Roztańczona prowincja

na Śląsku teatr tańca rozwija sie bardzo prężnie

W przypadku teatru tańca w Polsce panuje zmowa milczenia. A przecież jest to dziedzina przez ostatnie lata rozwijająca się u nas (na Śląsku) bardzo prężnie, z czego nie zdaje sobie sprawy większość ludzi.

Wyobraźmy sobie taką sytuację - młody teatrolog wyrusza na poszukiwanie wiadomości o teatrze tańca. I co znajduje? Pustkę. Daremne okazuje się szukanie informacji w "Słowniku teatru polskiego" - autorzy z wdziękiem zignorowali ten temat. Czyżby sami nie posiadali zbyt dużej wiedzy w tej dziedzinie i zabrakło im czasu, aby się dokształcić? W internecie znajdziemy, co najwyżej oficjalne strony funkcjonujących obecnie w Polsce teatrów tańca. Interesujące, ale nie wystarczające. 

Teatr tańca jest formą skutecznie pomijaną również przez grono naukowców. Na studiach teatrologicznych młody entuzjasta zostanie zasypany dramaturgią powszechną, ale program nauczania nie przewiduje rozszerzenia wiedzy studenta w zakresie innych form teatralnych, nie tylko tańca, ale też teatru lalek, pantomimy, itd. Już w ogóle nie ma co wspominać o zjawiskach, wykraczających poza tzw. kulturę zachodu. Gdzie tkwi błąd? W kadrze wykładowczej, programie nauczania, czy naszej ograniczonej kulturze, uważającej się zawsze za pępek cywilizacji?

Jak ma sobie w tej sytuacji poradzić młody człowiek, z aspiracjami do tytułu magistra teatrologii, który chciałby dowiedzieć się o teatrze tańca czegoś więcej? No cóż, studia mu tu raczej nie pomogą. Do biblioteki też nie ma za bardzo po co zaglądać, bo okazuje się, że brak w tej dziedzinie polskich publikacji. Nawet zagraniczne książki o historii i teorii tańca nie są u nas przetłumaczone. Jeśli ktoś jest poliglotą może oczywiście z powodzeniem sięgnąć po książki w języku angielskim, francuskim czy niemieckim, bo w tych krajach studia z dziedziny tańca mają długą tradycję. 

W przeciwieństwie do naszego kraju. Oczywiście naukę języków obcych jak najbardziej pochwalam, ale Polacy nie gęsi i swój język mają. Dziwi mnie, że dotychczas wśród teatrologów i kulturoznawców nie znalazł się nikt, kto przyjrzałby się temu zjawisku bliżej. Zwłaszcza, że tuż pod naszymi nosami, od 14 lat w Bytomiu odbywa się Międzynarodowa Konferencja Tańca Współczesnego z udziałem licznych zagranicznych gości - tancerzy, dziennikarzy i naukowców. Tymczasem tzw. polska elita intelektualna ignoruje ten fakt, bo kto by się u nas interesował prowincją. Lepiej chwalić, jak to pięknie jest na Zachodzie. Tam to oni potrafią robić kulturę przez duże "K". Albo gdyby chociaż było to polskie duże "K", jak Kraków, bo przecież prawdziwych artystów mamy tylko w Krakowie i Warszawie oczywiście. Reszta jest prowincją. 

Bytom otrzymał niepowtarzalną okazję, żeby wyjść z tego marazmu. Dzięki współpracy z panteonem polskiej sztuki, aktorskim guru Krakowa i Polski całej - Jerzy Stuhrem - powstanie w Bytomiu Wyższa Szkoła Sztuk Performatywnych, jako zamiejscowy wydział krakowskiej PWST. Za kilka miesięcy okaże się, czy rzeczywiście w całej tej układance brakowało jedynie wielkiego nazwiska, żeby centrum zainteresowało się w końcu prowincją. Może przyniesie to w końcu rewolucję w polskim myśleniu o tańcu i powstanie w naszym kraju sytuacja paradoksalna - okaże się, że dobrą sztukę można robić nie tylko pod Sukiennicami.

Barbara Wojnarowska
Dziennik Teatralny Katowice
8 września 2007

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...