Rosjanin w Teatrze

"UFO. Kontakt" - reż. Iwan Wyrypajew - Teatr Studio w Warszawie

Wpadam na scenę, przed którą stoi laureat ostatniego paszportu Polityki i mówi coś o pieniądzach, rosyjskich oligarchach, kontaktach z istotami pozaziemskimi, swojej żonie i licznych kontaktach.

Budzę się. Nie wiem, gdzie jestem. Szukam telefonu, żeby sprawdzić, która godzina. Wcześnie. Głowa boli, szukam szklanki z wodą. Nie ma. Czyli tak właśnie wygląda starość? Idę do kuchni. Nie ma wody. Z kranu dochodzą niepokojące dźwięki. W lodówce dwa pomidory.

Idę do łazienki. Tam też nie ma wody. Wchodzę do toalety - nie ma wody! Nie ma wody! Biegnę do sąsiadki. Na klatce schodowej widzę swojego kota. Patrzy się na mnie jak na idiotę. Sąsiadki nie ma. Ubieram się, pędzę do sklepu. Przy kasie okazuje się, że zapomniałem portfela. Wracam się do mieszkania. Biorę pieniądze. Biegnę do sklepu. Po drodze potykam się o wystający kamień. Upadam. Noga zaczyna krwawić. Dochodzę do sklepu. Kupuję wreszcie wodę. Wypijam do dna. Idę po następną butelkę. W końcu zaczynam żyć.

Patrzę na zakrwawione spodnie. Nie wiem, co o nich myśleć. Nagle sobie przypominam, że wczoraj w nocy uczestniczyłem w orgii. Nagie ciała, narkotyki, dużo alkoholu. Właściciel pewnej knajpy upił mnie tanim szampanem. Inny znajomy, pracownik uniwersyteckiej księgarni, w dziwny sposób tańczył ze swoją dziewczyną. Znany lewicowy felietonista chodził bez koszulki; syn słynnego operatora był całkowicie nagi. Przyczyn do zgorszenia wiele. Równie dużo okazji do niezobowiązujących, nazwijmy to - rozmów.

Pływam w tych wspomnieniach, próbując jednocześnie przypomnieć sobie drogą powrotną do mieszkania. Pustka. Że ucieknę w przyszłość - kilka dni potem na spotted Placu Zbawiciela przeczytałem taki wpis: "Do przystojnego chłopaka o imieniu Arek, który mnie zaczepił, gdy wracałem grzecznie do domu pod Warszawą i zaprosił na urodziny swojego kolegi, na których spiłem się tak, że nie mogłem ustać na nogach, a potem zamówił mi taxi - dzięki mam nadzieję, że częściej się będziemy tam widywać :)". Czy to, na Boga, mogłem być ja?!

Dobra, wychodzę znowu z mieszkania. Okazuje się, że gra Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Wychodzę z metra. Z każdej strony atakują mnie tekturowe skarbonki. Jak oni mnie wypatrzyli - jedynego bez serduszka? Specjalnie szedłem ze spuszczoną głową, chowałem się za ludźmi. Czy oni przechodzą jakieś kurwa szkolenia ze skanowania ludzi? Nagle podchodzą dwie starsze kobiety, które spokojnie mogłyby być moimi babciami. Trzymają skarbonki. Odpowiadam, że nie mam pieniędzy. Nawet złotóweczki? Nawet. Uciekam. Kątem oka widzę, że idą ciągle za mną, nieustannie coś do siebie szepcząc. Odwracam się. Patrzą na mnie wzrokiem mordercy.

Zaczynam biec. One też. Wbiegam do Pałacu Kultury, do teatru Studio. Rzucam kasjerce sto złotych, potem szybko kurtkę na szatniarkę, biegnę na piąte piętro. Spektakl już się zaczął. Nikogo nie wpuszczają, krzyczy za mną kobieta. Dwie stare wolontariuszki wbiegły właśnie do teatru. Panicznie uciekam. Wpadam na scenę, przed którą stoi laureat ostatniego paszportu Polityki i mówi coś o pieniądzach, rosyjskich oligarchach, kontaktach z istotami pozaziemskimi, swojej żonie i licznych kontaktach.

Siadam na samym końcu. Spektakl się zaczyna. Ostatnio wszyscy płaczą w teatrze: dyrektorzy Instytutów Teatralnych, dyrektorzy bydgoskich teatrów, a nawet wytrawni krytycy, którzy widzieli w życiu niejedno. Więc postanowiłem również zapłakać. Najpierw niepozornie, w rękaw, cichutko. Potem coraz głośniej, szlochając rzucałem się na krześle. Wybierałem momenty ciszy, podczas wizualizacji, kiedy nic szczególnego się nie działo. Aktorzy mieli mówić o kontaktach z UFO. Mówili o Bogu. W końcu jest niedziela - pomyślałem. To może dlatego?

Nagle zorientowałem się, że elementem scenografii jest roll-up z logo rosyjskiej firmy naftowej. Nie myśląc długo, wdarłem się na scenę i zacząłem szaleńczo ciąć scyzorykiem neoliberalne bożyszcze. Krzyczałem, plułem, obrażałem. Agnieszko Glińsko - dlaczego na to pozwoliłaś?! Dlaczego publiczny teatr tak nisko upadł?! Gdzie ratunek?!

Wzbiłem się ponad scenę. Światła zgasły. Dostałem owację. Poczułem, że boli mnie noga.

Arek Gruszczyński
lewica24.pl
26 stycznia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...