Rozmowa, której nie było
"Kamienne niebo zamiast gwiazd" - reż. Krzysztof Garbaczewski - Muzeum Powstania WarszawskiegoO północy 1 sierpnia w Muzeum Powstania Warszawskiego odbyła się premiera przedstawienia Krzysztofa Garbaczewskiego i Marcina Cecki "Kamienne niebo zamiast gwiazd".
Tytuł zapożyczono z książki "Kamienne niebo" Jerzego Krzysztonia, który opisał los kilku mieszkańców warszawskiej kamienicy próbujących przeżyć powstańczą burzę w zasypanym, piwnicznym schronie. Garbaczewski i Cecko podkreślają w wywiadach, że akcja spektaklu dzieje się tu i teraz, a najważniejsze jest "doświadczenie traumy ich generacji, która bierze swoje źródło z opowieści o tym, co się wydarzyło - a nie bezpośrednio z tego wydarzenia". Spektakl w MPW pokazuje, co uczyniliśmy z tym, z czym przyszliśmy na świat, z dziedzictwem naszej historii, wspomnieniem doświadczenia naszych rodziców i dziadków.
Kim jesteśmy my, którzy przyszliśmy po nich? Garbaczewski urodził się w 1983, Cecko w 1981. Ja w 1984 r. Czy powinnam odnaleźć w tym spektaklu traumę swojego pokolenia? Szukałam wytrwale.
Jednak ani motyw zombie (co chwila rozstrzeliwanych na scenie) jako metafora powracającej pamięci o powstaniu, ani chaotyczne, pełne krzyku relacje międzyludzkie, ani nawet rapujące sanitariuszki nie dały mi poczucia wspólnoty.
Znak czasu w powstańczej narracji to nie tylko formuła "nowoczesnego projektu teatralnego", jak określa się ten spektakl, lecz także wykorzystanie kamer i rzutowanie działań aktorów na wielkie ekrany, co daje doskonały (choć już nie nowatorski) efekt powstawania filmu paradokumentalnego. Cecko-poeta i performer - starał się przybliżyć styl wypowiedzi bohaterów do języka dzisiejszej młodzieżowej nowomowy: "Jakie piwnice kręcą cię najbardziej? Puste"; "Masz jakieś naboje? Od godziny udaję, że mam"; "Strażniczko pamięci, a co ciebie kręci? Ordery na klapie czy orzeł na czapie?". Jedyna myśl, którą te dialogi prowokują, to pytanie: jak pisałby dziś Baczyński? Trudno powiedzieć, czy Garbaczewski i Cecko chcieli zaproponować jakieś spojrzenie na nasze wspólne dziedzictwo. Czy mają taki obowiązek? Dzisiaj coraz częściej reżyser jest już tylko od stawiania pytań, a odpowiedzi, widzu, szukaj sobie sam. Tak chyba jest łatwiej, prawda? Zresztą pada w tym spektaklu zdanie, które mogłoby posłużyć za jego motto: "Będziemy mówić, ale nie będziemy rozmawiać".