Rodzaj miłości

Sylwetka Aleksandry Justy

- Uwielbiam taką sytuację - nie rozmawiam z kimś przez pół roku, a potem nagle dzwonię. I jest fajnie. Jestem samotnikiem, nie nawiązuję szybkich relacji - mówi Aleksandra Justa, aktorka Teatru Narodowego w Warszawie.

Tczew, początek lal 80. Szkolny korytarz. Dwie dziesięcioletnie dziewczynki bawią się, śmieją, namawiają z koleżankami. W końcu zaczyna się lekcja. Jedna z nich jest szczególnie miła dla nauczycielki, druga nie może tego znieść i nazywa tę pierwszą lizusem. I choć ta druga przekroczyła już czterdziestkę, wciąż pamięta to rozżalenie i złość, a pierwsza poczucie niesprawiedliwości. Ta druga to Ola Justa, a pierwsza - jej przyjaciółka od ponad trzydziestu lat. - Poznałam ją w przedszkolu, ma na imię Asia - mówi Aleksandra Justa. - Przeszłyśmy razem przez szkołę podstawową i całe liceum. Asia studiowała w Gdańsku, ja w Łodzi, Asia do tej pory mieszka w Tczewie, ja pod Warszawą. Jestem aktorką, a ona logopedą, ale jak się spotykamy, to właściwie ciągle jest tak, jakbyśmy razem siedziały na trzepaku. Mamy bardzo podobne losy. W zasadzie niewiele się między nami zmienia, nabieramy doświadczeń, ale bezpośredniość tej relacji jest nie do przecenienia. Bo wydaje mi się, że właśnie o nią chodzi. O bezpośredniość, bezinteresowność i lojalność. Nie ma w nas zazdrości, zawiści, złych intencji, bo wszystko to już przerobiłyśmy w dzieciństwie. Przyjaźń wymaga paru fikołków, życie bez konfrontacji nie istnieje. Wszystkie spięcia przeszłyśmy w szkole podstawowej i zostawiłyśmy za sobą. Na mój komentarz, że takie przyjaźnie bardzo rzadko się zdarzają, aktorka odpowiada: - Dlatego jeśli przetrwały, są bezcenne. W nich też zawarta jest akceptacja drugiego człowieka - widzimy go takim, jaki jest, bo trudno przez tyle lat gdzieś się ukryć. Poza tym przyjaźń wymaga symetrii, wymiany i świadomości, że zawsze od lego człowieka dostanę coś ciekawego. To mogą być jego przeżycia, myśli, poczucie humoru. Niekoniecznie pomoc. Raczej coś, z czym możemy się utożsamić, albo coś, co nas ciekawi, inspiruje, zaskakuje. Daje poczucie, że znamy się i jednocześnie nie znamy, ale akceptujemy i lubimy. Poza tym te najdłuższe przyjaźnie są też najbardziej zagadkowe. Bo trudno obliczyć, jak się zachowywać, żeby ktoś interesował się nami przez całe życie, prawda? Ciekawi mnie, czy Aleksandra Justa przyjaźni się z osobą, której na początku znajomości nie lubiła: - Tak. Czasami pierwsze wrażenie mnie myli, choć ogólnie opieram się na intuicji. Takie przyjaźnie są potem trochę odległe, mniej intensywne, ale trwają osiemnaście, dwadzieścia lat, więc chyba są prawdziwe! Wiem, że jak będę w potrzebie, to mogę zadzwonić i otrzymam pomoc. Chociaż muszę przyznać, że w ogóle niezbyt często dzwonię. Ale to też jest dla mnie wartość, że w przyjaźni nie ma pretensji. Telefon ma dwie strony - jeśli czuję potrzebę, to dzwonię, i nigdy nie mam żalu, jeśli ktoś się do mnie nie odzywa. Uwielbiam taką sytuację - nie rozmawiam z kimś przez pół roku, a potem nagle dzwonię. I jest fajnie. Jestem samotnikiem, nie nawiązuję szybkich relacji. Trudno się przyjaźnić ze wszystkimi osobami, które się spotyka w życiu, prawda? Nie mam wielu przyjaciół, skupiam się na paru. Być może w ogóle należałoby się zastanowić, jak zdefiniować przyjaźń. Czytałam ostatnio listy Paula Austera i Johna Maxwella Coetzeego, w których ten pierwszy cytuje Jouberta: "Należy nie tylko pielęgnować przyjaciół, ale też pielęgnować przyjaźnie w sobie. Trzeba o nie dbać, opiekować się nimi i podlewać". Idąc tropem książkowym, to w "Małym Księciu" Antoine'a de Saint-Exupery'ego jest rozdział o lisie, bardzo mądry zresztą. O tym, że przyjaźń zobowiązuje i że człowiek jest odpowiedzialny za to, co oswoi: "Poznaje się tylko to, co się oswoi, jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować". Czyli jeśli już wchodzi się wjakąś relację, to jest się za nią odpowiedzialnym. Niestety, mam wrażenie, że tej odpowiedzialności ludziom dziś brakuje, żyjemy w mało odpowiedzialnych czasach, większość wyznaje zasadę: rób, co czujesz, więc postępuje bez liczenia się z konsekwencjami. Ja zawsze powtarzam dzieciom: róbcie to, co czujecie, i wszystko wam wolno, tylko nic możecie krzywdzić drugiego człowieka. I tyle.

Pytam, czy zdarzyło się jej stracić przyjaciela, nie znając powodu końca przyjaźni. Według niej zawsze jest powód: - Może nie zawsze go znamy, ale przyjaźń nigdy nie kończy się sama. Nie ma co się oszukiwać - moja sytuacja życiowa, rozwód przyczyniły się do weryfikacji kilku znajomości. Jedna z tych historii jest szczególnie bolesna. Parę razy czułam brak lojalności, ale zawsze to sobie jakoś tłumaczyłam. Człowiek czasem nie chce widzieć pewnych rzeczy, bo wydają mu się nieprawdopodobne. Aż w końcu uwierzyłam, bo równocześnie z moim rozwodem skończyły się niektóre moje przyjaźnie. Do tej pory trudno mi o tym w ten sposób myśleć, ale najwyraźniej ta jedna relacja w ogóle się na dobre nie zaczęła. Pamiętam, że w liceum z przyjaciółką pisałyśmy sobie taki czterowiersz Stachury: "Cokolwiek naprawdę się zaczyna, nigdy się nie kończy/Skończyło się, bo się nie zaczęło, gdyby się zaczęło,

toby się nie skończyło/Cokolwiek prawdziwie się zaczyna, nigdy się nie kończy". Być może więc ja nigdy nie miałam tej przyjaźni? To boli, bo przyjaźń jest rodzajem miłości. Dlatego myślę, że utrata przyjaciela jest porównywalna z utratą małżonka. Wczoraj widziałam film "Zgaga" (reż. Mike Nichols - red.) z Meryl Streep i Jackiem Nicholsoncm, bardzo dobry, o zdradzie. Chyba mogę powiedzieć, że odczuwam zgagę właśnie po zakończonych przyjaźniach. Teraz muszę popracować, żeby się tej zgagi pozbyć. Niestety, czasami wraca (śmiech).

- A przyjaźń między kobietą a mężczyzną? - pytam na koniec. - Możliwa - odpowiada Ola. Ale jak pisał Leopold Tyrmand, zawsze z odrobiną pożądania i kokieterii na dnie.

***

ALEKSANDRA JUSTA

Aktorka. Absolwentka PWSFTviT w Łodzi. W 2004 r. nagrodzona za najlepszą rolę kobiecą w filmie "Struggle" (reż. Ruth Mader) na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Soczi. Obecnie w zespole Teatru Narodowego w Warszawie. Ma 44 lata. Jest byłą żoną Zbigniewa Zamachowskiego, aktora. Mają czworo dzieci.

Marta Szarejko
Pani
3 września 2014
Portrety
Aleksandra Justa

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...