Salonowe small talks uprawiamy

2. Festiwal Nowego Teatru (54. RST) - "Nie-boska komedia. Wszystko powiem Bogu" - reż. Monika Strzępka - Narodowy Stary Teatr w Krakowie

Burżujstwo bez krzty dyskretnego uroku, będące atrapą swojej dawnej świetności. Rodzina jako obraz wynaturzeń. Historia i narodowe mity skalane i podeptane. Nie godzi się. Toż to wstyd i hańba. Ale poskarżcie się, powiedzcie wszystko Bogu. Przecież od wszelkiego złego wybawi nas Pan.

Otóż nie - nie wybawi. A my będziemy patrzeć na postępujące szaleństwo i destrukcję tego co bliskie niejednemu sercu, serwowane w "nie-boskiej komedii. WSZYSTKO POWIEM BOGU!" Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego. Owe serduszka poruszone zostały na tyle, że ich właściciele poczuli przymus opuszczenia widowni. Inni może by chcieli, ale doczekali przerwy albo kurtuazyjnie zostali do końca, ot mieszczańskie przyzwyczajenia. Nie każdemu podoba się to, co wyprawia radykalny duet, bo z właściwym mu wdziękiem obnaża ogrom hipokryzji zagnieżdżony w polskim społeczeństwie. A niektórzy nie lubią jak się wytyka im słabości. "Dobrze, że to tylko złe sny, bo ze snów można się obudzić", powiada w spektaklu Barbara Niechcic vel Prozac (w tej roli znakomita Dorota Segda).

W spektaklu dochodzi do zderzenia mitów, rytuałów, konwencji - słowem: opakowań - z tym, co znajduje się wewnątrz nich, co skrzętnie zamaskowane. To coś na kształt częstej sceny z filmów - ktoś dostaje przepięknie zapakowany podarek, a w środku - ups! - zdechły gołąb (krakowski akcent ukłonem w stronę Starego Teatru). Taką właśnie funkcję pełnią Auschwitz Tour/Leki Hrabiego Henryka, Przechrzta/Cepelia Winy czy Orcio/Lęki Poranne Codzienne - podwójne oblicza bohaterów, bo każdy z nich jest hybrydą zduplikowanych tożsamości. Strzępka i Demirski rozprawiają się z tym, co jak się okazuje, wcale nie zostało jeszcze przepracowane, ale paradoksalnie - już zmediatyzowane. Holocaust jako temat wycieczek i refleksja Jeana Baudrillarda, że Żydzi nie przepuszczani są już masowo przez piece krematoryjne, tylko taśmę filmową, staja się celem krytyki twórców. Parafraza "Biednych Polaków patrzących na getto" Jana Błońskiego zyskuje nowy oddźwięk - "Biedni Polacy patrzący na kibitki". Tak, te kibitki od Mickiewicza i "Dziadów", bo paradygmat romantyczny i prześnione rewolucje są także obszarem demaskatorskiej kontestacji.

"Nie-Boska komedia" Zygmunta Krasińskiego stała się bazą, punktem odbicia dla "nie-boskiej" Strzępki i Demirskiego. To z niej twórcy czerpali wszystkie wyeksponowane symptomy stające się siecią biegnącą wprost w kierunku katastrofy. Symptomatyczna jest scena histerii. Staje się ona jedynym lekiem na wszechogarniającą niemoc - "Wszystkim nam prozacu nie dacie!". Histeria jako jedyna, paradoksalnie, ostoja normalności. Skowyt niezgody na zastany porządek i manifest oporu, jaki pozostał.

"Mam z tęsknoty doktorat" śpiewnie informuje Barbara Niechcic/Prozac, kręcąc się na czarnej karuzeli rodem z psychodelicznego lunaparku (chapeau bas dla Michała Korchowca za scenografię). To tęsknota za ciszą. Ale zaznać jej nie sposób: albo przerywana jest salonowymi small talkami, popisem mistrzostwa krótkiej formy dobrze urodzonych, albo tyradami ludzi pracy czy echami widm wiecznie żywych widm przeszłości, by wreszcie przejść we wrzask, po którym nie ma już nic. "No i tak zjeżdżam sobie po równi, kurwa mać, pochyłej".

Katarzyna Oczkowska
[REC]magazine, gazeta festiwalowa
30 października 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...