Repertuarowe różnorodnośc

"Poskromienie złośnicy" - reż. John Cranko - Teatr Wielki - Opera Narodowa w Warszawie

W listopadzie ub. r. Teatr Wielki zaprezentował dwie premiery: głośny i jakże kontrowersyjny "Straszny dwór" Stanisława Moniuszki i piękny klasyczny balet według Szekspira "Poskromienie złośnicy".

Reżyserii podjął się znany w operowym świecie Anglik David Pountney. Trudno jednak wymagać od Brytyjczyka znajomości zawirowań polskiej historii i kultury, dlatego Pountney "zmasakrował" Moniuszkę. Na scenie narodowej opery oglądamy kolorowe, tandetne przedstawienie. Jest tam zaledwie miniaturowy model polskiego dworu. Bohaterka Hanna, śpiewając swoją słynną arię, wymachuje karabinem. Finałowy mazur, który zawsze rozgrzewał polską publiczność, tym razem wprawia ją w osłupienie. To nie siarczysty taniec, ale ledwie taneczne podrygiwania, ale za to w narodowych, biało-czerwonych barwach, co niektórym widzom bardzo się podoba. W finałowej scenie widzimy polskie zbiorowisko ludzkie - beztroskie i chyba głupie, bo kiedy pojawia się cień i ryk samolotu, ludzie bezmyślnie, się bawią. Oto wyobrażenia Brytyjczyka o Polsce, polskości i Polakach. Tylko pogratulować.

Moniuszko stworzył arcydzieło. Muzyczną perłę wyniesioną na inscenizacyjne szczyty. To narodowy skarb i ponadczasowa wartość muzyczna. A na narodowej scenie oglądamy artystyczną hucpę. Przesuwające się kasetony w czasie najsłynniejszej arii z kurantem. Główni bohaterowie Stefan i Zbigniew to beztroscy birbanci. Damazy nie wiadomo z jakiej epoki. Dobrze, że w spektaklach ocalała polskość muzyki. Edyta Piasecka w roli Hanny daje popis wokalnej wirtuozerii. Adam Kruszewski swoją piękną arią prowadzi widzów w polonezowym rytmie. Zdecydowanie brzmi aria Skołuby w wykonaniu Aleksandra Teligi. Bez przesady, a nawet z pewnym dystansem potraktował swoją postać Damazego Ryszard Minkiewicz. W postaciach pierwszoplanowych Stefana i Zbigniewa prym wiedzie ten drugi w interpretacji Rafała Siwka.

Długo w uszach widzów brzmią partie chóralne i solowe partie orkiestrowe. Ale całość spektaklu niestety spostponowana została "niecnymi" zabiegami reżysera, co sprawiło, że ten "Straszny dwór" stał się w tej inscenizacji naprawdę straszny. Dla mnie niestrawny artystycznie, nie do zaakceptowania.

Druga listopadowa premiera to balet. To historia niepokornej i niesubordynowanej dziewczyny o imieniu Kasia. Wytańczyć tę historię wcale nie jest łatwo. Ale tym razem twórcom baletu udało się to znakomicie.

Mocną stroną spektaklu jest bogata i różnorodna muzyka wg Domenico Scarlattiego. Wielobarwność muzyczna niewątpliwie wpływa na choreografię baletu. Urodzony w RPA John Cranko szlifował swój talent, pracując z Baletem Stuttgarckim. To wyniosło go na wyżyny artystycznych inscenizacji. Cranko stworzył nowy model tanecznej sztuki. Możemy podziwiać ją na scenie warszawskiej opery. John Cranko swoimi inscenizacjami malował ludzkie dramaty, pełne łez, ale także obfite w radość życia i humor istnienia. Twórca był krytyczny wobec literatury Szekspira. Potrafił jednak docenić jej wielkość, zawartość emocjonalną i psychologiczne przesłanie. Jego balety w oparciu o szekspirowskie teksty stały się przebojami inscenizacyjnymi w całym świecie. Są bowiem barwnym konterfektem ludzkich charakterów i emocji.

Niepokorna Kasia, godząc się na małżeństwo z Petruchio, tak naprawdę nie wie, co ją czeka. Bohaterka na własne żądanie przejdzie swoją życiową Golgotę. Popychana przez męża, przytroczona do grzbietu konia, zrzucana z niego i poniewierana, próbuje się bronić. Błaga i protestuje. Ale to nie przynosi oczekiwanego rezultatu. Kasia musi przejść przez piekło codzienności, by zrozumieć życiowe priorytety.

Szekspir w swojej sztuce pokazał trzy małżeńskie pary (Kasię z Petruchio, jej siostrę Biankę z adoratorami, Hortensja z wdową). Każda para jest inna. I bardzo bogata charakterologicznie (dlatego takim powodzeniem cieszyła się filmowa wersja dramatu z 1957 r. w wykonaniu Elizabeth Taylor i Richarda Burtona).

Warszawska inscenizacja to artystyczne cacko. Piękno inscenizacyjne połączone zostało z choreograficzną świeżością i treściową wiernością Szekspirowi. Powstało dzieło, w którym taniec służy akcji, gdzie fabuła jest prosta, zrozumiała i zwyczajna. Bez zbędnych ozdobników. Twórcy spektaklu stworzyli znakomitą komedię baletową. Widzowie bawią się i śmieją, śledząc losy bohaterów. Zachwyt i rozbawienie jest wszechobecne. Kunszt tancerzy ogromny. Klasyczny taniec wzbogacony został elementami pantomimy, gestu, tańca współczesnego. Wachlarz taneczno-interpretacyjny jest wielobarwny.

W roli Katarzyny niezwykle utalentowana, piękna, filigranowa Yuka Ebihara. Talentem nie ustępuje jej w roli Bianki Yurika Kitano. Znakomity w roli Petruchia jest znany i lubiany w stolicy Vladimir Yaroshenko. Orkiestrą bez zarzutu dyryguje znana w muzycznym świecie Judith Yan. Piękne, pastelowe, funkcjonalne kostiumy wyczarowała Elizabeth Dalton.

Dzięki tancerzom i twórcom powstało świeże, atrakcyjne artystycznie widowisko baletowe, które zadowoli młodych i dorosłych widzów.

Widowisko pełne ciepła i humoru. Dające widzowi relaks i zabawę. Warto więc wybrać się do Teatru Wielkiego w stolicy.

Marzena Rutkowska
Tygodnik Ciechanowski
8 stycznia 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...