Róża pustyni?
"Piaskownica" - reż: Jerzy Bielunas - Teatr Zagłębia w SosnowcuKarkołomna próba ukazania przeżyć, uczuć i świata wyobraźni bohaterów "Piaskownicy" okazała się być dla twórców zbyt trudna. Sztuka obiecuje wiele, jednak przewagę nad wszystkim bierze oczywistość i dosłowność. Paradoksalnie, bo przecież zamierzeniem było, aby wniknąć w wyobraźnię bohatera, pokazać to, jak bardzo ona może wpłynąć na relacje między ludźmi, jak bardzo świat komiksu, Internetu, czy też filmu, może przesłonić rzeczywistość. "Zobrazowanie" wyobraźni stało się nieznośnie dosłowne i ograniczone do skrupulatnie odgrywanych losów Batmana.
Interesujące relacje łączące Protazka (Michał Bałaga) i Miłkę (Martyna Zaremba) ograniczone zostały do minimum na rzecz rozwlekłych przygód Superbohatera. Tytułowa piaskownica, będąca miejscem przypadkowego spotkania dziewczynki i chłopca, a także miejscem akcji sztuki, okazuje się być czymś, co można potraktować szerzej. Niestety ciekawe relacje łączące parę zostały tak bardzo okrojone potrzebą zaprezentowania tego wszystkiego, co zajmuje wyobraźnię chłopca, z ogromną szkodą dla samej sztuki, która traci na tym zbyt wiele.
Sama piaskownica zostaje interesująco zasygnalizowana, poprzez ostrzegawczą, żółto – czarną linię, która oddziela terytorium chłopca od terytorium dziewczynki. Co ciekawe, oni sami najpierw wyznaczają taką granicę, która ma im pozwolić na samotną zabawę. Protazek nie chce, przynajmniej początkowo, a później tylko pozornie, aby Miłka bawiła się w jego piaskownicy. Jest w niej przecież panem. Ciągle będzie też podkreślał, że jest to jego piaskownica i nikt w niej nie może się bawić - chyba, że on na to pozwoli. Jednak z czasem chłopiec postanawia zrezygnować z zawsze ciekawych, i jak stwierdza, samotnych zabaw, na rzecz bawienia się właśnie z Miłką. Tak naprawdę, to może raczej na to, aby ta, mogła w nich trochę uczestniczyć. Zabawy te, tak jak w życiu, nie zawsze się udają.
Historia Miłki i Protazka rozpoczyna się z chwilą, gdy ten oskarża ją o zepsucie zabawki i ma swój finał, gdy chłopiec zniszczy jej ulubioną lalkę.
Interesującym wydaje się być pytanie, które stawiają bohaterowie – dlaczego ludzie nie bawią się już w piaskownicach, i dlaczego wszystkie pozamykano?
Chłopiec w sztuce dominuje, to on pozwala, aby Miłka w ogóle mogła bawić się w piaskownicy. Dziewczynka jest jedynie pasywna - często przeprasza pod przymusem.
Świat Superbohatera, (w sztuce można mówić o dwóch poziomach - realnym i fikcyjnym) jest światem wyłącznie chłopca, a do wyobraźni dziewczynki nie mamy dostępu. Zresztą, można przypuszczać, że ta jest taka, jak jej zabawy, które zostały sprowadzone wyłącznie do karmienia i wożenia lalki w wózku.
Jeśli mam pewność, co do uczuć, które żywi chłopiec do Miłki, które zostają jednoznacznie nakreślone, tak w przypadku dziewczynki, nic nie pozwala na takie stwierdzenie. Co najwyżej wszystko to, co łączy ją z chłopcem, opierać się może na jej chwilowym kaprysie. Postać Miłki stanowi jedynie tło i tak na prawdę głównym bohaterem sztuki jest Protazek.
Gra aktorów jest swobodna, lekka, co ważne, nie ma w niej ani przez chwilę sztuczności.
Ciekawie wypada scenografia, która zostaje okrojona do chłodnej instalacji symbolizującej piaskownicę – obok niej ogromny trzepak oraz sznur, umożliwiający loty Batmana.
Sosnowiecka „Piaskownica”, nie potrafiąc uciec od dosłowności, gubi swój pierwotny zamysł. Razi również schematyzm w przedstawieniu bohaterów, biernością dziewczynki i ciągłą nadaktywnością chłopca.
Postaci z wyobraźni głównego bohatera okazują się być jedynie karykaturą jego przeżyć. Ukazane wprost, zostają odarte z wszelkiej tajemnicy. Przedstawieniu Teatru Zagłębia brak pewnego niedomówienia, tej nieokreśloności, tak potrzebnej w teatrze.