Romantyczna baśń dla dorosłych?

"Kasia z Heilbronnu" - reż. Krzysztof Rekowski - Teatr Wybrzeże

Kasia z Heilbronnu, to sztuka Heinricha von Kleista, której sam Goethe nie dopuścił do wystawienia w Weimarze, ponieważ uznał ją za mieszankę sensu i bezsensu. Należy przyznać Goethemu rację. Utwór jest zadziwiającą plątaniną wzniosłego dramatu, połączonego z prostym baśniowym przesłaniem o miłości. Przecież Kasia z Heilbronnu jest dziełem powstałym w romantyzmie, a w tej epoce literatura rządziła się własnymi prawami. A czym jest spektakl wystawiony w Teatrze Wybrzeże? Można go uznać za próbę przedstawienia baśni dla dorosłych

Na scenie rywalizują dwie kobiety o przeciwstawnych charakterach. Są metaforycznym przedstawieniem dobra i zła. Kunegunda oschła, bezwzględnie dążąca do celu i Kasia delikatna, o wielkim sercu, księżniczka. W baśni tej nie zabrakło też księcia. Młody, przystojny Fryderyk waha się pomiędzy wyborem kochanki. Sztuka koncentruje się bardziej na przedstawieniu wewnętrznego problemu księcia, aniżeli na rozterkach tytułowej Kasi. We Fryderyku odnajdujemy typowego bohatera romantycznego. Nie potrafi dokonać wyboru odpowiedniej kobiety, cierpi z miłości, a raczej z niemożności odnalezienia sensu w życiu. Realność przeplata się z oniryzmem. Decydującą rolę w wyborze kochanki przypisuje się snom, które objawiają się księciu von Strahl.

Reżyser Krzysztof Rekowski próbował zmierzyć się z przeniesieniem dramatu na scenę. Podjął próbę wyreżyserowania baśni dla dorosłych, która miała prowokować widza do myślenia i wprowadzać w świat odrealnionej historii, wprost z epoki Mickiewicza i Goethego.

Cała akcja rozgrywa się na pustej scenie. Wszędzie panuje mrok. W tle widzimy niebieskie bramy, które kontrastują z resztą wystroju (a raczej jego brakiem). Najważniejszym zabiegiem scenograficznym okazało się lustro fenickie. Pozwalało uzyskać efekt przemieszania realności z fikcyjnymi wizjami, pokazując „zawieszony” sąd kapturowy, który rozstrzygał o winie Fryderyka. Był to jedyny element, który w scenografii Macieja Chojnackiego zasługuje na uwagę. Kiczowate obrazy video puszczane co jakiś czas, zupełnie nie pasowały do próby oddania baśniowej scenerii. Reszta scenografii bardzo oszczędna, nie oddająca magii i baśniowej aury, którą reprezentuje sobą tekst Kleista.

Na pochwałę zasługuje Katarzyna Kaźmierczak. Jej kreacja Kasi pobudza wyobraźnię. Kreuje tajemniczą i trudną do rozszyfrowania postać. Z jednej strony widzimy w niej obłąkaną dziewczynę z Heilbronnu, a z drugiej mamy do czynienia z uosobieniem dobra i miłości. Michał Kowalski poprowadził swoją rolę również interesująco. Nieco wycofany, tajemniczy, ujawnił oblicze romantycznego kochanka. Budował swoją postać z różnych emocji (strachu przemieszanego z magicznym uniesieniem) i umiejętnie prezentował je publiczności. Małgorzata Brajner odtwórczyni postaci Kunegundy w sposób poprawny zaprezentowała postać wyrachowanej kobiety.

Więc czym jest spektakl Kasia z Heilbronnu? Nie jest baśnią dla dorosłych, ale próbą jej zaprezentowania. Reżyser nie pozwala wejść widzowi w świat przedstawiony, przeżywać i współodczuwać z bohaterami. Byliśmy świadkami suchego, fabularnego przedstawienia historii romantycznej, która kończy się wyborem dobra, a nie zła.

Ewa Wójcicka
Teatr dla Was
24 lutego 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia