Sama prawda – Off-Rzeszów dzień II

6. Festiwal Teatrów Niezależnych Off-Rzeszów 21-26.06.2025 r.

Drugiego dnia rzeszowskiego festiwalu widzowie zostali zabrani w podróż do Beskidu Niskiego. Nie, nie pojechaliśmy tam autokarem, nie przeszliśmy przez szafę rodem z „Opowieści z Narnii" C.S. Lewisa. Wystarczyło usiąść na widowni Dużej Sceny Teatru im. Wandy Siemaszkowej.

Grupa teatralna Plemię, „Bombel/Nahacz", reż. Mariusz Laskowski

„Zbierają się we mnie chmury"

„Mrok – przyszedł kiedy byłem mały
wpadł przez szklane okiennice
za ścianami krzyki mamy
obok płynie zwykłe życie
wszędzie kino, kurwy dramy"
Kartky

Spektakl „Bombel/Nahacz" w reż. Mariusza Laskowskiego grupy teatralnej Plemię zaczyna się od wyznania młodego człowieka (w tej roli Emilia Centnarowska, studentka III roku aktorstwa krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych im. St. Wyspiańskiego), który wychowuje się w małej, górskiej miejscowości. Jej punktem centralnym jest przystanek autobusowy, który skupia mieszkańców.

Niemal od początku można zauważyć kabaretowy charakter opowiadanej historii: scenę zaludniają „typy": przerysowane postaci, które można spotkać w małych miejscowościach (ale może nie tylko tam?). Trochę jest tak, jakbyśmy oglądali serial „Ranczo" (emitowany w latach 2006-2016 na TVP1, scen. Robert Brutter, Jerzy Niemczuk). Jest to śmieszna, ale wcale nie nieprawdopodobna i w gruncie rzeczy gorzka historia.

Istotna jest tu także grana na żywo muzyka: czwórka muzyków (Mirosław Bogoń, Rafał Belczyk, Piotr Przyrowski, Tomasz Kubala) siedzi w lewym górnym rogu sceny. Przygląda się akcji, ale też komentuje w pewien sposób dźwiękami akcję. Na początku słyszymy Chopina – robi się poważnie, nastrojowo. Młody człowiek w swoim monologu otwierającym powie „W górach spokój jest stanem naturalnym". Chopin może kojarzyć się z podróżą pociągami Pendolino, ponieważ na stacjach z głośników słychać jego muzykę. Jednak to dalekie skojarzenie, ponieważ my na półtorej godziny utkniemy w Beskidzie Niskim. W dziwnym, zaklętym świecie mikrospołeczeństwa, które przeżywa swoje małe radości i wielkie dramaty. To jest zupełnie inna skala patrzenia na świat, inna perspektywa.

O tym świadczy też scenografia (Mariusz Laskowski): centralne miejsce zajmuje przystanek (de facto ławka pod latarnią z rozkładem jazdy). Po lewej stronie jest fotel, na którym spędzi prawie cały spektakl młody Narrator, a po prawej podobna lampa i drewniane stołki dla pozostałych mieszkańców. Dwie ściany i horyzont tworzą wielkie, nakrapiane różnokolorową, ale raczej w jesiennych barwach farbą płachty. Wewnątrz tej barwnej swoistej „bańki" toczy się życie głównego bohatera, a zarazem tytułowej postaci powieści Mirosława Nahacza „Bombel". Oprócz prozy w spektaklu zostały użyte niepublikowane teksty autora, udostępnione twórcom spektaklu przez jego matkę.

Tytułowa postać to drobny pijaczek, którego matka całe życie ostrzegała przed Cyganami. Bombel rozwarstwia się na oczach widzów – jest młodym człowiekiem na fotelu (Emilia Cetnarowska), narratorem na ławce (Marek Czarnota) i jeszcze uczestnikiem swoich wspomnień (Monika Babula), które odgrywane są po prawej stronie sceny. W ten sposób została stworzona wielowątkowa, bardzo dobrze zagrana, absurdalna, ale jednak prawdziwa opowieść o ludziach z małej miejscowości, którzy najczęściej przeżywają całe życie, w ogóle z niej nie wyjeżdżając. Nahacz pochodził z Gładyszowa i pisał o ludziach, których spotykał na co dzień.

Co ciekawe – ludzie, którzy byli inspiracją niektórych postaci, żyją w Beskidzie Niskim do dziś. Mała wioska bierze pod lupę relacje międzyludzkie, stawia na ostrzu noża wzajemne animozje oraz podkreśla alkohol i papierosy jako substancje niemal niezbędne do przeżycia, ale też nałogi łączące ludzi biednych, pozbawionych szerszych perspektyw ludzi.

Nie ma tu miejsca na „upudrowane", czyste, moralnie nieskazitelne funkcjonowanie – są przekleństwa, jest przemoc, krew, pijaństwo. Mimo tego, że tekst może wydawać się nieco anachroniczny (szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę percepcję mieszkańca miasta), to jednak w pewnych miejscach świat się w pewien sposób zatrzymał. Na ulicach miast można dostrzec jego „odłamki", ponieważ pijanych, zniszczonych życiem ludzi, można zobaczyć wszędzie. Ale w małych, zagubionych wioskach – oni tworzą całe społeczności. Kobiety są bite, Cyganie (i inne mniejszości) stereotypowo, ale na poważnie uważane za gorsze, a dokonywanie linczów i samosądów w osobistych porachunkach jest na porządku dziennym. I to wcale nie jest hollywoodzki „dziki Zachód"...

Wrażenie robią kostiumy, które są kolorowe, ale też podkreślają charakter każdego z bohaterów, podobnie jak charakteryzacja. Na ich tle wyróżnia się Matka Boska (Maria Konrad), która w kostiumie niemal rodem z „Kanadyjskich sukienek" w reż. Macieja Archona Michalskiego z Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze zstępuje do wioski, wnosząc pierwiastek boskości i wiary. Ponieważ w tym wszystkim „Bombel/Nahacz" jest spektaklem smutnym, w którym emocje aż krzyczą, kotłują się i doprowadzają do dramatów, ale wszyscy solidarnie spotykają się na pogrzebach. Wioskę zaludniają cienie – wciąż pamięta się o tych, którzy z różnych powodów odeszli, ponieważ w tak małej społeczności zna się wszystkich i każdy zostawia po sobie pustkę.

Spektakl grupy teatralnej Plemię ogląda się trochę jak „Gdy przyjdzie sen" w reż. Pawła Wolaka i Katarzyny Dworak-Wolak (prem. 28.06.2018 r., Teatr Ludowy w Krakowie). Tu też mamy silne charaktery, trudne wybory i sprzeczne emocje. Lojalność wobec najbliższych, a jednocześnie solidarność ze współmieszkańcami. „Bombel/Nahacz" w reż. Mariusza Laskowskiego to śmiech przez łzy, zażenowanie i autentyczność. Życie „beneficjentów hardkoru" w małej miejscowości, w której wcale nie „Jesteśmy na wczasach" (aut. Wojciech Młynarski), ale prędzej usłyszymy „Kołysankę Rosemary" (muz. Krzysztof Komeda) z tekstem przestrzegającym przed Cyganami.

Natomiast spektakl objęty jest dodatkowo muzyczną klamrą utworu Joy Division „Love will teatr us a part", w którym szczególnie smutno wybrzmiewają słowa: „you cry out in your sleep/ all my failings expose/ and there's a taste in my mouth/ as desperation takes hold/ just that something so good just can't function no more" („płaczesz przez sen/ wszystkie moje porażki zostają ujawnione/ i czuję smak w ustach/ gdy desperacja bierze górę/ że coś tak dobrego po prostu nie może dłużej funkcjonować" – tłum. JM).

Co warte podkreślenia i uznania – grupę teatralną Plemię tworzą głównie amatorzy. Ludzie, którzy przyszli na początek z ciekawości, a teatr stał się ostatecznie częścią ich życia. Teatr działa od ponad 5 lat, ma swoją Fundację Serce Beskidu Niskiego, organizuje Festiwal Ujście Kultury. W swojej twórczości artyści nie uciekają przed trudnymi tematami, zmuszają do myślenia i refleksji, ale nade wszystko sprawiają, że z ich sztuką mogą utożsamić się lokalni mieszkańcy, ponieważ inspiracje czerpane są z tego, co dzieje się wokół, w najbliższej okolicy.

„Bombel/Nahacz" to przeżycie osobliwe. Powrót do świata, który wydawałoby się, że nie ma prawa istnieć w dzisiejszym świecie. Ale artyści grupy Plemię w jednym spektaklu, za pomocą różnych konwencji teatralnych, w profesjonalny sposób pokazują, że nadal są na świecie miejsca, w których pewne rzeczy funkcjonują w sposób często znany z dowcipów i skeczy kabaretowych. W młodym narratorze od małego (jak sam mówi) „zbierają się chmury".

To prawdziwe życie – ze sceny płynie autentyczność, z którą warto się zmierzyć.

Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Zielona Góra
23 czerwca 2025

Książka tygodnia

Trailer tygodnia