione.

REPORTAŻ ZNAD GROBU
Patrząc na te obrazy Wierzchowski przedstawia pod płaszczykiem koreańskiej historii, o której właściwie mało wiemy, historię bardziej nam bliską, choć widoczną dopiero w trzecim, albo piątym planie. Uczestniczymy bowiem w wydarzeniach wypreparowanych z uczuć, chłodnych, w skupionych pracach śledczych przywracających pamięć osobom zapomnianym (niezidentyfikowanym). W ciągu pięciu godzin trwania spektaklu, zostają nam przedstawione, w formie nostalgiczno-żałobno-komediowej metafory, wszystkie nasze polskie, narodowe ekshumacje: od Katynia po Żołnierzy Wyklętych.

W moim przekonaniu dopiero teraz odsłania się właściwy sens opowiadania tych dwóch historii na scenie Teatru Narodowego. Wierzchowski relacjonując je, ukazuje powtarzalność tych zjawisk, które są zapisane w narodowym DNA Polaków. Podkreśla też, że w obraz naszej świadomości historycznej wpisały się mocno rzędy zmasakrowanych ciał, rozstrzelania, tortury, procesy identyfikacji zwłok i widok szeregu trumien okrytych państwową flagą. Stawiając takie diagnozy nie pozostawia również złudzeń, że podobne obrazy będziemy widzieć w przyszłości.

Autor: Bartosz Rosenberg

Han Kang, Nadchodzi chłopiec
Reżyseria: Marcin Wierzchowski
Premiera: 5 października 2019 roku
Narodowy Stary Teatr w Krakowie

Bartosz Rosenberg
Stan subiektywny
6 kwietnia 2020

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia